Loading...

Nowe Książęce









Naturalnym uzupełnieniem do poprzedniego wpisu o wycieczce do browaru w Tychach jest omówienie jego nowych produktów. Niedawno dostałem, jak sporo innych piwnych bloggerów, fantastycznie opakowaną przesyłkę z nowościami z tyskiego browaru. Oprawa wizualna robi wrażenie – wielkie pudło z dedykowanymi podstawkami oraz, co najważniejsze, firmowymi szkłami umoszczonymi w atłasie, a do tego po jednym nowym Tyskim. Firma odpowiedzialna za marketingową stronę przedsięwzięcia spisała się na medal. Piwowarzy w Tychach już niestety nie za bardzo. Przetestowałem Książęce Ciemne Łagodne, które po wypiciu skojarzyło mi się z nieco przesłodzoną wersją czeskiego Kozela Cernego, a moje wnioski zostały podparte głosami z branży, że w polskich knajpach lany Kozel (marka tak jak Tyskie należąca do koncernu SAB Miller) jest obecnie wymieniany na ciemne Książęce. Kolejnym piwem było Książęce Złote Pszeniczne które, jak się zaraz przekonamy, nie ma nic wspólnego z hefeweizenami. Trzecim piwem, subiektywnie najgorszym, jest Książęce Czerwony Lager, jako że lagery wiedeńskie zaczynają być powolutku popularne także i u nas. Jedno z piw okazało się mimo wszystko zaskakująco niezłe (jak na Tychy), dwa pozostałe to… no, piwa z Tyskich Browarów Książęcych. A czego żeście oczekiwali?

Słowa pochwały należą się za piękną szatę graficzną. Piwa wyglądają ekskluzywnie, a wrażenie jest potęgowane umieszczonymi na kontretykiecie sugestiami dań do których piwa nadają się jako akompaniament. Są informacje o ekstrakcie, jak i mimowolnie humorystyczne sugestie temperatury podawania, do czego wrócę przy omawianiu konkretnych piw. Niemniej jednak, pod względem wizualnym jest świetnie.

Książęce Ciemne Łagodne to piwo typu dunkel w odmianie czeskiej. I udałoby się, gdyby w piwie nie wylądowały takie ilości syropu cukrowego. Ewenementem jak na polskie praktyki koncernowe jest niezwykle płytkie odfermentowanie piwa (4,1% alkoholu przy 11,9° ekstraktu bazowego). Ciemnobrązowy, przejrzysty trunek z średnio obfitą pianą ma całkiem udany aromat. W głównej mierze biszkoptowo-karmelowy, w drugim rzędzie nieco rodzynkowy z dodatkiem ciemnego chleba i nut miodowych. Po ogrzaniu można również wyczuć nikłe nutki palone/popiół. Dominantą jest jednak karmel, który po pewnym czasie zaczyna nieco męczyć.

Piwo jest niestety nadmiernie słodkie, o niezbyt wysokiej pełni (nasuwa się analogia do Browaru Kormoran, którego piwa przy podobnie płytkim odfermentowaniu mimo to nie mają specjalnie solidnego ciała), smaku karmelizowanych biszkoptów posypanych kandyzowanym cukrem i posmaku karmelowym z nikłymi nutkami kawy, orzechów oraz szczypty popiołu. Nie jest to nic specjalnego, ale jak na piwo z Tychów jest zaskakująco dobre. Pozytywnie wypada aksamitne nasycenie, negatywnie nadmierna słodycz oraz nieco jednowymiarowa i męcząca karmelowość, sumarycznie zaś piwo wypada lepiej od wielu słowackich, słodzikowanych dunkeli. Powiem więcej – jakby było mniej słodkie, to by było chyba nawet dobre (Ocena: 5,5/10).

Książęce Złote Pszeniczne (ekstr. 12°, alk. 4,9%) z początku mnie nieco skonfundowało, piwo nie przypomina bowiem hefeweizena, a co więcej, nieodparcie mi się kojarzy z Łomżą Niefiltrowaną, w nieco lepszym wydaniu. Po wycieczce do browaru jestem mądrzejszy – te piwo nie jest hefeweizenem i nie ma go przypominać. Badania konsumenckie wykazały mianowicie, że polscy piwosze nie lubią piw kwaskowych, o wyrazistym goździkowo-bananowym bukiecie hefeweizenów. Jedną z przesłanek uwiarygadniających ten stan rzeczy jest zresztą kiepska sprzedaż grolschowego, wycofanego już chyba ze sprzedaży Książęcego Pszenicznego. Zamiast więc uwarzyć bawarską pszenicę, zrobiono niefiltrowane piwo dolnej fermentacji na słodzie pszenicznym. Taki pszeniczny premium lager. I wszystko staje się jasne.

Sugerowana temperatura podania jest w tym piwie odpowiednia – 1-4°C. Jest to temperatura bliska zamarznięciu, tak mocno schłodzone należy pić piwo, jeśli nie chcemy specjalnie poczuć jego aromatu. Na kontrze znajduje się opis aromatu – nie ma oczywiście nic o bananach i goździkach, jest za to o owocowym bukiecie, czyli czymś w lagerach nieczęsto spotykanym. Z wyglądu robi w firmowym szkle dobre wrażenie – mętne, szaro-pomarańczowe, z ładną, puszystą pianą. W zapachu jest jasny, biszkoptowy słód, nuty miodowe, skórka jabłka, na upartego może jeszcze karton i szczątki chmielu, zapowiedziany owocowy bukiet jest za to obecny w formie wyraźnych nut gruszkowych.

