Polska ryżem stoi.
https://thebeervault.blogspot.com/2013/06/polska-ryzem-stoi.html
Przynajmniej takie wrażenie można odnieść biorąc pod uwagę czasowy zbieg premier dwóch polskich piw warzonych między innymi na ryżu. Jednym jest Oto Mata IPA od Pinty, czyli IPA z ryżem w zasypie. Przyznam szczerze że liczyłem bardziej na to, że japońskość tego piwa będzie polegała na doprawieniu go Sorachi Ace, czyli chmielem z kraju kwitnącej wiśni i więdnącego społeczeństwa, tymczasem w piwie wylądowały chmiele z Nowej Zelandii, Australii oraz USA, natomiast Sorachi wśród składników brak. Drugim piwem jest Książęce Jasne Ryżowe, które dostałem wraz z bardzo gustownym kartonem. Początkowo nie chciałem porównywać Tyskiego do Pinty, bo obawiałem się że wynik takiej walki Dawida z Goliatem byłby taki sam jak w Biblii, a nie chciałem brnąć w aż taką tendencyjność, ale jako że wśród piwnej gawiedzi reakcje na Oto Mata IPA są jak na wyrób Pinty nieco powściągliwe, natomiast na Książęce Ryżowe niespodziewanie pozytywne, postanowiłem jednak dopuścić do konfrontacji. Mała uwaga na początku – ryż w zasypie nie dodaje piwu aromatu ani smaku ryżu jako takiego, natomiast czyni piwo bardziej wytrawnym, ergo lekkim.
Oto Mata IPA (alk. 5,2%, ekstr. 14%) to piwo o słomkowej barwie. W pierwszym momencie wbrew pozorom nie buchnął mi w nos chmiel, wyczułem natomiast jasny, zbożowy słód oraz diacetyl, którego obecność ostatnio trapiła mnie w Viva la Wita, tutaj na szczęście nieco mniej oczywisty. A, jest i chmiel, ale trochę kwiatowy, trochę trawiasty, nieco wręcz pieprzny. Całościowo aromat jest bardzo stonowany i absolutnie nie spektakularny.
W smaku jest już nieco bardziej wyraziście. Z początku spora pełnia wraz z ewidentną słodyczą jest kontrowana w końcówce mocną, ryżową wytrawnością (angielskie słowo dry, niemieckie trocken czy też czeskie suhe byłyby tutaj bardziej odpowiednio obrazujące naturę finiszu) i takąż goryczką. Chciano zapewnić równowagę piwu, w moim odczuciu jednak jest rozklekotane, niczym filigranowy wóz z traktorowymi kołami z przodu i z tyłu. Nic konkretnego tychże kół (czyli słodyczy i pełni z jednej oraz goryczki i wytrawności z drugiej strony) ze sobą nie łączy, idą obok siebie. Na dodatek piwo po połowie zaczyna męczyć nadmiarem słodyczy, a poziom nachmielenia aromatycznego nie jest satysfakcjonujący. Niestety, piwo wywiera na mnie męczący efekt. Ciężko się je pije, zamula. W moim odczuciu jest to jedna z trzech najgorszych Pint. A szkoda... (Ocena: 4/10)
Książęce Jasne Ryżowe (alk. 4,5%) miało więc ułatwiony start. Z wyglądu urologiczne, piana mocno dziurawa i się nie chce zbyt długo trzymać. Po odkapslowaniu w nozdrza buchnął... chmiel. Tak właśnie, z Tychów w Polskę wyjechało piwo w którym chmiel aromatycznie dominuje. Baza słodowa jest słabo wyczuwalna, natomiast chmielowość wyraźnie, choć ogółem zapach jest raczej delikatny. Kilku kolegów bloggerów się chyba nieco zapędziło i scharakteryzowało chmielowość w tym piwie jako cytrusową, a stąd i posunęło się do sugestii, że może chmielono po amerykańsku. Niczego nie wykluczam, chociaż wydaje mi się to skutkiem omijania piw niemieckich szerokim łukiem i piciem samych amerykańskich styli. Tymczasem wystarczy wziąć do ręki klasycznego niemieckiego pilsa i porównać z ‘tyskim ryżowym’. Dito! Trawy w cholerę, takiej świeżo skoszonej, z dodatkiem lekkiej cytrynowości. Taki aromat charakteryzuje m.in. chmiele niemieckie. Stawiam na Hallertau, choć nie wykluczam odmiany polskiej.
A jak jest w smaku? Bardzo wytrawnie (tutaj pasowałby przymiotnik bone-dry) od początku do końca, baza słodowa jest wątła i taka właśnie zapewne miała być. Skutkiem tego chmielowość nadaje ton również w smaku a goryczka jest wyraźna, natomiast po przełknięciu przez moment odczuwa się w rejonie gardła obecność żywic chmielowych. Czyli, tak na dobrą sprawę, w Tychach uwarzono coś na kształt pilsa typu niemieckiego. Czy dobrego? Jest to piwo lekkie i łatwo pijalne, jednocześnie jednak niczym nie zachwyca. Jest poprawnie wykonane, zapewne wyszło całkowicie zgodnie z założeniami, ale jest troszkę nudnawe. Niemniej jednak po Korzennym jest to najlepsze piwo z Tychów. No i jest lepsze od Oto Maty. (Ocena: 6/10)
Świat się wali, Kompania Piwowarska uwarzyła lepsze piwo od Pinty ;)
OdpowiedzUsuńOto Mata Ipa MUSI być świeża.
OdpowiedzUsuńOstatnio otworzyłem butelkę z datą przydatności do października, która leżała sobie miesiąc lub dwa w piwniczce i byłem ostro zawiedziony. W smaku i aromacie wyczułem (i dwóch towarzyszy również) salceson/żelatynę. Cała magia tego piwa poszła w pizdu.
Niemniej znałem to piwo świeże z beczki i z butelki i wiem, że piwko jest świetne, tylko data przydatności do spożycia kłamie.
Powinna być też data przydatności do degustacji/wypicia ze smakiem ;-).
Dorwałem kiedyś skwaśniałego Rowing Jacka w dacie z zapasem 3 miesięcy. Piwo roku 2012? "Takiego wała" - bym pomyślał, gdybym nie znał go świeżego.