Hobgoblin – Wychwood – Anglia
Kolejne degustowane angielskie piwo to reklamowany jako „dark ale” oraz „ruby beer”, ale będący w rzeczywistości wyrobem typu pale ale Hobgo...
https://thebeervault.blogspot.com/2010/09/hobgoblin-browar-wychwood-anglia.html
Kolejne degustowane angielskie piwo to reklamowany jako „dark ale” oraz „ruby beer”, ale będący w rzeczywistości wyrobem typu pale ale Hobgoblin w gustownej butelce ze szpetnym hobgoblinem na etykiecie i wygrawerowanymi w szkle figurami czarownic na miotłach. Image sugeruje więc że piwo jest pasującym dodatkiem do wieczorku gry RPG albo sabatu feministek. Browar w Wychwood (cóż za świetnie dobrana nazwa) jest tak samo młody jak ja i poza Hobgoblinem warzy sporo innych ciekawych ejlów.
Hobgoblin kolor ma ciemny bursztynowy, natomiast pianę głównie drobnoziarnistą i dość ciemną. Tej ostatniej niestety szybko ubywa i po paru minutach w kuflu zostają jeno nędzne jej resztki. Jest to piwo o charakterze „złośliwym”, i jest to cytat z etykiety! Nie pamiętam czy piłem już kiedyś coś co miało „mischievous character”, ale jeśli już to obstawiałbym Wódkę z Czerwoną Kartką czy temu podobny płyn do czyszczenia rur ściekowych, a to głównie za sprawą skutków odczuwalnych dnia następnego. Co do Hobgoblina, to ze względu na wręcz homeopatyczną ilość wypitą przeze mnie – 0,25l – nie było mi dane sprawdzić jego potencjału rujnowania dnia po piciu. Jedyne co w piwie można uznać zatem za „mischievous” to nasycenie CO2, mianowicie podczas przełykania go nie czuć, ale mimo wszystko piwo parzy język jeśli się go nie przełknie w miarę szybko. Jest to zresztą tylko jedna z ciekawych cech Hobgoblina. Piwo zaskakuje również lekko cytrusowym aromatem, przez co pozostaje orzeźwiające mimo bardzo jak na ejl gęstej, wręcz odrobinę oleistej konsystencji. Nie byłem za to w stanie wyczuć wymienionych na etykiecie smaków toffi oraz czekolady, mimo użycia w procesie warzenia między innymi słodu czekoladowego. A szkoda, parę lat temu w Krakowie można było dostać z nalewaka Smoczą Głowę Pale Ale, które to piwo z tego co pamiętam nie zostało nawet rozlane do butelek i tylko przez krótki czas gościło w wybranych knajpach. Rzecz w tym, że był to ejl o wyraźnym posmaku toffi, co brzmi może dziwacznie, ale smakowało wybornie. Niestety smaku toffi w Hobgoblinie nie wyczułem, ale mimo to jest to solidny, trochę gęsty ejl, którego jak najbardziej mogę polecić.
Ocena: 7
Hobgoblin kolor ma ciemny bursztynowy, natomiast pianę głównie drobnoziarnistą i dość ciemną. Tej ostatniej niestety szybko ubywa i po paru minutach w kuflu zostają jeno nędzne jej resztki. Jest to piwo o charakterze „złośliwym”, i jest to cytat z etykiety! Nie pamiętam czy piłem już kiedyś coś co miało „mischievous character”, ale jeśli już to obstawiałbym Wódkę z Czerwoną Kartką czy temu podobny płyn do czyszczenia rur ściekowych, a to głównie za sprawą skutków odczuwalnych dnia następnego. Co do Hobgoblina, to ze względu na wręcz homeopatyczną ilość wypitą przeze mnie – 0,25l – nie było mi dane sprawdzić jego potencjału rujnowania dnia po piciu. Jedyne co w piwie można uznać zatem za „mischievous” to nasycenie CO2, mianowicie podczas przełykania go nie czuć, ale mimo wszystko piwo parzy język jeśli się go nie przełknie w miarę szybko. Jest to zresztą tylko jedna z ciekawych cech Hobgoblina. Piwo zaskakuje również lekko cytrusowym aromatem, przez co pozostaje orzeźwiające mimo bardzo jak na ejl gęstej, wręcz odrobinę oleistej konsystencji. Nie byłem za to w stanie wyczuć wymienionych na etykiecie smaków toffi oraz czekolady, mimo użycia w procesie warzenia między innymi słodu czekoladowego. A szkoda, parę lat temu w Krakowie można było dostać z nalewaka Smoczą Głowę Pale Ale, które to piwo z tego co pamiętam nie zostało nawet rozlane do butelek i tylko przez krótki czas gościło w wybranych knajpach. Rzecz w tym, że był to ejl o wyraźnym posmaku toffi, co brzmi może dziwacznie, ale smakowało wybornie. Niestety smaku toffi w Hobgoblinie nie wyczułem, ale mimo to jest to solidny, trochę gęsty ejl, którego jak najbardziej mogę polecić.
Ocena: 7
powiem tak chcialbym zeby nasze piwa byly takie w smaku jak to.co do piany wiadomym jest ze angielskie ale maja mala piane a skad sie to bierze bo wlasnie jest male nasycenie co2.jeszcze jedno piwo to nalezy pic w odpowiedniej temperaturze i ja wyczulem toffi i czekolade,jest pyszne a z kromka ciemnego pieczywa i smalcem wyborne.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam.
Adam
Stara to recenzja, dzisiaj też bym pewne smaczki wyczuł, które wówczas nie były dla mnie ewidentne - błądziłem wtedy jeszcze trochę po omacku. Na dniach ukaże się recenzja Scarecrow z Wychwooda. A i oczywiście chciałbym żeby polskie piwa tak smakowały jak Hobgoblin, więcej, żeby w Polsce powstawał przynajmniej jeden tego typu ejl.
OdpowiedzUsuńKolega mi wiezie z Londynu, więc będę miał okazję nareszcie. Co do strażackiej, to zależy z którego okresu piłeś, na początku była do wódka doskonała i jedyna, po której człowiek się nic zbyt źle nie czuł i ten posmak razowego chleba-poezja; fakt to było dawno temu, ale mam etykietki, kiedy ta wódka (choć źle pozycjonowana) była naprawdę dobra.
OdpowiedzUsuńNo i okazję miałem. Troszkę rozczarowanie, bo owszem sesyjne i ale, ale do bólu i tępa goryczka. I również "czekulady" ani grama. Ale bardzo smaczne w swojej prostocie. No i przywiezione z Wysp, więc troszkę znobilitowało się. Żeby choć jeden browar w Polsce coś takiego uwarzył...
OdpowiedzUsuńWarzy warzy, Angielskie Śniadanie jest bardziej charakternym piwem.
UsuńAle Śniadanie, którego u nas jeszcze nie widziałem (choć Koniec Świata np. był) to ma być ESB, a Hobgoblin to nie jest ESB, więc byłaby rozbieżność.
OdpowiedzUsuń