Bernardusowy piwny ikonoklazm
https://thebeervault.blogspot.com/2016/03/bernardusowy-piwny-ikonoklazm.html
Święty Bernard to z czysto przyziemnego punktu widzenia jeden z najbardziej imponujących świętych. Przymioty duchowe przymiotami duchowymi, ale jego umiejętności organizatorskie, dalekowzroczny zmysł strategiczny i rozmach z jakim działał same w sobie wzbudzają szacunek. Szacunek wzbudza też w piwnym świecie marka St. Bernardus, według niektórych pozostawiająca w tyle zarówno Rocheforty jak i Westvletereny. Czyżby?
St. Bernardus Prior 8 (alk. 8%) oferuje bukiet mocno słodowy (brązowy cukier, karmel, orzechy), owocowy (suszone owoce, figi, nutki winne), a także lekko pikantny. Stonowany w smaku, śladowo słodkawy, z ciemnosłodowym finiszem. Najbardziej uwagę zaprząta ten ostatni, i wraz z ogrzaniem przyjemnie... grzeje. Dobre, choć brakuje mi w nim większej głębi. (6,5/10)
St. Bernardus Abt 12 (alk. 10%) pozostał więc na placu boju żeby mnie zaorać. Byłem sceptyczny, tymczasem... Wino, dużo czerwonego wina. Jabłka, dużo dojrzałych, czerwonych jabłek. Rodzynki. Wiśnie. Karmel. Nawet trochę nut przypominających sherry. Bogate i ułożone piwo. Nieco cierpkie od alkoholu, a jednak eleganckie. Finisz rozgrzewa i pozostawia po sobie nutkę wiśni. No, to jest już inna liga. Znaczy się, bardzo smaczne. Tylko? No, jak na renomę to niech będzie że „tylko”. (7/10)
Jak więc widzicie jestem ostry nie tylko w ocenianiu piw polskich. „I’m not racist, I hate everyone.”