Litewskie wiejskie niefiltry
https://thebeervault.blogspot.com/2012/07/litewskie-wiejskie-niefiltry.html
Litwa pod względem piwnym kojarzy się większości ludzi
jedynie z dwoma markami, czyli Svyturysem, warzącym m. in. ‘polskiego’ Okocimia
Pszenicznego, oraz z Utenosem. Tymczasem kraina zamieszkała obecnie w
większości przez Żmudzinów, którzy zawłaszczyli sobie tożsamość Litwinów
pierwotnych (potomkami tych drugich jest część obecnych Białorusinów oraz
wywodząca się ze spolonizowanej szlachty litewskiej obecna polska mniejszość na
Litwie, szykanowana, o ironio, przez ‘litewskich’ nacjonalistów), ma bogatą
tradycję piwowarską. Regionem, którego znaczenie należy szczególnie uwypuklić,
jest Auksztota, czyli kraina obejmująca północno-wschodnie tereny obecnego
państwa litewskiego. Pomijając przemysłowy browar Utenos mieszczący się w
Auksztocie, teren jest znany z dużej ilości malutkich browarów rodzinnych,
mieszczących się na wsiach nierzadko w budynkach przypominających stodoły (bądź
nimi w istocie będącymi). Tradycja piwowarstwa w swojej istocie nawet bardziej
domowego niż rzemieślniczego, przetrwała tutaj do dziś, toteż i nie dziw, że
jednym z dań regionalnych jest zupa piwna, a znane przysłowie mówi, że nie
wiadomo czy mieszkańcy Auksztoty wpierw nauczyli się śpiewać czy pić piwo. W
obrębie samej Auksztoty zaś wyróżnia się region Birzai, w którym roczna
konsumpcja piwa per capita według trudnego do zweryfikowania źródła wynosi ponoć koło 160 litrów, będąc tym samym o 30
litrów wyższa od rekordowych pod tym względem Czech.
Zainteresowanych odsyłam na bloga Abernacki, gdzie pod
zakładką ‘Litwa’ można zobaczyć zdjęcia i przeczytać relacje z odwiedzin u
auksztockich piwowarów. Tradycja warzenia w przypadku ‘krainy piwowarów’ nie
sprowadza się jednak li tylko do samego faktu warzenia piwa od pokoleń, ale
również do specyfiki samych piw, zwanych kaimiškas. Na pierwszy rzut oka mogą
się wydawać kellerbierami vel zwicklbierami, są bowiem w swojej większości
niefiltrowane i raczej jasne (nawet ciemne czyli tamsus, często nie mają barwy
dunkeli). Tyle że są to piwa tak odmienne od tradycyjnych niemieckich
niefiltrów, a zarazem tak charakterystyczne, że po prawdzie można powiedzieć,
że reprezentują swój własny styl – zresztą na RateBeer są one klasyfikowane
jako ‘traditional ales’, czyli wrzucane do wielkiego stylistycznego worka w
którym są różnej maści dawne style piwne, bądź to warzone nadal, bądź to obecnie odtwarzane. Ponadto niejasna jest kwestia rodzaju fermentacji.
Tradycyjność przemawiałaby za fermentacją górną, zresztą jedno z piw (I.O.
Boiko Alus) które udało mi się zdobyć, ma na etykiecie wyszczególnioną
fermentację za pomocą górnofermentacyjnych drożdży. Tym samym auksztockie piwa
tradycyjne nie byłyby lagerami.
