Bitwa o Polskę
https://thebeervault.blogspot.com/2013/11/bitwa-o-polske.html
Nie tak dawno na półki pewnej sieci sklepów z płazem w logo zawitały po niewygórowanych cenach dwa piwa z angielskiego browaru Fullers. Postanowiłem sprawdzić czy warto się po nie fatygować. Fullers to angielska stara gwardia. Receptury wielu warzonych obecnie w browarze piw mają swoje źródła w XIX wieku, choć co jakiś czas były dopasowywane. Siedząc w browarze i wertując dostępne tam księgi z recepturami można jednak ponoć prześledzić ‘drzewo genealogiczne’ danego piwa, co i jak było w nim zmieniane na przestrzeni czasu. Najbardziej znanym piwem od Fullersa jest London Pride, którego warki stanowią trzy czwarte całkowitej produkcji browaru. Jest jednym z najpopularniejszych angielskich bitterów, reklamowanym prostym acz dwuznacznym sloganem „Whatever you do, take Pride”. Docelowo prosty, sesyjny trunek, taki do oglądania meczów. Bengal Lancer zaś to piwo robione na eksport. Prawdziwa gratka – jest to IPA w stylu angielskim, więc nie powinien kopać w nos chmielem jak plantacja cytrusów na sterydach, tylko być bardziej zbliżony do bittera, którego w istocie jest mocniejszym bratem.
London Pride (ekstr. 11,5%, alk. 4,7%) pieści nozdrza idealnie zbalansowanym zapachem ciasteczkowego słodu, kwiatowego chmielu, odrobiny truskawek i sugestii toffi. W ustach średnia pełnia niesie ów konglomerat słodu, chmielu oraz estrów ledwo wyczuwalną nutką słodyczy ku gardłu, gdzie całość jest puentowana umiarkowaną w intensywności, ale jednak rasową goryczką. Faktycznie jest to klasycznie angielskie, całkowicie nieskomplikowane piwo, które się jednak bardzo przyjemnie (i szybko) pije. Szukając piwa kontynentalnego do którego mógłbym London Pride porównać – nie pod względem aromatu, ale pijalności, jakości a z drugiej strony prostoty i dostępności, chyba wskazałbym na Pilsnera-Urquella. Jak się ma takie piwo na kranie w knajpie w sąsiedztwie, to jest dobrze. (Ocena: 7/10)
Bengal Lancer (alk. 5,3%) ma ładną etykietę nawiązującą do dawno minionej przeszłości imperialnej Albionu, no i jest jednym z nielicznych przykładów klasycznej angielskiej IPA na polskim rynku. Pierwotnie piwo było warzone jako eksportowa wersja Fullers India Pale Ale do Szwecji. Śmiem przypuszczać, że od Fullers IPA różni się co najwyżej marginalnie. W zapachu smakowita ciasteczkowa słodowość oraz kwiatowe nuty chmielu i akcenty cytrusowe oraz herbaciane. Przyjemnie słodko-kwaskowe przy wlocie, nieco cytrusowe, średnio pełne, z lekko wytrawnym, gorzkim, kwiatowo-ciasteczkowo-herbacianym finiszem. Świetne piwo! (Ocena: 7,5/10)
''plantacja cytrusów na sterydach'' i ''sieć sklepów z płazem w logo''.
OdpowiedzUsuńDawno przy piwnym blogu tak się nie ubawiłem. Trzeba przyznać, że ze wszystkich blogerów piwnych masz najlepszy styl literacki.
A i fachowość jest nie gorsza od Kopyra.
Podpisuję się obiema ręcyma!
UsuńSwoja droga Szanowny Gospodarz ma jakieś cholerne szczęście. A to w Żabce Fullersa kupi, a to Williamsy za 7,5 PLN .. Tyko pozazdrościć
Bardzo dziękuję, aczkolwiek co do szczęścia to w przypadku Fullersów nie jest wcale potrzebne, chyba wszystkie Żabki i Fresh Markety je obecnie mają, obok mnie na osiedlu nawet z lodówki. A co do WB to faktycznie była gratka, tak samo jak ostatnio Nogne O.
