Pracownia Piwa para się pichceniem pierwszorzędnych piw.
https://thebeervault.blogspot.com/2014/01/pracownia-piwa-para-sie-pichceniem.html
Hey Now (alk. 3,8%, ekstr. 11%, 28 IBU) to piwo gatunku american wheat vel wheat ale, czyli wyraziście chmielone modnymi obecnie chmielami z Nowego Świata piwo pszeniczne. Nalewa się je wedle reguł sztuki do wysokiego pokala i na tym w zasadzie podobieństwo między american wheat a bawarskim hefeweizenem się kończy. Bo osad zostaje w butelce, bo piwo jest mocno zdominowane w aromacie przez chmiel, bo w żaden sposób nie jest deserowe. No i ma jeszcze wyższy współczynnik orzeźwienia niż Paulaner, Franziskaner et consortes. W aromacie marakuja dominuje nad cytrusem oraz kwiatami. Po ogrzaniu pojawiają się delikatne nutki ziarna, które próbują powalczyć ze zdecydowanie chmielowym zapachem. W smaku im się to trochę lepiej udaje – jest w nim nieco słodu, mimo dominacji tropikalnej chmielowości. Wytrawne piwo z umiarkowaną goryczką. Od american pale ale odróżnia je mniejsza gorycz oraz dość miękkie uczucie w ustach, mimo wytrawności. Bardzo orzeźwiające, bardzo sesyjne, bardzo fajne. (7/10)
Crack (alk. 4,7%, ekstr. 12%, 45 IBU) to też „american”, jeno nie wheat ino stout. Czyli dry stout chmielony po amerykańsku. Nazwa za Oceanem wywołałaby pewnie podniesienie brwi u co poniektórych. Jako że to ciemne piwo, od razu moje skojarzenia powędrowały ku Tyrone the Crackhead, postaci autorstwa Dave Chapelle. „Amfetamina” z Pracowni wbrew moim oczekiwaniom nie jest przeładowana chmielem. Wprawdzie pochodzące od niego nuty żywiczne są obecne, ale w roli wspomagającej; głównym aktorem są tutaj ziarna. Aromat jest mocno palony, przechodzący w popiołowość, nieco ziemisty, kawowy, trochę czekoladowy, z subtelną słodką nutką. Dość bogaty jak na dry stouta. Smak jest znowuż głęboki jak na styl, choć zarazem i wytrawny, a stąd dość lekki, sesyjny. Chmielowość staje się silniej odczuwalna, szczególnie w finiszu, kiedy to żywica łączy się z kawą w bardzo fajny kolaż, wybrzmiewający wraz z silną goryczką. Ciekawe to piwo – z jednej strony dosadne, z drugiej wyważone. W zależności od nastroju można się albo wgłębiać w aromat albo pić je jako tło do interesującej rozmowy. Absorbuje zmysły na tyle na ile mu pozwolimy. Ma potencjał, ale nie narzuca się. Bardzo fajne. (7,5/10)
Smoked Cracow (alk. 2,4%, ekstr. 7,7%, 20 IBU) to piwo grodziskie, co od razu nasuwa pytanie, jak wypadło w zestawieniu z innymi interpretacjami stylu. Dotychczas artezanowskie grodziskie deklasowało to od Pinty i wydawało mi się szczytowym osiągnięciem w tym, bądź co bądź, lekkim i mało fajerwerkowym stylu. W zapachu wyraźna nuta wędzona, początkowo w rejonach suchego drewna, po paru chwilach z lekkim akcentem wędlinianym, miesza się z jasnym ziarnem oraz odrobiną chmielu, trawiastego z nutą cytryny. W ustach zwiewnie lekkie, brakiem ciała zahaczające o wodnistość, ale za to o całkiem wyraźnym, nieco cytrusowym smaku i podbitej goryczce. Chmiel staje się wyraźniejszy, posmak zaś nieco chlebowy, natomiast wędzonka z czasem przesuwa się bardziej w tło. Bardzo udane piwo, minimalnie lepsze od artezanowskiego. PL is ON, czy jakoś tak. (7/10)
Biorąc jednak pod uwagę dwa piwa premierowe (które obecnie pewnie zostały już wszędzie wypite), AD 2014 Pracownia Piwa udowadnia swoją klasę. Oby tak dalej.


a gdzie to można kupić w butelce?
OdpowiedzUsuńJa kupiłem w Marii w Krakowie, ale było dostępne i w innych sklepach specjalistycznych. Z naciskiem na 'było', bo ponoć się rozeszło błyskawicznie. Ale tak jak napisałem - mają za niedługo zwiększyć produkcję i rozwijać segment butelkowy.
UsuńMieszkasz na stałe w Krakowie?
OdpowiedzUsuńW ogóle nie mieszkam w Krakowie, ale kiedyś tam studiowałem.
Usuń