Piwo jak drzewiej – (bez)chmielowe spojrzenia w przeszłość z Włoch i Szkocji
https://thebeervault.blogspot.com/2012/10/piwo-jak-drzewiej-bezchmielowe.html
Piwo bez chmielu? Jakże to? Przecież piwo to zupa chmielowa?
Czy nie? No właśnie nie. Piwo to odfermentowany wywar ze słodowanego (bądź częściowo
niesłodowanego) zboża, a chmiel pełni w nim funkcję przyprawy oraz konserwanta.
Stąd też udział chmielu w piwie pod względem gramatury jest marginalny, jednak
wywiera on naturalnie duży wpływ na aromat oraz jest odpowiedzialny za
goryczkę. Nie jest jednak tak, że chmiel był używany w piwie od niepamiętnych
czasów. Pierwsze udokumentowanie użycie chmielu jako przyprawy do piwa jest
datowane na wiek XI. Od tego czasu chmiel zyskiwał na popularności, nie obeszło
się jednak bez problemów. Na przykład pierwsze chmielone piwa pojawiły się w
Anglii dopiero na przełomie XIV i XV wieku i pochodziły z importu
holenderskiego. W 1471 roku jednak chmiel został zakazany jako przyprawa do
piwa w hrabstwie Norwich, a pierwsze plantacje tej rośliny pojawiły się na
Wyspach Brytyjskich dopiero na początku XVI wieku. No dobrze, ale czym w takim razie
przyprawiano piwo przed nastaniem ery chmielu? Odpowiedź jest prosta, biorąc
pod uwagę, że chmiel jest rodzajem zioła – innymi ziołami. Bylica pospolita,
mniszek, łopian, nagietek, bluszczyk ziemny, wrzos – to tylko niektóre z ziół
które były stosowane do warzenia piwa. Mają aromat? Mają. Są gorzkie? Są. No
właśnie.
Z czasem w użycie weszły gotowe mieszanki ziół, znane jako „gruit” bądź
„gruut”. Te mieszanki oczywiście różniły się w zależności od regionu i
dostępności ziół, co jednakże w oczywisty sposób dodawało całej sprawie
dodatkowego smaczku. Dzisiaj na świecie uprawia się wiele aromatycznie
odrębnych rodzajów chmielu, wówczas dodawano do piwa różnych ziół, a nawet
przypraw, takich jak kminek, anyż, imbir czy cynamon. W okolicach XVI wieku
pozycja gruitu została ostatecznie podminowana przez chmiel, który począwszy od
XI wieku powoli lecz nieuchronnie stawał się w Europie coraz bardziej popularny,
przy czym kierunek jego rozpowszechniania podążał od południowego wschodu
Europy ku jej północnemu zachodowi. W końcu de facto zaprzestano doprawiania
piwa gruitem i lokalne mieszanki ziołowe w kontekście piwa odeszły w zapomnienie.
Ostatnimi czasy jednak, wraz z rozwojem eksperymentatorsko nastawionych
browarów rzemieślniczych, fenomen ziół w piwie jest odkrywany na nowo.
Fraoch Heather Ale (alk. 5%) jest być może najbardziej rozpoznawalną twarzą tego nowego
ruchu, dzięki któremu można kosztować rosnącej ilości dawnych, zapomnianych
piwnych stylów w odtworzonej wersji. Fraoch to jednocześnie piwo, od którego
rozpoczął działalność szkocki browar rzemieślniczy Williams Brothers. W 1988
roku do sklepu z akcesoriami do piwowarstwa domowego, będącego w posiadaniu
braci Williams, przyszła kobieta o rodowodzie celtyckim wraz z przetłumaczoną
recepturą piwa Leanne Fraoch. Receptura była przekazywana w jej rodzinie z
pokolenia na pokolenie, i owa pani w końcu wpadła na pomysł uwarzenia tego piwa
dla siebie oraz rodziny. W zamian za pomoc udostępniła recepturę Bruce’owi
Williamsowi. Ten się nią zaciekawił na tyle, że zaczął eksperymentować ze
składnikami oraz proporcjami, i kiedy już udoskonalił recepturę, uściślając
ilość słodu i kwiatów wrzosu oraz innych roślin w nasypie, udał się do
mikrobrowaru w Taynuilt, żeby uwarzyć pierwszą warkę. Piwo zostało wyprzedane
na pniu, do Bruce’a dołączył jego brat Scott i następna warka spotkała się z
takim samym zainteresowaniem co pierwsza. Bracia Scott postanowili rozbudować
biznes – opracowali receptury czterech kolejnych tradycyjnych piw szkockich i
zaczęli zamrażać składniki roślinne i ziołowe zaraz po zbiorze, żeby móc swoje
piwa warzyć całorocznie. W 1998 roku rodzinnej firmie udało się wybudować
browar, natomiast w 2004 roku bracia Williams przejęli browar Forth Brewery w
Alloa i zdecydowali rozszerzyć swoje portfolio o piwa według współczesnych
receptur.
