Loading...

Ten Jeden Pub

Pewnie każdy ma jakiś pub, do którego jest bardzo przywiązany. Nie jest to żaden multitap, nie jest to również zazwyczaj browar restauracyjny. Nie ma i nigdy nie miał w swojej ofercie wyszukanych piw. Jest to prosty pub dla prostych ludzi, a jednak na wspomnienie o nim kąciki ust same wyginają się do góry. Człowiek z zewnątrz zdziwiłby się, co w takim miejscu jest w zasadzie nadzwyczajnego. A jednak - nadzwyczajna jest narracja, jaką nakładacie na to miejsce. Narracj,a która żyje waszymi wspomnieniami.

Rozmyślałem ostatnio nad tym, która knajpa jest dla mnie Tym Jednym Pubem. Okazuje się, że nie jest to żaden bar w mojej miejscowości, mimo że z dwoma łączy mnie bardzo wiele wspomnień. Z racji lokalizacji są to oczywiście miejsca w których spożyłem najwięcej piwa w moim życiu i w których wiele przeżyłem. Ale jednak nie mam do nich aż takiego sentymentu. Nie, mój sentyment łączy się z zupełnie inny miejscem, takim w którym byłem może kilkanaście razy, a mimo to czuję się tam jak w domu.

W pewien listopadowy weekend, z racji wizyty u rodziny Żony na Spiszu nadarzyła się okazja odwiedzenia tego konkretnego miejsca, w którym nie było mnie ładne parę lat. Jest to knajpa położona w samym środku Spiskiej Starej Wsi, po słowackiej stronie granicy. Nie wiem nawet jak się nazywa, choć jest to główna knajpa miejscowości, połączenie pubu, restauracji oraz dyskoteki, każde z nich oddzielone od siebie. Kiedy byliśmy młodsi, jeździliśmy tam czasami z Żoną i jej znajomymi, głównie do pubu, czasami również na dyskoteki. Dyskoteka jak dyskoteka, ciemno jest, baunsy jakieś. Ciekawszy jest parter, czyli pub oraz restauracja, utrzymane w nieco siermiężnym, drewnianym, słowackim klimacie. Stare ławki (bo nawet nie ławy), klejące się od rozlanych napojów stoły. Na nalewaku popradzki Tatran, do tego wybór butelek, z których jedynym niepijalnym piwem było takie z koziorożcem na etykiecie. I nie był to Tatran.

I sporo ciekawych wspomnień. Czy to wtedy, kiedy w trakcie potańcówy w części restauracyjnej piło się pierwszy raz absynt. Czy to wtedy, kiedy miejscowy pijak podzielił się tym co wcześniej wypił z podłogą, dostał szmatę do starcia i niczym zbesztany pies począł wchłaniać z powrotem... zresztą, mniejsza o to. Czy może wtedy, kiedy byliśmy na Spiszu na Sylwestra i zawitaliśmy do Starej Wsi na mocne, przedimprezowe tankowanie. Czy wówczas, kiedy na potańcówę zrobił rajd bohaterski oddział słowackich komandosów, ściągniętych w tym celu z drugiego krańca Słowacji. Zamaskowani, uzbrojeni w karabiny półautomatyczne, sterroryzowali wszystkich gości na ponad godzinę, każąc im stać w bezruchu z rękami wyciągniętymi na blat. Pewien Słowak po jakimś czasie sięgnął po swoje piwo żeby uczynić łyka i dostał w nagrodę z kolby w pysk od policmajstra o ogładzie bandyty. Koniec końców narkotyków nie znaleźli i odjechali hen w dal z łupem zastępczym - DJ'em który miał pirackie płyty. Czy to wtedy, kiedy w trakcie Mistrzostw Świata futbolu wracaliśmy z Żoną z Popradu, w którym ze zdziwieniem odnotowałem, że Słowacy i Czesi się chyba jednak bardzo lubią. Bo kibicując od dziecka Squadra Azzurra, jedząc obiad w meksykańskiej knajpie na deptaku wydałem z siebie okrzyk radości kiedy Włosi strzelili gola Czechom. Przerwałem jednak w pół tonu, czując się nieco nie na miejscu, widząc zmarane miny kelnerów. Później tego dnia do Tego Jednego Pubu w Starej Wsi przyszedł Słowak w trykocie drużyny Włoch. I dostał za to od paru bywalców ostre lanie. W każdym razie lekcję kulturową odrobiłem. Dobrze że na skórze innej osoby.

Jakieś dwa lata temu chcieliśmy ponownie odwiedzić to miejsce. Wiało jednak pustką, byo zamknięte, za to za rogiem był otwarty nowy lokal. Taki z wystrojem piwnicznym, całkiem sympatyczny, ale to nie był Ten Jeden Pub. Wróciłem do domu z niesmakiem. I oto podczas pewnego listopadowego weekendu A.D. 2013 pojechaliśmy tam znowu. Piwnicznego lokalu już nie było. Ten Jeden Pub zaś był ponownie otwarty. I wyremontowany. Miejsce starych obklejonych ławek i stołów zajęły eleganckie skórzane narożniki. Pojawiły się utensylia piłkarskie na suficie i na ścianach, no i płaski telewizor, na którym akurat Arsenal spuszczał łomot jakimś nieszczęśnikom. Nie było już Tatrana. Lany był Smadny Mnich, a do tego plejada butelek, wśród których nie było tego okropnego, utlenionego na miodowo piwa z koziorożcem. Ale coś sprawiło że stare wspomnienia odżyły. To był nadal Ten Jeden Pub, tyle że się nieco inaczej przystroił. W porządku, jak stary przyjaciel który przecież nie przestaje być tą samą osobą mimo zmiany ciuchów. Poczułem się ponownie na swoim miejscu. Poczułem się również nieco staro, odwiedzając miejsce młodości i wtapiając się we wspomnienia. Ale taka już naturalna kolej rzeczy. Wszystko w tym momencie "grało i kolidowało". I nawet ten Smadny Mnich, niby marny eurolager, wchodził jak masełko. Byłem w domu.

A Wy macie swój Ten Jeden Pub?

sentymentalne piwo 4859113887892884387

Prześlij komentarz

  1. El Desmarde ty dupku! Mam wpis o nazwie "Jest takie miejsce" w szkicach i mnie wyprzedziłeś :(

    A tak serio (znaczy z tym wpisem to serio) - fajne są takie wpisy na blogach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Telepatyczną kradzież intelektualną z wyprzedzeniem mam we krwi!
      Pisz po imieniu - szansa literówki znacznie mniejsza ;)

      Usuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)