Loading...

Za króla Olbrachta wyginęła szlachta

W zasadzie to nie wyginęła, ale została mocno przetrzebiona, po tym jak udała się po łupy do Hospodarstwa Mołdawskiego, gdzie na nią jednak już czekał król mołdawski Stefan Wielki, który ją zdziesiątkował. Był to nie lada władca, krótko wcześniej wdeptał w ziemię 60-tysięczną turecką armię inwazyjną, w jednej z najważniejszych dla europejskiej historii bitew. Mało kto jednak o tej bitwie słyszał, a to dlatego że obecnie Mołdawia jest jeszcze biedniejsza od Polski, stąd jej nie stać nawet na tak marne warsztatowo propagowanie własnej historii jak polsko-włoska „Bitwa pod Wiedniem”. I właśnie dlatego lepiej być bogatym. Bo wówczas człowieka stać na propagandę w stylu Hollywood i można ludziom wmówić dosłownie wszystko.

Toruński browar restauracyjny Jan Olbracht zdobył sobie uznanie współpracą z piwowarami domowymi, której owocami były piwa w niszowych stylach. Akcja miała miejsce jeszcze zanim polski rynek piwny został zalany nowofalowymi kontraktowcami. Uwierzono po tym we własne siły, wybudowano drugi, większy browar w Piotrkowie Trybunalskim i zaczęto warzyć piwa w modnych obecnie gatunkach. No i posypały się gromy, że piwa wadliwe i do bani. Trochę czasu minęło żeby piwowar mógł się otrzaskać ze sprzętem, do projektowania etykiet zatrudniono Andrzeja Mleczko (d’oh...) i nadal utrzymuje się nadzieję, że inwestycja w browar ‘rzemieślniczy’ była trafna. Czy słusznie?

Warzywniak Królewski... znaczy się, Pomarańczarnie Króla (ekstr. 12,5%, alk. 5,6%) to witbier w którym wszak kolendra dała dyla, a jakiekolwiek pomarańczowe nuty przebijają się przez grubą, słodowo-cukrową powłokę jedynie mocą autosugestii. Piwo kojarzy mi się mocno z watą cukrową, nie jest rześkie, bo jest słodkie właśnie, a goryczkę ma rachityczną. Dlaczego zwróciłem uwagę na goryczkę, skoro jest to zazwyczaj najmniej wyraźna część witbiera? Ano dlatego że Pomarańczarnie odbieram podobnie jak browarorestauracyjnego lagera, ino na słodko. I ta goryczka mogłaby tworzyć jakąś przeciwwagę. Tutaj nie ma nic co tworzyłoby cokolwiek znaczącego, a narastająca w trakcie picia wodnistość wespół z diacetylem i nachalnymi wtrętami DMS-u a la przepocone sztruksy zanurzone w zupie kalafiorowej tworzą z Pomarańczarni pogorzelisko. Przy czym nie wiem jak się piwo obecnie prezentuje, jak widać na zdjęciu wypiłem butelkę jeszcze w zeszłym roku z ostatniej partii ze starymi etykietami. (2,5/10)

Korona Olbrachta (ekstr. 12,5%, alk. 5,6%) to taki pale ale europejski, uwarzony z surowców polskich, niemieckich, czeskich, a nawet francuskich (drożdże). Pachnie i smakuje obrazowo jak kromka chleba poprószona drożdżami, posmarowana cienką warstwą masła i polana od serca miodem. Ten aspekt miodowy wręcz dominuje, i nie jest to typowo szmaciano-miodowe utlenienie, tylko o dziwo najmocniejsza strona tego piwa. Jak naturalny miód w sumie. Dodatkowo piwo jest wyraźnie słodkie, a kontrę ma zapewniać sucha, ściągająca i zalegająca goryczka. Mam uczucie jakby piwowar nie do końca wiedział co chce osiągnąć i piwo wyszło zupełnie losowo. Ląduje w kategorii „pićsięda” i podkategorii „alepoco”. (4,5/10)

W przypadku Córy Koryntu (ekstr. 16,5%, alk. 7%) mamy do czynienia z raczej klasycznym weizenbockiem o dość prostej konstrukcji. Czyli wpierw następuje wspomagane goździkami uderzenie bananów, które wnet dostają karmelowej, melanoidynowej, opiekanej powłoki. Solidna pełnia jest uzupełniana odpowiednią dawką słodyczy, a finisz niesie ze sobą wspomnienie słodkiej czekolady. W końcu przyjemne piwo. (6,5/10)

