Wurszt i kiwi od Pinty
https://thebeervault.blogspot.com/2014/06/wurszt-i-kiwi-od-pinty.html
Czasami Pinta nie kopie po zadku... cóż, biorąc pod uwagę ilość i różnorodność wypustów, naturalne jest że znajdą się między nimi niewypały. Tak też jest według wielu z dwoma ostatnimi pintowskimi piwami, które dla kontrastu do wielbionego pod niebiosa Imperatora Bałtyckiego, zostały przez piwną brać przyjęte z rezerwą. Nie myli się tylko ten kto nie próbuje, fajnie więc że obydwa piwa przecierają szlaki w Polsce, szczególnie Das IPA, piwo na czystych, aryjskich chmielach. Ucieszyłem się również na Oki Doki, które ma być odpowiednikiem świetnej Pierwszej Pomocy, tyle że z nowozelandzkimi chmielami.
Pinta Das IPA (alk. 5%) to ciekawy eksperyment, który mógł się dobrze udać, jako że nowofalowe niemieckie chmiele dają jak najbardziej radę, dowodem czego chociażby świetna Nøgne Ø Mandarina IPA bądź bardzo dobra German IPA od Camby. Osią krytyki wobec Das IPA był sprawiający według wielu wrażenie przypadkowego dobór chmieli. Coś pokroju 'dajemy tyle różnych ile wlezie i zobaczymy co z tego wyjdzie'. W związku z tym w piwie m.in. wylądował TNT, który sam w sobie jest już mieszanką chmieli, wybór więc faktycznie był zastanawiający. Pozostałe lupuliny to Mandarina Bavaria, Fantasia, Hallertau Cascade oraz Polaris. Aromat to mieszanka landrynkowych nut słodowych z mandarynkowo-cytrynowymi chmielami. Czuć nową falę, czuć też że to nie jest Ameryka. Bo i nie miała być. W smaku dochodzą do tego metaliczne nutki które w piwach z niemieckim chmielem lubią od czasu do czasu występować, wyraźna słodycz oraz dość sucha, niemiecko-pilsowa goryczka, tyle że ciut mocniejsza niż w niemieckich pilsach. Tyle tutaj piszę o pilsach, i to nie bez kozery. Aromatyczność chmieli w Das IPA poczyna zanikać kiedy tylko piwo znajduje się w ustach, przybierając formę rozcieńczonej herbatki cytrynowej, stąd ciężko nazwać je bombą chmielową. Biorąc pod uwagę intensywność goryczki i profil słodowy, Das IPA jest piwem w istocie podobnym do północnoniemieckiego pilsa, od którego jest wszak pełniejsze oraz słodsze. Chmiel jest uwypuklony, goryczka nieco szorstka i podobnie zalega. Niezbyt mi to podchodzi, i to głównie przez słodycz, za którą nie idzie aromatyczna słodowość. Takie toporne to cuś. (4,5/10)
Pinta Oki Doki (alk. 4,3%) też dostała od piwnej braci swoje po uszach. A to że płaskie, a że nijakie, a że nie ma nut nowozelandzkiego chmielu. No cóż, złe nie jest, i zgodnie z deklaracją na etykiecie niczego nie urywa. Tyle że jest cały szereg czeskich pilsów które też niczego nie urywają, a na swój sposób potrafią być porywające. Tutaj mamy połączenie czystego profilu słodowego, lekko ciasteczkowego, z chmielem. Fakt, że nie ma tutaj białych winogron, agrestu, trawy, limonki i całego tego zielonego tałatajstwa które zazwyczaj jest oczekiwane po nowozelandzkich chmielach. Tyle że mam w domu własnoręcznie uwarzone amber ale, w którym pływają sobie związki aromatyczne z chmieli Motueka, Kohatu, Waimea i Green Bullet (Oki Doki ma dodatkowo jeszcze Pacific Gem i Pacific Jade), no i aromat jest mocniejszy niż w Oki Doki, ale profil chmielowy jest podobny, czyli w pierwszym rzędzie kwiatowy, w drugim nieco cytrusowy. No, z pewną dozą fantazji jakieś ślady limonki jeszcze można znaleźć. Nie to jest moim zdaniem problemem Oki Doki. Problemem jest to, że ta kompozycja, to połączenie słodkawej, ciasteczkowej słodowości z tymi kwiatami nie działa jak powinno, a w dodatku kończy się mocną, zbyt zalegającą goryczką. Poszczególne elementy nie współgrają ze sobą, jeśli miałbym Oki Doki określić jednym słowem, byłoby to ‘wymuszone’. Nie jest złe, ale Strażackie albo Jurajskie z Ostropestem, piwa w podobnej kategorii, zjadają je na śniadanie. Pierwsza Pomoc była też dużo lepsza. Szkoda, ale jest to kolejne doświadczenie, tak dla pijącego jak i dla twórców. (6/10)
Tym razem nie udało się mnie zadowolić, ale Pinta pozostaje rodzimym browarem, na którego nowe wypusty czekam z największym zaciekawieniem.
Ciekawa opinia, bo ja miałem odwrotnie. Czyli DasIPA niczym mnie nie zaskoczyła, także in minus. Spodziewałem się bogato nachmielonego pilsa i go dostałem. Takiego niemieckiego, jahwol! W OkiDoki jednak mi tych aromatów zabrakło. Pacific Pale Ale to pachniało jednak...
OdpowiedzUsuńCzyli mam tak, że rozczarowanie względem oczekiwań wpływa na moją ocenę. Bo obiektywnie OkiDoki faktycznie jest chyba lepsze. Ale Jurajskie z chwastem najlepsze.
PS Ja nie jestem piwowarem, ale czy nie może być tak, że aromatyczne chmiele lepiej sprawdzają się w ejlach z tym ich owocowym podbiciem? Ani mnie żaden pils chmielony nowofalowo do siebie nie przekonał, ani ( a nawet przede wszystkim!) żaden eil chmielony tradycyjnymi odmianami. Taki genialny stout jak Lublin to Dublin też, jak dla mnie, sporo traci przez ten Lublin.
Właśnie Jurajskie z Ostropestem przeczy takiej teorii, tak samo AM Lager ze stajni Kocoura, przynajmniej kiedy go piłem parę lat temu. Kwestia gustu myślę, ejle tradycyjnie chmielone, typowo angielskie, to ja bardzo lubię.
UsuńKocoura nie piłem. Lagerowi mocne nachmielenie na pewno nie zaszkodzi. Pytanie tylko, czy będzie tom "pole do popisu" dla dla aromatycznych chmieli tzw "nowofalowych". Czuc cytrusy w Strażackim i , szczególnie, w Jurajskim.Czyli faktycznie - reguły nie ma, Chmiele tradycyjne angielskie w eilach to zupełnie inna historia Fuggle czy EKG jak najbardziej mi w typowych wyspiarskich piwach podchodzą, ale też ich profil aromatyczny nieco się różni od tych z kontynentu - niemieckich, polskich, Żateckiego. Te kontynentalne miałem na myśli, pisząc "tradycyjne" .Przynajmnie ja mam takie odczucia.
UsuńHmm, to pewnie zależy od piwa. Ale na Styrian Goldings np. mi bardzo smakował, podoba mi się również połączenie czeskich i amerykańskich odmian w IPA, np. w Raptorze. Może dlatego, że goryczka żatecka jest nad wyraz przyjemna. No ale fakt, wtedy kontynentalny idzie zazwyczaj na goryczkę tylko.
Usuń