Sześciopak polskiego craftu 60
https://thebeervault.blogspot.com/2016/03/szesciopak-polskiego-craftu-60.html
Mimo że stylistycznie panuje w tym wpisie spora rozpiętość, to jest jednak element występujący we wszystkich omówionych piwach. Nuty owocowe. Zawsze to jakiś element zespajający.
Pijąc Elektrolit, sour ale z morelami ze stajni Artezana (ekstr. 12,3%, alk. 5,2%), napisałem na Twarzoksiążce, że powinni zdelegalizować chmiel Sorachi Ace. Serio. Bo bez tej pierwotnie japońskiej lupuliny Elektrolit byłby fajnym, lekkim, kwaśnym, rześkim ejlem, mocno morelowym, nieco mniej pomelowym. Byłby gites. Ale niestety, Sorachi Ace wprowadza w całość natrętny komponent koperkowej wody po ogórkach, szczęściem silniejszy w aromacie niż w smaku. Fajnie by jednak było gdyby uwarzono Elektrolit następnym razem z innym chmielem. (5,5/10)
Są krągłe kształty na etykiecie, jest lajk, a raczej w tym wypadku zakup. Epione z Olimpu (ekstr. 15%, alk. 5,9%) jest piwem z dodatkiem skórki pomarańczy oraz liści czarnej porzeczki. Te ostatnie zawsze uważałem za odpadek podczas zbierania porzeczki i nawet będąc małym, ciekawym świata człowiekiem nie wpychałem ich sobie do ust tylko rzucałem bezceremonialnie dżdżownicom na pożarcie, więc nie wiem jak smakują. Wiem za to, że Epione ma nieco niespodziewany bukiet, w którym dominantą stanowi czerwone, bardzo dojrzałe jabłko połączone z czerwoną, owocową herbatą, uzupełnione o delikatną multiwitaminę i silniejsze albedo, a także nutki mydlane. Z jednej strony piwo jest przyjemnie miękkie, z drugiej goryczka ma ściągający, wżerający się w przełyk charakter. I właśnie goryczka obok mydlanych prześwitów mi się nie spodobała, reszta natomiast tak. Rezultat jest średni na jeża. (5/10)
Browar Dukla i kontraktowiec Baba Jaga spotkali się w Wąsoszu i kopu... no ten, podjęli współdziałanie, którego efektem jest angielska IPA o nazwie Wiedźmy (ekstr. 14%, alk. 5,4%). Nie taka zwyczajna IPA jednak, bo wylądowały w niej liście bluszczu, czarci pazur oraz suszona morela. Ta ostatnia miała zapewne wzmocnić tradycyjne dla stylu nuty marmolady, ale raczej je zastąpiła. Nuty ziołowe są praktycznie nieobecne, a ich ostrość jest tymczasem zastępowana przez lekką siarkę. Miętowo-tytoniowy, morelowy, lekko śliwkowy i ziemisty finisz jest wielowymiarową niespodzianką, która potrafi wycisnąć trochę więcej z tego pełnawego, jabłkowego (estry), karmelowego, słodkawego piwa. Polubiłem je po opróżnieniu 2/3 szklanki, kiedy to zapunktowało u mnie jako ciekawa odskocznia dla różnej maści amerykańców. Nawet jeśli za bardzo nie czuć w nim bluszczu ani korzenia. (7/10)
Orange Machine (ekstr. 11%, alk. 4,25%) od Bednar pachnie mocno cytrusami, w tym głównie pomarańczą. Nie dziwi to zważywszy na nazwę i zawartość skórek pomarańczy, z tym że w głównej mierze to chmiele dały mu taki a nie inny charakter. W tle pałęta się trochę zboża, a umiarkowana do średniej goryczka ma trawiasty charakter, ale to jest raczej jednowymiarowe piwo, punktujące za to swoją lekkością i miękkością. Dobre. (6,5/10)
Tak więc nieodpowiedni chmiel psuje Artezanowi piwo, goryczka Epione jest mniej smukła niż pani na etykiecie, Wiedźmy stawiają na konserwatyzm, Bednary na cytrusową nawałkę, Nepomucen wędzi goldena, a filoslawizm jak zwykle przegrywa w zderzeniu z rzeczywistością.

