Loading...

Imperial IPA – Szwecja vs. Norwegia

Jedno ze spotkań na szczycie. Dwóch mocarzy, z czego jeden nie dość że w dwa razy mniejszej butelce niż drugi, to w dodatku słabiej alkoholowy. Dawid i Goliat? To się okaże. Imperial IPA to dość wymagający styl, szczególnie dla konsumenta. Dobrze uwarzony potrafi zachwycić kontrastem ciężaru i gęstości z rześkim, tropikalnym aromatem. Uwarzony źle przymula. Zobaczmy jak sobie z tym gatunkiem poradziły norweski Ægir oraz szwedzki Nynashamns.

Ten drugi browar ma u mnie bardzo wysokie noty ze względu na swojego pysznego bittera. Dragets Kanal Dubbel IPA (alk. 7,7%) jest nazwany po kanale w szwedzkiej prowincji Södermanland. W Średniowieczu był jeszcze cieśniną, ale od wtedy poziom wody opadł o trzy metry (zagwozdka dla sekciarzy od zmian klimatycznych), tak że trzeba było w końcu kopać kanał, żeby umożliwić dalszy przepływ statkom. Może dlatego buteleczka jest taka mała jakby się skurczyła?

Piwo deklaratywnie jest bardzo mocno chmielone (Chinook, Amarillo, Cascade i Nelson Sauvin), między innymi za pomocą techniki hopback. Zapach jest raczej niespodziewany. Po początkowej fali tropikalno chmielowej (m.in. liczi i ananas) staje się bardziej kwiatowy w estrowy sposób, słodowy (karmelowy, a nawet orzechowy), śladowo miodowy (miód jest w składzie) oraz owocowy, wręcz śliwkowy. Ciężka i słodka woń, która mi się bardziej kojarzy z belgijskim koźlakiem dubeltowym niż IIPA.

W ustach okazuje się, że piwo jest w miarę gęste, ale nie ma spodziewanej treściwości ani wybitnie mocnej goryczki. Wrażenie ogólne jest takie, jakby ktoś goryczkowo przychmielił nie do końca wyrazistego belgijskiego stronga i wyzbył go typowej dla piw belgijskich przyprawowości. Jedyne czego się tutaj spodziewałem i zarazem zastałem, to lekka słodycz oraz rozgrzewająca końcówka. Podobny brak związku czułem w przypadku Emelisse DIPA, choć samo piwo smakowało inaczej. (Ocena: 6/10)

Ægir Ratatosk Double IPA ma więcej alkoholu (9%), no i jest go dwa razy więcej. Ciężko jest znaleźć cokolwiek na jego temat, natomiast nazwany jest po wiewiórce, która w nordyckiej mitologii jest posłannikiem przemieszczającym się po drzewie Yggdrasil, na którym znajdują się wszystkie istniejące światy (Asgard, Midgard etc.). Biorąc pod uwagę aromat piwa, Yggdrasil musiało być palmą, bo z nordyckimi klimatami się nie kojarzy wcale.

Po otwarciu butelki dostałem zrazu w nozdrza owocem mango, po którym na następnym planie nadchodzi dojrzały ananas, a w tle majaczy grejpfrut. Jeśli nie liczyć delikatnej sosnowości, to intensywny aromat jest całkowicie zdominowany przez koktajl z owoców tropikalnych.

Smak jest odbiciem aromatu – czuję się jakbym pił sok z owoców tropikalnych ze szczególnym wskazaniem na ananasa. Tyle że jest to sok gęsty i oleisty, a przy tym mocno alkoholizowany i rozgrzewający. Słodowość jest, poza solidnym ciałem oczywiście, odczuwalna w smaku tylko marginalnie w postaci nutek landrynkowych, które się jednak zlewają z owocowością w jedno. Dopiero po wypiciu dobrych paru łyków dotarło do mnie, że (grejpfrutowa) goryczka w tym piwie jest wprawdzie mocna, ale nie w szczególny sposób. Dowodem na to jest właśnie, że jej charakter nie narzucił mi się od razu.

Ratatosk deklasuje bez dwóch zdań konkurenta ze Szwecji. Jest piwem masywnym, ciekawym, absolutnie tropikalnym. Niezbyt złożonym, ale w swojej tendencyjności ze wszech miar udanym. Na Karaibach się takie coś powinno pić zamiast rumu. No dobra, na zmianę z rumem. (Ocena: 8/10)

recenzje 5342359493661334029

Prześlij komentarz

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)