Loading...

Czy piwo bezalkoholowe może być smaczne?

Doświadczenie mówi że nie bardzo. Piwa bezalkoholowe zazwyczaj nie mają ciała, a paleta aromatów na jaką można się w nich nadziać jest dość ciekawa, w czym przodują przykłady z Czech. Katalog moich osobistych wrażeń obejmuje takie pozycje jak trociny, niemowlęce wymiociny czy tuńczyk w sosie własnym. Nie brzmi zbyt zachęcająco, prawda? Taka kara spotyka piwowara kiedy nie pozwoli drożdżom wykonać ich roboty (przerwanie fermentacji zanim dojdzie do wytworzenia większej ilości alkoholu), bądź też pozwala, ale na końcu wyrzuca owoce ich pracy (destylacja albo ekstrakcja próżniowa). Nawet bowiem bez wyżej wymienionych naleciałości, zapach nieprzefermentowanej brzeczki potrafi być przykry. W BrewDogu wpadli na pomysł jak temu zaradzić. Skoro bowiem piwo bezalkoholowe nie pachnie zbyt dobrze, no to trzeba sprawić żeby nie pachniało jak bezalkoholowe piwo. A najlepiej zrobić to za pomocą mocno aromatycznych chmieli z Ameryki. Tak powstało piwo Nanny State. W pierwotnej wersji miało 1,1% alkoholu, ponoć ilość chmielu użyta na hektolitr była większa niż w przypadku jakiegokolwiek innego piwa warzonego wówczas na terenie Wielkiej Brytanii, a poza tym było również mocno chmielone na goryczkę. 225 IBU w piwie o wątłym ciele to czysty sadyzm, zresztą macherzy z browaru przechwalali się z właściwą sobie przesadą, że jego goryczka wyciskała łzy z oczu dorosłych mężczyzn. Od jakiegoś czasu produkowana jest wersja z 0,5% alkoholu, która ma być piwem do picia, a nie gadżetem którego goryczka wdeptuje w ziemię. W kotle wylądowały amerykańskie chmiele Centennial, Amarillo, Columbus, Cascade and Simcoe, po czym całość była chmielona na zimno Centennialem oraz Amarillo. Treści słodowej nie ma się co spodziewać - na produkcję Nanny State jest przeznaczane ponad pięć razy mniej słodu niż na niespecjalnie przecież pełne piwo jakim jest Punk IPA, co nawet biorąc pod uwagę, że w piwie bezalkoholowym tego typu słodowe cukry nie są odfermentowane prawie wcale, może oznaczać że piwo jest wodniste. A w związku z tym znowuż, 45 IBU w Nanny State może nadal mocno zdzierać gardło.

Słyszałem wcześniej że Nanny State pięknie pachnie. I faktycznie, mocno cytrusowa, wręcz cytrynowa woń z nutami liczi i pomarańczy jest rewelacyjna. Jest to tropikalna odsłona amerykańskich chmieli, leśnych aromatów nie zaznałem. Z drugiej strony mimo swojej słodyczy jest równoważona cytrynowością oraz trawiastością. I faktycznie brzeczki nie da się wyczuć, wszystko jest przykryte chmielem. Ale smak to tragedia. Aromat dopieszczono kosztem smaku właśnie. No bo skoro słodów nie czuć to musi ich być mało, bardzo mało. Tak mało że Nanny State smakuje w zasadzie jak gorzka woda. Nawet aromatyczność chmieli w ustach zanika pod tą wodnistością. Chmiele jednak potrzebują bazy słodowej do poprawnego funkcjonowania, jako swojego wehikułu. Tutaj w smaku nie ma absolutnie niczego poza goryczką, która może nie jest najsilniejszą z jaką miałem do czynienia, ale za to jej zasięg ogranicza się do środka gardła, które drażni w bardzo cierpki, ściągający i zalegający sposób, co w połączeniu z wodnistością piwa sprawia że jest strasznie męcząca.

Czyli jednak zły pomysł. Piłem piwa bezalkoholowe które były niezłe (np. Radegast Birell Polotmave), ale Nanny State jest mniej więcej tak pociągające jak rozbuchane państwo opiekuńcze od którego ma swoją nazwę. Zastanawia mnie po co użyto aż 8 rodzajów słodów, skoro okazują się one tak nieistotne w odniecieniu do smaku. Ale fakt że piwo przynajmniej dzięki temu bardzo ładnie wygląda. Za zapach 8 punktów, za smak 2. Czyli daje summa summarum za ogólne wrażenie... 2/10. Bo co mi po zapachu skoro przy każdym łyku twarz się wykrzywia z niesmakiem?

recenzje 7163278054241462311

Prześlij komentarz

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)