Loading...

Silesia Beer Fest 2023 – tym razem było inaczej?


„Tym razem będzie inaczej”. Te cztery słowa wpędziły ponoć w bankructwo całą masę graczy giełdowych, nie biorących pod uwagę, że wbrew ich przeczuciom historia może się nie powtarza, za to z całą pewnością często się rymuje. Rzadko kiedy historycznie ugruntowane prawidła ulegają naruszeniu. Mam wrażenie, że w ramach Silesii w 2022 roku sporo polskich browarów oraz kontraktowców wzięło sobie do serca wadliwość powyższej maksymy. Frekwencyjnie Silesia 2021 była jedną wielką katastrofą – smętne miny wystawców, wypatrujących choć paru klientów, błąkających się po niemalże pustej hali, mówiły swoje. Po przepastnej płycie Spodka można wówczas było jeździć rowerem bez obawy o kolizję z innym człowiekiem i miałem wrażenie, że to definitywny koniec festiwalu, mimo że się na nim świetnie bawiłem. Browary też odrobiły lekcję i na kolejną edycję w 2022 roku, która ku mojemu lekkiemu zdziwieniu się jednak odbyła, po prostu nie przyjechały. Wszak nie może być tak, że „tym razem będzie inaczej”.

Błąd ponoć jest gorszy nawet od zbrodni – nie podpisuję się pod tym stwierdzeniem, faktem jednak jest, że nieobecni popełnili duży błąd. Silesia 2022 była frekwencyjnym hitem, atmosfera była świetna, a zarobieni wystawcy mogli uznać poniesione w ramach przyjazdu do Katowic ryzyko za udaną inwestycję.


Pojawiło się pytanie, czy 2022 to była anomalia, czy jednak 2021? Sporo browarów postawiło na to pierwsze. I to był kolejny błąd – frekwencja na tegorocznej edycji dopisała mniej więcej tak samo jak rok temu. Nawiasem mówiąc – jeden błąd to tylko błąd, ale drugi taki sam błąd z rzędu to już zalążek nowego paradygmatu. Ale to w ramach dygresji.

Analizując wstecz (wiadomo, analiza wsteczna zawsze skuteczna) należy uznać nieudaną frekwencyjnie edycję w 2021 roku za okołopandemiczną anomalię, a sytuację, w której przy około 20 wystawcach piwnych popołudniami praktycznie każdy z nich ma bezustanną kolejkę w przedziale od dwóch do kilkunastu osób, to jest norma. Trzeba przy tym pamiętać, że czasy craftu jako hipsterskiej mody minęły – teraz na takie festiwale przychodzą nie wymuskane dandysy ze stylizowanym wąsem, tylko ludzie od sasa do lasa, którzy chcą zażyć dobrej, imprezowej atmosfery i napić się do tego piwa na wysokim poziomie. Silesia ma widocznie już na tyle ugruntowaną markę, że metodą poczty pantoflowej termin imprezy roznosi się w sposób, gwarantujący optymalną frekwencję. Optymalną – bo ludzi było tyle, że zadowoleni byli zarówno wystawcy, jak i zwiedzający.


Pod względem promocji jednak niespecjalnie się wysilono – kilka bilbordów na mieście oraz dwa posty na oficjalnym FB organizatora w kwietniu i łącznie siedem od początku roku to trochę mało, szczególnie zestawiając to z promocją, jaką otoczone są konkurencyjne WFP oraz WFDP. Można więc było zrobić więcej i być może trzeba będzie, jeżeli na przyszłą edycję zgłosi się większa liczba wystawców. Na chwilę obecną starczyło w sam raz i festiwal można ogłosić sukcesem praktycznie w każdym wymiarze.


Program sceniczny był okrojony, a zarazem na tyle ciekawy, że miałem wrażenie, że występy zgromadziły większą publikę od analogicznych wydarzeń na frekwencyjnie znacznie większych festiwalach w Warszawie oraz we Wrocławiu. Piwny Masterclass, czyli publiczna degustacja na scenie w wykonaniu ludzi z publiki, był bardzo udany, zresztą prowadzący go Majkel Chmielobrody to zwierzę sceniczne numer jeden polskiego craftu. Ja z kolei zaliczyłem mój najbardziej udany niemuzyczny występ sceniczny w ramach publicznej rozmowy z Tomkiem z Piwnych Podróży o piwnych podróżach. Bez skryptu, bez spiny, w stylu rozmowy dwóch dobrych kumpli w knajpie. Feedback był bardzo pozytywny, nie brakowało też pytań od publiki. Mam wrażenie, że takie rozmowy są znacznie ciekawsze i bardziej angażujące od prelekcji. Potem były jeszcze polskie stand-upy. Ograniczę się do stwierdzenia, że tak samo, jak są ludzie słuchający reggae, tak są i tacy, którzy lubią polskie stand-upy. Należy się z tym pogodzić.