Po Śmietance (ekstr. 12,5%, alk. 5,6%) spodziewałem się wiele, wszak swego czasu określiłem Śmietankę z restauracyjnego Olbrachta mianem najlepszego polskiego hefeweizena. Nie wiem jak się obecnie ma forma Śmietanki Toruńskiej, ale jej odpowiednik uwarzony w Piotrkowie mnie rozczarował. Na odcinku aromatycznym wsio gra, goździku jest mało, sporo jest za to bananów zanurzonych w budyniu waniliowym. Czyli tak jak lubię. Smak jest niestety płaski, mało rześki, chlebowy w mało ekscytujący sposób, a w dodatku muśnięty landryną. Kremowość którą kojarzę z restauracyjnej Śmietanki jest i tutaj obecna, choć lżej. Ogółem piwo jest na poziomie niemieckiego, dyskontowego weizena. Czyli może być, ale tak naprawdę szkoda czasu i pieniędzy. (6/10)

Gród Króla (ekstr. 8%, alk. 3,5%) jest mocno nietypowym piwem grodziskim, nuty drewniano-dymione są w nim bowiem nieco słabsze od akcentów świeżego miodu (nie jest to więc kwestia utlenienia). I ta słodowa miodowość wraz z towarzyszącą jej lekką słodyczą oraz całkiem konkretną (jak na styl rzecz jasna) pełnią zdają egzamin. Jest to zdecydowanie mało wytrawne i bardzo nietypowe piwo jak na grodziskie, ale to połączenie miodu, dymu i słodu ma w sobie ten mało uchwytny w słowach, wydumany, prasłowiański charakter, który do mnie przemawia. Moim zdaniem jest to, nie licząc ciemnego grodziskiego z Pracowni, najciekawsze ujęcie tematu grodzisza w Polsce. (7/10)

Z Powrotem Króla (ekstr. 12,5%, alk. 5,6%) jest ten problem, że opis stylu (american pale ale) nie pasuje do zawartości, zaś znajdujący się na etykiecie opis smaku, w którym podkreślana jest słodowość piwa, już tak. Jest to piwo wyraźnie ciasteczkowe, z nutami toffi i usadowionymi głęboko w tle przebłyskami miodu i cytrusów. W smaku jest nieco bardziej chmielowe, głównie za sprawą całkiem konkretnej, przyjemnej goryczki, zapewniającej mu nieco rześkości. Niemniej jednak jest to piwo dalekie od przechmielenia, dość angielskie w odbiorze. Miodowe nutki może trochę przeszkadzają, zaś akcenty różane mi się bardzo spodobały. Bardzo smaczne piwo, choć spodziewający się po nim APA będą rozczarowani. (7/10)

Opactwo Olbrachta (ekstr. 16,5%, alk. 7%) to kolejne olbrachtowe piwo które jest mylnie nazwane. Ponoć jest to belgian IPA, tymczasem IPA to na pewno nie jest, zaś belgian tylko w ograniczonym zakresie. W tym bowiem konglomeracie nut geranium, korzennych i karmelowych belgijski akcent fenolowy przewija się tylko niazauważenie w tle, niczym szpieg z krainy deszczowców. Jest obecna średnio mocna goryczka, natomiast co do smaczków cytrusowo-chmielowych, to nic mi się nie narzuciło. Swoją drogą to piwo jest bardziej słodkie niż gorzkie. Trudno mi je traktować jako egzemplum jakiegokolwiek stylu, natomiast jako bezstylowiec, w dodatku pełen nut geraniolowych, jako tako zdaje egzamin. (6/10)

Najlepszym piwem z Rzemieślniczego Olbrachta jest stout Królewskie Tajemnice (ekstr 12,5%, alk. 5,6%). Jest to wprawdzie piwo wyjątkowo jednowymiarowe, ale za to w bardzo przyjemny sposób. Czekolada, czekolada, czekolada. Taka gorzka, wyrazista, balansowana paloną kwaskowością. Jeden z tych stoutów gdzie człowiek bezowocnie szuka czekolady w składzie. A przecież w smaku wyczuje ją nawet największy laik. Nawet całkiem mocna goryczka ma w nim czekoladowy charakter. Ach, no jeszcze jakieś nuty jasnego ziarna wychwyciłem, ale to na marginesie. Bardzo udany wywar. (7/10)

Nie jest więc z pewnością źle. Piotrkowski Olbracht warzy kilka wtop, kilka średniaków, ale też trzy bardzo dobre piwa. Przy czym jednak poza stoutem, pozostałe dwa raczej nie będą smakować purystom gatunkowym, są bowiem jak na grodziskie i APA mocno nietypowe. APA wręcz nie jest apą. Ciekawostką jest występowanie w wielu olbrachtowskich piwach nut miodowych. Nic to, póki co, zakładając oczywiście powtarzalność warek, mogę sobie raz na jakiś czas sięgać po wybrane wyroby browaru z Piotrkowa Trybunalskiego.

recenzje 6159843791827514350

Prześlij komentarz

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)