UsuńPo czemu to Nogne kupiłeś, bo w Leclercu po 17 z kawałkiem mają cały wybór?
UsuńSerio? Cholera, ja muszę do Krakowa jeździć po nie, ceny 15-17. Pewnie stolica albo północ Polski? Czemu u nas takich fajnych Leclerców nie ma...
UsuńWitam, Nogne O, pojawiły się ostatnio w Piwach Regionalnych na Mariackiej w K-cach. Widziałem IPA, Imperial Brown Ale, Mandarina IPA, #500, Porter i jeszcze kilka innych. Ceny od ok 17 zł ale nie pytałem dokładnie. Na Imperial Stouta wysupłałem 20zł ( -5% rabatu :-) )
UsuńNie wiem, gdzie jest to "U nas". Ja piszę z Bydgoszczy. Faktycznie Leclerc jest w tej chwili zaopatrzony jak dobry sklep specjalistyczny. Ale już w Gdańsku wybór był mniejszy. Nie wiem, od czego to zależy? W końcu to sieć. Maria w Krakowie faktycznie jest sklepem legendarnym. Nikt chyba nie wie, jak oni to robią, że mają takie ceny. Ja już niestety od kilku lat na Śląsku i w Małopolsce nie bywam.
UsuńU nas czyli na Śląsku. Aż chyba jutro do Tychów do Leclerca pojadę z ciekawości, ale nie spodziewam się cudów. Dzięki za wskazówkę z Mariacką, w razie czego mam się dokąd udać.
UsuńPozdrawiam Tychy, gdzie spędziłem kilka fajnych lat życia. Daj znać, co tam mają w eklerku. Wracając do tematu głównego Twojego wpisu - po wizycie w osiedlowej żabie musze powiedzieć, że zarówno bitter jak IPA są piwami, które chętnie bym zabrał na bezludną wyspę :-). takie pijalne i wiele smaczków mające piwka. Dotąd piłem Golden Pride (wstrętny likier karmelowy) i portera (fajny, ale nudny)
UsuńJa w Timisoarze trafiłem na kopalnię złota. Np. w Auchanie Barbar Bok, Belle-Vue Gueuze za 2 leje (1 lej=1 zł). Do tego RIS z Black Sheep, IPA z Williams Brothers czy Golden Champion z Badgera po 9,50-10,5. Z kolei w Kauflandzie Hobgoblin za 7, Oyster Stout z Marstonsa za 7,5. London Pride był za 9. Ile chcą za niego w Żabce?
OdpowiedzUsuńLondon Pride 8zł, Bengal Lancer 9zł. Bardzo mnie ucieszyłeś z tą Rumunią. Zakładając że w Cluju, Bukareszcie czy Constancy hipermarkety mają taki sam asortyment co w Timisoarze, to nie będę musiał w następne wakacje ślęczeć nad Ursusem.
UsuńDlaczego na tej liście nie widzę Timisoary, Braszowa i Sighisoary? Duże niedopatrzenie...
UsuńŻadne niedopatrzenie - punktem docelowym wycieczki będzie Mamaia bądź Costinesti z ich słynnymi widokami i imprezami :D Jeśli jednak będziemy wracać południową drogą, to być może zrobimy sobie nocleg w Timisoarze.
UsuńCo kto lubi, ja nie znoszę plażowania. To znaczy plażowania dłuższego, niż jeden dzień, bo jak już przejadę te 1500 km i trafię nad ciepłe morze, to jednak się popluskam, tak dla zasady.
UsuńAle, jeśli jeszcze nie byłeś, to właśnie te trzy wymienione miejsca polecam, a wszystkie mogą być (chyba) po drodze do Constanty. Zwłaszcza Sighisoara - to jest kwestia godzinnego spaceru, a wrażenie jest niesamowite.
Natomiast słyszałem same kiepskie opinie na temat "zamku Draculi", czyli Bran. Sam tam nie byłem, ale przekazuję ostrzeżenie.