Zakopiańska Watra
https://thebeervault.blogspot.com/2014/01/zakopianska-watra.html
Będąc w odwiedzinach w rodzinnych stronach mojej Żony ciężko było się oprzeć wizycie w młodziutkim browarze restauracyjnym Watra w Zakopanem. To znaczy – lokal stoi w tym miejscu już od jakiegoś czasu, novum jest zamontowanie warzelni. Fajny pomysł i chyba z góry skazany na sukces, jako że najbliższa konkurencja znajduje się dopiero przy Nowym Targu, zaś ściągająca tłumnie do Zakopca co weekend korpohipsterka potrafi się z pewnością narkotyzować sformułowaniami „piwo niepasteryzowane”, „bawarskie receptury” oraz „na bazie wody z Tatrzańskiego Parku Narodowego”. Smak piwa nie ma większego znaczenia, większość ludzi spija z kufli image i wyobrażenia.
Parę złośliwości na początek – skoro „otwarcie warzelni” miało miejsce 24.10. to jak to jest możliwe, że piwa były od razu dostępne? No i czemu akurat niskochmielowe piwo pszeniczne jest na stronie internetowej zachwalane jako gratka dla wielbicieli chmielu? Czemu piwo marcowe według marketingowców odpowiedzialnych za prezentację internetową browaru jest piwem typowo kobiecym? Czyżby nawiązanie do typowo kobiecego, filigranowego charakteru Oktoberfestu? Z drugiej strony plus za szczerość – w ofercie nie ma pilsa, jest za to helles, które jest reklamowane właśnie jako nisko nachmielony helles. Większość innych browarów restauracyjnych w Polsce też sprzedaje hellesa, tyle że tytułuje go niesłusznie mianem pilsa. Konkretne jaja znajdują się jeszcze na profilu fejsbukowym. Dowiadujemy się tam, że piwo jest warzone "według kilkusetletniej receptury" (szczególnie prabawarskie miodowe zapewne), misją zaś jest "wskrzeszenie piwa, jakie zniknęło wraz z odkryciem konserwantów." Trzeba tutaj przyznać że potraktowano sprawę konsekwentnie. Otóż podstawowym konserwantem piwa jest chmiel, zaś parę linijek niżej dowiadujemy się że w Watrze piwo warzą tylko z wody, słodu i drożdży, no i jeszcze oczywiście miodu w przypadku miodowego. "Poza tym - nie dodajemy do niego nic." No, skoro nic, to chmielu nie dodają, więc konserwantów faktycznie ni mo. No i jeszcze mały cymesik ze strony www: "Spróbujesz i nie będziesz chciał wyjść. Chociaż będziesz mógł, ponieważ po naszym piwie nie będziesz miał ani zaburzonej równowagi, ani kaca na drugi dzień. Bez względu na to, ile go wypijesz. Tak." Nie.
Do Zakopanego wybraliśmy się w pierwszy weekend nowego roku, w okresie kiedy do stolicy polskich gór zjeżdżają masy Rosjan, żeby w naszych stronach świętować prawosławne Boże Narodzenie. Tyle co w sobotę przed Trzech Króli w Zakopanem to ich chyba tylko w Bułgarii nad morzem widziałem. Nie powiem, podoba mi się to. Raz że lubię Rosjan, dwa że zawsze mi ciepło na sercu kiedy zagraniczni turyści wybierają akurat nasz kraj na miejsce wypoczynku. Tyle że w tym wypadku kompletnie tego nie rozumiem. Jeśli ktoś w post-sowietach ma kasę na SUV-a marki BMW czy Mercedes, to z pewnością stać go na przejechanie dodatkowego dnia w Alpy austriackie bądź włoskie. Ceny niewiele wyższe, a standard bez porównania. Być może po prostu chcą zaznać wyższego komfortu niż u siebie a jednocześnie czuć się nadal dość swojsko, wśród innych Słowian. No to Podhale łelkom tu.
W Watrze też miałem wrażenie że stanowili większość klienteli. Lokal był napakowany do imentu (szacuję że spokojnie 200 osób), wszystkie stoliki pozajmowane, gwarno strasznie i wszędzie pełno charakterystycznych dla wschodniej słowiańszczyzny zmiękczeń samogłosek. Szczęściem paru Rosjan zwolniło akurat stolik kiedy weszliśmy do lokalu, bo inaczej chyba byśmy nie usiedli.
Co do Watry jako browaru, jedno jest póki co pewne – przy utrzymaniu obecnej jakości piw z tej watry kiełbasek nie będzie.