Zetknąłem się (poza festiwalem) z krytyką listy wystawców – że mało atrakcyjna. Okej – z uznawanych obiegowo za krajową craftową czołówkę mało kto się pojawił. Patrząc jednak na trzeźwo (hehe), to czy na hipotetycznych stoiskach Nepomucena, Artezana, czy nawet Pinty napiłbym się lepszych piw, niż u Hajera, Redena, na Dzikim Wschodzie, czy u Browaru Tarnobrzeg? Z całym szacunkiem, ale nie. Najwyżej równie dobre. Tak więc jakościowo niczego mi nie brakowało – wręcz po jakimś czasie się zastanawiałem, kiedy w końcu gdzieś znajdę jakieś kiepskie piwo, bo to się robiło wręcz niepokojące, że mi wszystko po kolei smakowało.

Na koniec więc kilka słów o piwach.


Browar Hajer
Zelter to klasa, topka polskich pilsów. Świeżutki, gorzki, bez nut kukurydzy i innych przeszkadzajek. Bardzo dobrze wypadła Hazy IPA Idaho7, tropikalno-cytrusowa, ale zarazem gorzka, z goryczką na poziomie pilsa. Czyli da się jednak zrobić gorzkie piwo w tym stylu (7/10). Za równie udany uznaję Bock Coffee Cold Brew – trzeba było mu się dać trochę ogrzać, wówczas chlebowo-orzechowa baza dochodziła do głosu, zaskakująco dobrze łącząc się z tylko odrobinę fasolkową kawą (7/10).

Lubrow
Bretts In Keller przez wiele osób został uznany za piwo festiwalu. I faktycznie, przyjemna dzikość na kellerbierowej bazie, której zostało trochę ciała, w połączeniu z delikatnym kwaskiem, była bardzo efektowna (7/10). Bardzo udana była też przywieziona warka catharina sour Azedo Frutado. No i jeszcze Porterito – porter lany z pompy, co nie ma sensu moim zdaniem przy piwach mocnych, ale przy porterach tej wagi już jak najbardziej ma. Kremowość tekstury wygładziła kwaskowość dodanej kawy, zaś nuty czekoladowe tworzyły efekt deseru bez słodyczy – piwo jest wytrawne. Bdb. (7/10)


Reden
Pierwsze nowofalowe piwa z dużego Redena były moim zdaniem niezbyt udane, tym bardziej cieszy forma NZ Australian Pale Ale – piwo bardzo rześkie, dużo w nim spalin i trochę przecieru z żółtych owoców tropikalnych, aż po półwytrawny finisz. Bardzo świeże i rześkie piwo (7/10). Porter Bałtycki z Kawą to połączenie likieru czekoladowego z niefasolową kawą oraz wyraźną palonością. Porter podstawowy i tak jest już mocno palony; dodatek kawy przekierował piwo jeszcze bardziej w stronę RISa, ale i jednowymiarowości (6,5/10). W przypadku Portera Bałtyckiego z Płatkami Dębowymi jest to mniej odmieniony przez dodatek trunek. Na szczęście płatki dozowano z umiarem, wskutek czego z jednej strony nie ma nielubianego przeze mnie efektu sernika rozwalonego po parkiecie, z drugiej pojawiła się lekka taniczność kontrująca słodycz piwa, uszlachetniając je. Wyśmienita sztuka (8/10).


Reden zresztą zadbał również o inne atrakcje – przywieziono mikrowarzelnię o wybiciu 1,2hl, zrobiono pokaz warzenia piwa oraz serwowano klasowego pilsa z tanka. A jak ktoś chciał kolejnego świetnego pilsa, to po sąsiedzku na stoisku Browariatu polewano Mazaka Extra Horke – duża liczba pierwszorzędnych pilsów na festiwalu zawsze cieszy.

