Loading...

Sześciopak polskiego craftu 3

Tym razem pozbierałem smaki piw zarówno beczkowych jak i butelkowych. Przełamałem się co do Widawy i Olimpu, a poza tym udało mi się wypić w końcu jakieś piwo warszawskiego, kontraktowego Bazyliszka.

Sabat Czarownic (ekstr. 13%, alk. 5,8%) od kontraktowca Perun to dunkelweizen, w którym opis na kontretykiecie w zasadzie zgadza się co do joty z zawartością. A doświadczenie mówi mi, że takie sytuacje wbrew pozorom często się nie zdarzają. Jest banan, jest goździk, są herbatniki, jest efemeryczna czekolada. Brzmi znajomo? Całkiem podobny bukiet do ciemnego Paulanera. I o ile aromat wytrzymuje porównanie, to smak już niekoniecznie. Sabat Czarownic jest piwem bardziej kwaskowym i mniej gładkim od wielkiego brata zza miedzy. Smaczne piwo, ot tyle. (6,5/10)

Pyza na Polskich Dróżkach (ekstr. 14,9%, alk. 6,1%) to pierwsze piwo warszawskiego Bazyliszka jakie skosztowałem, i póki co pozostanie tym ostatnim. AIPA, a raczej PIPA (bo z polskimi chmielami) z dodatkiem ziemniaków te ziemniaki ma chyba dodane tylko żeby się wyróżniać koncepcją, bo smakiem już niekoniecznie. Niesione średnią pełnią połączenie brzoskwini, cytrusów i miodu kończy się średnio mocną goryczką i robi średnie wrażenie, śred, śred, śred... ani nie zapada w pamięć, ani nie charakteryzuje się zbytnio pijalnością. Do zapomnienia. (5,5/10)

Złamałem się jednak i wracając niedawno z Katowic wstąpiłem do mikołowskiego Kino Caffe, gdzie jedynym piwem którego wcześniej nie piłem był Ariel Szaron (alk. 5,2%) z browaru Olimp. Nie jest to typowe piwo dyniowe, bo nut przyprawowych nie wyczułem wcale, za to Charon skojarzył mi się z ciastami i wypiekami. Chleb razowy, pumpernikiel, pestki dyni, trochę marchwi. Ciasto dyniowe bez przypraw może? Zaś nietypowe, charakterystyczne nutki palone w finiszu pochodzą zapewne od prażonej cykorii. Oryginalne ujęcie stylu, choć to po prostu nie mój smak. Niemniej jednak cieszę się, że w końcu wypiłem jakieś piwo Olimpu które nie było wadliwe. (5/10)

Widawa Simcoe Pils (alk. 4,5%) jest na rynku, a raczej bywa na nim, już od dłuższego czasu. Na piwa z Widawy mam warunkową wajchę, ale jednak się skusiłem przebywając w warszawskich Cudach na Kiju. Piwo mocno bucha świeżym chmielem, jest rześkie i cytrusowe w smaku, ale jednak zbyt wytrawno ściągające w finiszu. Temu ostatniemu przydałby się większy balans, poza tym bowiem piwo ma spory potencjał. (6/10)

Birbant Imperial Red AIPA (ekstr. 19,1%, alk. 7,8%) to piwo zgodnie z koncepcją bardzo podobne do Red AIPA, tyle że bardziej wyrośnięte. Chmielowy tercet żywicy, cytrusów i mango umieszczony jest na fest mocnej podbudowie słodowej, której pełnia trwa aż po finisz, łagodząc tym samym te sto parę IBU jakie się w butelce ponoć znajdują. I mimo że goryczka nie jest może aż tak wyraźna, biorąc pod uwagę specyfikę stylu, to jednak karmelowa słodycz wcale nie przechyla balansu na swoją stronę. Świetne piwo. (7,5/10)

Red Ale (alk. 5,5%) to jedno z pierwszych autorskich piw uwarzonych przez nową ekipę gliwickiego MajEra. I co tu dużo mówić – w przeciwieństwie do Dunkelweizena, którego skosztowałem z dna beczki jakiś czas temu, Red Ale nie wyszło. Przede wszystkim denerwuje nadmierne natężenie dwuacetylu, które sprawia że piwo robi wrażenie mieszaniny toffi i truskawek w maśle, co jest dodatkowo uwypuklane podniesioną pełnią i słodyczą. Niezły bajzel. (4,5/10)

W tym odcinku tylko Birbant i – z zastrzeżeniami – Perun prezentują sobą poziom jaki w przypadku zdrowej sceny craftowej powinien być oczywistością. Czwarty odcinek już na horyzoncie, oby wypadł lepiej.

recenzje 2480856568617664301

Prześlij komentarz

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)