Fraoch Heather Ale jest jednak piwem całkowicie w stylu odtworzonym, warzonym
całkowicie bez udziału chmielu, będącym według producenta najstarszym nadal
warzonym piwnym gatunkiem na świecie. Fraoch był już bowiem 2000 lat przed naszą
erą warzony przez celtyckich mieszkańców dzisiejszej Szkocji, a ‘fraoch’ to po
gaelicku wrzos. Obecna receptura pochodzi z wieku XVI, i zgodnie z nią piwo warzone
jest ze słodu jęczmiennego i doprawiane kwiatami wrzosu, od których ma swoją
nazwę, oraz woskownicą europejską. Rośliny lądują w piwie przed fermentacją,
która następuje w miedzianych kadziach. Etykieta powstała z inspiracji Piktami
i byłaby na miejscu na każdym wieczorku RPG.
Zapach ciemnozłotego piwa o niezbyt obfitej, ale dość trwałej pianie jest
zgodnie z oczekiwaniami mocno kwiatowy. Czuć wyraźne wrzosy oraz kwiat bzu –
kwiaty dominują aromat, w którym są jednak również wyraźne estry jabłkowe,
nieznaczne nuty rodzynkowe i lukrecjowe oraz – to jest chyba największa
niespodzianka – delikatna acz wyraźna nutka torfowa, która wraz z ogrzaniem
zyskuje na intensywności. Oczywiście mimo to piwu daleko do profilu aromatycznego
piwa dymionego – torf jest tutaj tylko marginalnym dodatkiem. W centralnym
punkcie jest bardzo przyjemna, rześka kwiatowość.
Piwo o dość wysokiej pełni i aksamitnym nasyceniu ma smak słodowo-kwiatowy,
bardzo miękki, z dalekim echem toffi. Goryczka jest bardzo lekka, co w tym
piwie znakomicie współgra z resztą. Całość jest zakończona kwiatowo-jabłkowym
posmakiem, w którym wrzosy czuć wyraźnie. Podczas picia można mieć przed oczami
obsypane kwiatami szkockie łąki w jeden z 7 dni słonecznych w roku. Piwo jest
bardzo łagodne, a zarazem aromatyczne. Nastrojowy trunek (Ocena: 7,5/10).
Valscura Canipa to piwo włoskie, warzone jako ‘piwo
średniowieczne’ w podalpejskim mikrobrowarze Valscura. Wśród składników wylądował
również chmiel, tyle że w ilościach chyba homeopatycznych, w każdym razie ja
nie potrafię jego obecności poświadczyć sensorycznie ani w aromacie ani w
goryczce. Pierwszy raz Canipę piłem na miejscu w browarze i zrobiła na mnie
świetne wrażenie, jako piwo tyleż oryginalne co mające wysoką pijalność. I to
mimo swoich 6,5% alkoholu, jako że ziołowy aromat jest bardzo rześki i z
miejsca wywołał u mnie skojarzenia z ziołowymi cukierkami alpejskimi.
Do domu przywiozłem dwie butle włoskiego, ‘średniowiecznego’
specyfiku. Lista składników jest długa i imponująca, sądzę że faktycznie w
okolicy Aviano można było napotkać wieki temu piwa o podobnym smaku lokalnych
ziół i przypraw (stanowiących tutaj 0,17% zawartości), wyjąwszy będący wówczas
na wagę złota pieprz oraz być może nie używany jeszcze chmiel. Pod każdym
względem piwo jest godne pochwał, łącznie z wyglądem, jako że czerwono-brązowy
kolor wespół z puszysto-kremową, czapowatą pianą wyglądają naprawdę bardzo
smakowicie.
