Sześciopak polskiego craftu 56
https://thebeervault.blogspot.com/2016/03/szesciopak-polskiego-craftu-56.html
Z okazji Dnia Kobiet bukiet składający się z sześciu butelek. Nie wszystkie ładnie pachną, ale takie już jest życie.
Milk stout milk stoutem, tymczasem w Double Nygus (ekstr. 19,1%, alk. 7,4%) od kontraktowca Solipiwko w aromacie panoszą się wyraźnie kwaskowe nuty palone. Podszyte jest to delikatną kawą i mlecznością, ale dominuje jednak kwasek. Ale to piwo żyje na szczęście smakiem a nie zapachem. Kawa z mlekiem na tak, laktozowa gładkość na tak, mimo wszystko nieprzesadzona słodycz również na tak, marcepan (po ogrzaniu) na tak, zaś popielniczkowe nuty jednak na nie. Otrzymujemy piwo dobre, choć nie wybitne. (6,5/10)
Potężny Pinkus od Piwoteki (ekstr. 18,5%, alk. 7%) ma potężną, kremową pianę i aromat który zachęca do pierwszego łyka bez zbędnych ceregieli. Wyraźna choć nie dominująca korzenność na przecięciu goździka i gałki muszkatołowej, a nawet anyżu, opiekana słodowość, raczej dyskretny banan oraz posmak śliwki zmiksowanej z suszonymi owocami. Zgodnie z parametrami piwo jest całkiem tęgie i w rzeczy samej jedynym mankamentem jakiego się doszukałem jest jednak zbyt oczywisty woltaż, przejawiający się odczuwalną cierpkością w finiszu. A i tak bardzo dobre. (7/10)
Mocno nachmielony, nowofalowy strong lager – ma to sens? Jak najbardziej. O ile obecność nut oddrożdżowych w AIPA nie jest do końca oczywista i łatwa do nazwania, o tyle ich zupełny brak w poprawnie uwarzonym, mocno chmielonym strong lagerze uświadamia człowiekowi ich zbyteczność. No i pintowska Hoplaaga (ekstr. 15,5%, alk. 6,6%) to właśnie taki mocno chmielony, czysty strong lager o średniej pełni. Piwo bardzo cytrusowe, grejpfrutowe, w mniejszej mierze ziołowe, w dużo mniejszej landrynkowe. Piwo ze średnio mocną goryczką, miękkie i nad wyraz pijalne. Świetna rzecz, takie strong lagery to ja mogę pić. (7,5/10)
Długo nie było nic słychać od Faktorii, ale w międzyczasie dojrzewało amerykańskie barley łajno pt. Alcatraz (ekstr. 20,1%, alk. 9,2%). Cytując klasyka – nie warto było itd. Z początku z piwa bucha ziołowość i kwiatowość granulatu chmielowego zdominowana przez landrynę. Przez to przebija wyraźna migdałowość alkoholowa. Są też estry, ale niezbyt owocowe, bardziej szorstkie, zbliżone do rozpuszczalnika. Niezbyt to przyjemne, choć przymiotnik ‘american’ nie znalazł się tu bez kozery. W smaku raczej wytrawne, wyraźnie chmielowe, zbliżone do imperialnej IPA, z nieco cierpką goryczką. Ani nie ma ciała ani oleistości ani głębi. Taki dość głęboko odfermentowany, nachmielony strong ejl. Taki sobie. (5/10)
Tak więc jak wspomniałem we wstępie, nie wszystkie kwiaty, znaczy się butelki są dzisiaj atrakcyjne, ale bukiet jako całość jednak przekonuje. Paniom polecam weizenbocka z Piwoteki, Hoplaagę mogą dać swoim chopom, a potem wspólnie delektować się Goedemorgen.