Dziki Wschód
Hoppy Grodzisz uwarzony wespół z Brofakturą, ficzuring Smaki Piwa, Same Krafty, Polish Hops i last but nor least Arecki Bez Bloga, to kapitalna pozycja – chmielona, ale nie do przesady, wędzona, ale nie do przesady, rześka do przesady (7,5/10). Wild Wild East Peated okazał się wyśmienitym dzikusem – stonowanym i eleganckim. Spodziewane uderzenie torfem nie nastąpiło (i dobrze), ten aspekt uzupełniał tło. Przyjemna dzikość unosiła się nad lekką cielistością łamaną cierpką nutą skórki owocowej, co mi też bardzo spasowało, cymes (8/10). Polaryzował Hastiin, czyli pastry grodziskie. Mnie się kojarzyło z wędzonym sernikiem i uznałem je za niepijalne; Ania stwierdziła, że to najsmaczniejsze piwo na festiwalu. No ale ona też zjadła wielkiego karalucha na stoisku Gastrobaków, więc w sumie pasuje.


Brokreacja
Na początek poszedł Hermit, świeży, świetny west coast, cytrusowy i skórkowy, a zarazem wytrawny, wręcz suchy. Ananas i brzoskwinia uzupełniały, a nuty paliwa lotniczego i podbita goryczka domykały dzieło (7,5/10). Tak samo wysoki poziom reprezentował Timber, north west hemp APA, czyli że z ziołem. No i faktycznie pełno tutaj było nut zielska, ale nie dusząco skunksowego, tylko świeżo ziołowego (w sensie ziół pozakonopnych). Świetna sprawa (7,5/10).

Trzech Kumpli
Our New IPA Needs No Introduction Citrus Session Juicy IPA (za niedługo nazwy niektórych piw będą zajmowały pół akapitu) zgodnie z nazwą było mega cytrusowe na modłę całych owoców razem ze skórkami, mocno skórkowe, wybijał się grejpfrut. Do tego średnio mocna goryczka; bardzo dobre (7/10). Pink Boots 2023 to słodkawy, mocno owocowy, kremowy i soczysty juicy fruit z nutami mango, ananasa, cytrusów i kwiatów, umiarkowanie gorzki, bardzo smaczny (7/10).


Tankbusters
Wciąż mętne ipki sygnowane tą nazwą to pewna sprawa. Book Of Hops vol. 2 to nad wyraz soczyste piwo, dużo diesla, trochę aromatycznych cytrusów i białego grona. Wprawdzie goryczkę można było podkreślić odrobinę bardziej, ale i tak bardzo smaczne (7/10).

Browar Tarnobrzeg
Ipek nie kosztowałem, ale opinie współbiesiadników były im bardzo przychylne. Wheatart z kolei to polskie piwo nr 1 w kategorii mocno chmielona pszenica, a Santarosa jest polskim piwem nr 1 w kategorii wiosna. Chyba żadne piwo, które piłem, tak mocno mi się nie kojarzy z wiosną właśnie, jak ten weizen z dodatkiem płatków róży. Wszystko idzie w dobrym kierunku – piwa są dopracowane, a obecność Agnieszki w browarze sprawiła nawet, że w końcu zacząłem oglądać stories na facebooku, i to z pełną uwagą.


Kierunek jest zresztą – jak już wspominałem niedawno na moim profilu – bardzo ambitny. Latem tego roku Browar Tarnobrzeg startuje z nowym browarem, który pod względem możliwości produkcyjnych będzie na poziomie mniej więcej 2/3 Pinty, co jak na polski craft jest potężnym przedsięwzięciem. Gdzieś w okolicy środka wakacji można się więc spodziewać w Tarnobrzegu wielkiej fety, na którą trzeba się będzie wybrać. Tymczasem trzymam kciuki!

Jako rzekłem, Silesia Beer Fest był imprezą bardzo udaną, ze świetnymi ludźmi, świetną atmosferą i świetnymi piwami. Pod względem atmosfery może konkurować z Warszawskim Festiwalem Piwa, jest to więc w moim odczuciu polska topka festiwalowa i mam nadzieję, że festiwal zostanie z nami już na stałe.

Silesia Beer Fest 2023 6174137672345888068

Prześlij komentarz

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)