Kiedy po odkapslowaniu piwa zaczyna się obcować z jego
zapachem, ciężko nie być pod wrażeniem mnogości elementów. Wyczułem koper
włoski, kardamon (tutaj w formie dzikiej), melisę, delikatną miętę, mocniejszy
eukaliptus i pieprzność, może jeszcze kapkę bzu. Poza tym w składzie jest mniszek
pospolity, cykoria, karczochy (!), ślaz, absynt oraz... oset. Tych składników
już nie byłem w stanie wyczuć, choć faktycznie woń może być nieco podobna do
absyntu. Z elementów nie wynikających ze składu, piwo ma stronę nieco imbirową
czy wręcz piernikową, poza tym jest ewidentnie kwaskowe i winne. Przypomina
cukierki alpejskie, a specyficzna mieszanka sumarycznie robi dość owocowe
wrażenie. Zapach jest niesamowicie złożony, intensywny, a zarazem rześki.
Rześki jest również smak, a to za sprawą swojej ewidentnej
kwaskowości oraz winności, których zwieńczeniem jest umiarkowanie mocna, nie
chmielowa, a za to ziołowo-cykoriowa goryczka. Mimo swoich procentów dodających
mu lekki efekt grzewczy, piwo spełnia więc funkcję napoju orzeźwiającego, a
jednak jest również pożywne, a to za sprawą swojej wysokiej pełni, dzięki
której i tutaj pasuje określenie ‘chleb w płynie’, mimo że chlebowej słodowości
sensu stricte się w nim nie uświadczy. Śladowo drożdżowy aromat jest w trakcie
picia zdominowany silną i przebojową, a jednak jeszcze wyważoną
ziołowością/przyprawowością, a ostro-kwaskowy smak umiejętnie łamie sporą
gęstość trunku, który tym samym mimo swojego kwaskowego profilu wyraźnie się różni od
bardziej wygładzonych sour ale’s. Bardzo ciekawe i bardzo pijalne piwo (Ocena:
7,5/10).
Co najlepsze – obydwa piwa świetnie oddają charakter stron swojego pochodzenia. Fraoch kojarzy się z wymienionymi już kwiecistymi szkockimi polanami, a Canipa z nieco ostrawym, aromatycznym zapachem ziołowym podalpejskich łąk.
Co najlepsze – obydwa piwa świetnie oddają charakter stron swojego pochodzenia. Fraoch kojarzy się z wymienionymi już kwiecistymi szkockimi polanami, a Canipa z nieco ostrawym, aromatycznym zapachem ziołowym podalpejskich łąk.
Podejrzewam, że nie absynt, tylko pisało assenzio i teraz czy to był assenzio gentile-Artemisia pontica czy assenzio maggiore-Artemisia absinthium, wiadomo coś więcej z kontretykiety?
OdpowiedzUsuńGruit jest chyba najwdzięczniejszym piwem, bo nic nas nie ogranicza, a z doboru składników mogą tylko wyjść doskonałe cuda, pod warunkiem, że znajomość ziół też ma miejsce. Ja popełniłem dwa gruit'y, które nazwałem alpejskie jasne i alpejskie ciemne z racji użycia bardzo ciekawych i rzadkich ziół. Jeśli byłoby zainteresowanie, chętnie się nimi podzielę.
Niestety - nie jest uściślone jakie to assenzio. Ale teraz rozumiem skąd ten nick ;)
UsuńZnajomość ziół jest nawet nieodzowna. Mam do czynienia z ziołami na co dzień i wiem że mieszanka nie ukierunkowana na określony aromat ma tendencje do przybierania zapachu siana.
No a zainteresowanie na gruity oczywiście że jest!
Toteż pozwoliłem sobie wysłać mail'a:) Aktualnie pracuję na trzecim alpejskim, albo może nawet porwałbym się na angielskie Purl. Czas pokaże
OdpowiedzUsuń