Jest to kolejne piwo Książęce cierpiące na przerost słodyczy, choć jest również delikatnie kwaskowe, jednak wyraźnie mniej niż hefeweizen którym mimo nazwy oraz kształtu firmowego szkła nie jest. Smakowo w dalszym ciągu przeważa jasna słodowość, skórka od jabłka i gruszka, w posmaku bardziej owoce, z denerwującym dodatkiem kartonu. Nasycenie umiarkowane, goryczki de facto brak, a goździków i bananów jest tutaj mniej więcej tyle ile flipsów bekonowych, wędzonych liści baobabu oraz ekstraktu z cheeseburgera. Cały czas o tym wspominam, bo w moim odczuciu firma wprowadza konsumenta w błąd co do gatunku piwa. Wodnista, przesłodzona nijakość – pić się da, ale po co? Pewnie jakbym niemalże zamroził, zgodnie z sugestią producenta, weszłoby bardziej gładko. Ale jest lepsze od Łomży, czyli plan minimum został osiągnięty (Ocena: 4/10).

Trzecim nowym Książęcym jest Książęce Czerwony Lager (ekstr. 11,6°, alk. 4,9%). Piwo bez syropu cukrowego, za to z ekstraktem ze słodów palonych. Ponownie sugestia podania w niebywale niskich temperaturach (2-5°C) i ponownie nie mogę się nie zgodzić z trafnością sugestii. Piwo jest jasnobrązowe, według kontretykiety piana miała być kremowa, ale wyszła mieszanoziarnista i mało trwała. Cóż, bywa.

Czuć słód, lekko opiekany, śladowo karmelowy, nawet o śladowych cechach chlebowych, czuć też, uwaga uwaga, chmiel w postaci nieco trawiastej. Nie jest tak źle, choć przednia vienna to też nie jest, szczególnie że obecna jest i częsta w makrolagerach nutka kartonu. Smak jest niestety gorszy. Zbyt niska aromatyczność, stosunkowa wytrawność – piwo reprezentuje wodniste spektrum gatunku rodem z Wiednia. Finisz jest lekko-średnio gorzki, czyli jak na Tychy nawet nawet, niestety łączą się w nim w posmak nuty zboża z kartonem, przez co piwo nie potrafi się jednak wznieść ponad eurolagerową matnię. Tak po prawdzie sprawia wrażenie Tyskiego, w którym ktoś słód lekko opiekł i dorzucił dodatkowej garści chmielu. Tym samym piwo jest wprawdzie lepsze od szeregowego Tyskacza, nadal jednak nie jest przyjemne, głównie z uwagi na finisz, ale i zbyt wysokie nasycenie oraz ogólnie nieciekawy aromat. Wypiłem zresztą jego większe ilości w pewnej knajpie bez wyboru i roli swojej nie spełniło – po paru pokalach męczyło jeszcze bardziej niż na początku. Ciekawe, że w teorii jałowe i wyzbyte charakteru lagery mnie nużą w sposób aktywny vel odpychają, podczas gdy brak wyrazistości ma skutkować w teorii tym, że ich smak będzie ludziom jak najmniej przeszkadzać. Nauka z tego płynie taka – eurolager nie musi być jasny, może również być po wiedeńsku bursztynowy. A dodanie lekkiej opiekaności i garści chmielu do standardowego tyskacza nie uczyni go dobrym piwem. (Ocena: 3,5/10)

recenzje 4603444803103647621

Prześlij komentarz

  1. Sytuacja ze Złotym Pszenicznym jest trochę śmieszna. Niby pszeniczny premium lager, a szkło typowe dla weizena.

    Pozdrawiam,
    Smak Piwa

    OdpowiedzUsuń
  2. Moim faworytem też jest Łagodne Ciemne, choć jak znam życie, większe wzięcie będzie miał, a gdzieniegdzie już ma, Czerwone.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moim faworytem także jest Ciemne Łagodne, zresztą troszkę go w ostatnią sobotę wypiłem ... Pozdrawiam Tomek

    OdpowiedzUsuń
  4. W sobotę postanowiłem porównać Książęce Pszeniczne z Książęcym Złotym Pszenicznym. O ile to pierwsze biorąc pod uwagę cenę i mimo wysokiej jak na pszenicę kwaśności wydało mi się całkiem przyzwoite to złote było dla mnie kompletną klapą. Jak zobaczyłem sugerowaną temperaturę serwowania to od razu czułem, że coś jest nie tak. Było przesłodzone, nijakie z nutą, którą określiłbym jako gnijące jabłka. Miało też bardzo subtelny aromat acetonowy. Z pszenicą faktycznie wspólnego nic nie miało.
    Innych ich wyrobów próbować na razie nie zamierzam.

    OdpowiedzUsuń
  5. I zapomniałem dodać. Skoro złota pszenica to lager to dlaczego zastosowali szkło do pszenicy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest część składowa wielkiej mistyfikacji. Piwo ma wyglądać w szkle jak Paulaner, czyli kojarzyć się ludziom z piwem 'premium', a smakować ma jak Łomża. Taki cel, myślę, temu przyświecał.

      Usuń
    2. Masakra. Widzę, że marketingowcy w dalszym ciągu będą potrafili mnie zaskoczyć. Szkoda tylko, że negatywnie.

      Usuń
  6. Piłem Czerwony Lager i dla mnie jest może ciut lepsze od Gronie (nie ma jakby tu powiedzieć chemicznych posmaków) ale jest kompletnie wyjałowione w smaku. Z resztą nowych Tyskich jakoś nie chce mi się ryzykować :)

    OdpowiedzUsuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)