I to mimo że takowe wraz z szaszłykami i innymi mięsiwami smażą się na ruszcie zaraz przy wejściu, co stanowi dla mnie niezmiennie pociągający widok kulinarny, wypatrywany z tęsknotą gdziekolwiek w Europie mnie akurat zawieje. Na tym się w zasadzie kończyły pozytywne wrażenia estetyczne. Całościowe wrażenie wystroju sprowadza się do starego porzekadła – typowi Górale. Kasy w brud, gustu zero. Jak w Czikago. Wszechobecność drewna można było założyć, i jest to jak najbardziej pozytywny krok, ale począwszy od wielkich LED-owych tablic na zewnątrz informujących że Watra to fest tancbuda, po krzykliwie kolorowe, okropne witraże wewnątrz i pasujące jak pięść do oka witrażowe lampy Tiffanyego, plus pośrodku parkiet (zrozumiałe), oświetlony również w trakcie pory obiadowej wielokolorowymi lampami (uch...), nad którym majestatycznie góruje disco-kula – oczy same wędrują ku posadzce. Drewnianej, na szczęście. Kicz z Krupówek znajduje tutaj swoje przedłużenie. Warzelnia mało w Polsce popularnej firmy Salm umieszczona jest zaraz po prawej od wejścia, a po drodze do instalacji sanitarnych mija się oszkloną leżakownię. Wchodząc w głąb lokalu dociera się za wspomnianym mięsiwem na ruszcie do bardzo dużej sali z parkietem i masą stolików. Obsługa mocno zabiegana, co nie dziwi, ale miła i uczynna. Karty dań z ciupagą są mocno rozbudowane, a ceny zaskakująco humanitarne. Być może to dlatego, że Watra znajduje się na początku ulicy Zamoyskiego, będącej przedłużeniem Krupówek, ale już nie deptakiem. Ruch pieszy w tym miejscu był znacznie niższy niż na Krupówkach, ale jak już wspomniałem – wnętrze było i tak napakowane ludźmi.
Jak wieść gminna niesie, za kotłami warzelnymi krząta się piwowar zamkniętego w zeszłym roku Browaru Południe. Rzec by można – człek doświadczony, który wie jak zrobić fajne piwo (śp. Południe Stout), a nie obdartus z ulicy któremu wciśnięto do ręki siłą instrukcję obsługi sprzętu ze słownym poleceniem: „Masz, uwarz coś, wsio tu pisze!” Otóż nic bardziej mylnego. Piwo w Watrze jest kiepskie.
Watra Helles (ekstr. 12%, alk. 4,7%) to cienkie piwo o wątłym ciele, delikatnej chlebowej słodowości i równie delikatnym, zbożowym posmaku. Goryczki w zasadzie nie ma tu wcale, za to w finiszu czai się nieprzyjemny cierpki akcent, prawdopodobnie pochodzenia alkoholowego. Wodniste pitu pitu, dobrze że świeże, bo inaczej byłoby chyba zupełnie niepijalne. Koledzy po klawiaturze swego czasu znaleźli tutaj DMS, ale ani ja ani moja Żona, chodzący detektor aromatu kukurydzianego, niczego takiego nie wyczuliśmy. Z tym problemem się więc prawdopodobnie uporano, ale piwo nadal jest marne. (4/10)
Watra Pszeniczne jest niewiele lepsze. Czuć biszkopt, banana i nutę lakieru do paznokci. Ta ostatnia miesza się w lekko kwaskowym smaku z bananem i ostrawymi drożdżami, za sprawą czego piwo jest mało harmonijne, a przy tym swoją drogą i tak mocno wodniste. (4/10)
Watra Miodowe jest najlepszym piwem z podawanych czterech, co jest bardzo wymowne. Jest słodowym piwem z ciut kwiatową nutą miodu, w smaku również nieco bardziej słodowe niż miodowe, słodkie, ale nie przekracza progu tolerancji. Lekka goryczka w zasadzie wystarcza do balansowania takiego poziomu słodyczy. Jest gładkie i jako jedyne z czterech w miarę pełne. Szkoda że za piwami miodowymi nie przepadam, ale z pewnością jest w Polsce całe multum gorszych od watrzańskiego. (5,5/10)
Watra Marcowe vel Miodowe bez miodu ma słodowy zapach z nutką przypalonego cukru oraz słodowy smak. Przy tym jest jednak zaskakująco wodniste, bez konkretniejszego ciała słodowego charakteryzującego ten styl. Tak jak Helles, jest bardziej cierpkie niż gorzkie, ale ta cierpkość jest tutaj silniejsza i mocno męcząca. Frajdy z picia nie miałem tu wcale. (3,5/10)
Czyli co – klapa? Bynajmniej. A to za sprawą jedzenia i cen. Piwa są po 9zł za pół litra, ja wziąłem zestaw 4x0,25l za 20zł. Jedzenie mieści się w przedziale 15-50zł za drugie danie, przy czym nawet w dolnych rejonach cenowych można liczyć na jakościowy wypas. Pierogi z mięsem (15zł za 10 sztuk) bardzo dobre, ale mielone kotleciki baranie z gałuskami, w sosie śmietanowo-podgrzybkowym (20zł) to rewelacja. Tak dobrze przyprawionej baraniny (bodajże kmin rzymski, coś w ten deseń) nie jadłem już bardzo dawno. I zastanówmy się w takim razie dokąd iść w centrum Zakopanego jeśli nie do Watry. Jedzenia tańszego raczej nie będzie, lepszego też pewnie nie, co najwyżej równie dobre. Piwo w Watrze jest kiepskie, ale na Krupówkach króluje jeszcze gorsze, czyli Tyskie. Dopóki więc w stolicy polskich Tatr Watra jest jedynym browarem restauracyjnym (konkurencja, czyli Nosalowy Dwór na ul. Balcera ma zostać otwarta nie prędzej niż w 2015 roku), a jednocześnie nie ma restauracji z porządną ofertą piwną, Watra pozostaje chyba nie pobita. I z tego powodu – paradoksalnie, mimo kiepskiego piwa – Watrę byłbym skłonny polecić. A zmotoryzowanym zasugerować wypad do pobliskich Szaflar.
Jeśli piwo w Zakopanem, to raczej Żywiec Porter, który jest tu w bardzo wielu miejscach. Czasem nawet lany. No i na zimę lepszy, niż jakieś pszeniczne.
OdpowiedzUsuńTo w takim razie rzeczywiście lepszy wybór. Mi się w trakcie spaceru w oczy rzucało wszechobecne Tyskie, rodzynkiem był "Miłosław Niepasteryzowany" (?).
UsuńDzięki nowej linii Polskiego Busa do Zakopca można teraz dojechać za 10-12 zł więc myślałem o wyprawie "na piwo", ale z tego co piszesz to nie ma się co spieszyć. Może z czasem piwowar się rozkręci i/lub przekona właścicieli do ciekawszych i lepszych piw bo czytając te kwiatki z wprowadzenia to chyba z właścicielem i jego doradcami jest problem :)
OdpowiedzUsuńDo lepszego nie ma co przekonywać, lepsze po prostu trzeba uwarzyć. Umieć uwarzyć i się do tego przyłożyć. Myślę że z tym jest największy problem. Jak stworzy Marcowe i Pszeniczne chociażby na poziomie Bierhalle, to może myśleć dalej. Bo na chwilę obecną, jeśli piwa w Watrze są probierzem jego umiejętności, to każdy styl zmaści.
Usuńlepszego jedzenia nie bedzie?!
OdpowiedzUsuńa tys u Mistrza Sabały był?!
albo w Redykołce?!
Panie!!!
:) Sabała rządzi [z doskonały hauskami na czele i IDEALNEJ [wzorzec z Sevre] ZUPIE CZOSNKOWEJ .
Dobra, w takim razie trzeba będzie spróbować, dzięki za rekomendacje. Pomyślmy, ostatnim razem w Zakopcu byłem jakieś 8 lat temu, no to jak Sabała będzie miał otwarte w 2022 roku, to się może skuszę ;)
UsuńHehe,no ja Ci powiem, że Sabała jest chyba stary jak świat. Bardzo długo tam to jest i zawsze ilekroć jestem w Zakopcu muszę wejść tam i kupić HAUSKI z BOCZKIEM i ZUPA CZOSNKOWA. Zupa ostra i konkretna poodbnie jak mocarne kluchy z delikatnym boczkiem. Moi rodzice i zajomi zwykle biorą inne rzeczy i teżchwalą. No ale ja wolę swój stały zestaw - tylko od nich próbuję po kęsie - więc nie pamietam jak z jakością innych rzeczy. No ale raczej musisz się nastawić na "zestaw mączny" bo boczku tam niewiele [taka polenta ino], a widząc po Twoich opisach często kupujesz dania z mięskiem w roli głownej :)
Usuńpozdro!