Vasaknu Dvaro Bravoras, żródło |
Tak jakby na przekór tego co napisałem o auksztockich
browarach, Kupiškio Magaryčių Alus z browaru Kupiškio Alus jest warzony nie w
stylowej stodole czy piwnicy starego dworku, ale w
średniej wielkości blaszaku, który jest bodaj najbrzydszym browarem jaki
widziałem. Zainteresowanych odsyłam na bloga Abernacki, gdzie mogą się
przekonać na własne oczy co to znaczy kompletny brak walorów estetycznych w budownictwie. Na
szczęście jednak tutaj piszę o piwie jako takim – a te wyszło w przypadku Magaryčių
Alus bardzo porządnie. Piwo różni się od innych litewskich niefiltrów głównie
tym, że w nasypie wylądowały dodatkowo prażone orzechy laskowe. Na etykiecie
piwa o woltażu 5,8% na każdym kroku podkreślane jest jego zakorzenienie w
auksztockich tradycjach piwowarskich.
Piwo o bursztynowej barwie jest niebywale mętne, z tylu
drożdży można by chyba wypiec niejeden bochen. Po malutkiej pianie widać już
kolejną cechę charakterystyczną dla auksztockich niefiltrów, mianowicie bardzo
nikłe nasycenie, w porównaniu do którego nawet klasyczne niemieckie kellerbiery
wydają się całkiem mocno gazowane.
W zapachu silna, częściowo opiekana słodowość, czuć masę
chleba, siana i słomy. Jest to słodowość typu świeżego, pokrewna dobrym lagerom
z brewpubów. Do tego oczywiście są obecne orzechy laskowe, a także dużo toffi,
miodowość przechodząca w kwiatowość, a również nieco drewna.
Pełnia wydaje się średnia, ale jest to wrażenie być może
potęgowane przez dużą ilość drożdży w piwie. W trakcie picia wymienione już
aromaty stodolne są stale obecne, również chleb jest mocno odczuwalny, plus
toffi i orzechy. Finisz jest dość gorzki, aromat chmielu obecny jeśli to jako
kwiatowość. Niektórym zapewne będzie przeszkadzać niemalże kompletny brak
nasycenia, ale to jest zamierzone – za to piwo pije się bardzo szybko. Takie
piwa powinni warzyć i podawać w przydrożnych gospodach, jako że właśnie kojarzy
się z takimi gospodami z zamierzchłych czasów. Sesyjne, szybkie, a treściwe
piwo – chleb w płynie, pożywny a nie zalegający. Dla mnie jednak przy takim
profilu aromatycznym nieco zbyt gorzkie (Ocena: 6,5/10).
I.O. Boiko Alus różni się od pozostałych trzech litewskich
piw we wpisie tym, że w jego przypadku górna fermentacja jest potwierdzona w
składzie, a ponadto w nasypie wylądował słód żytni, obok niesłodowanego
jęczmienia. Podany browar, Kurkliu Bravoras, z datą ufundowania 1905 nie
istnieje. Być może padł ofiarą burzliwych dziejów XX-wiecznych tych ziem,
obecnie wszakże jest browarem kontraktowym, którego jedyne piwo, właśnie I.O.
Boiko Alus, jest warzone w Butautu Dvaro Bravoras.
Po pierwszym piwie nie dziwi budyniowa wręcz mętność I.O.
Boiko, która wespół ze złotą barwą i małą pianą stanowi charakterystykę
wizualną piwa. Zapach jest słodki. Znowuż pełno chlebowego słodu, siana i
słomy, tym razem jednak opiekaność co najwyżej delikatna. Tak samo jak i w
Magaryciu, sporo tutaj toffi, kwiatów, lekka miodowość... orzechów za to nie
ma. Zwraca za to uwagę lekka cytrusowość, jak i silna obecność drożdży. Piwo
pachnie bardzo świeżo i ma delikatną ostrą nutkę, może od drożdży, może od
żyta.
Co ciekawe jednak, mimo żyta w składzie jest to łagodne w
smaku piwo, między innymi za sprawą tylko lekkiej, dobrze dopasowanej goryczki.
Jest dużo bardziej drożdżowe od Magaryciu. Podczas picia głównie uwypuklone są
właśnie drożdże, obok silnej chlebowości. Świetny jest posmak, w którym czuć coś na
kształt mokrego drewna – nie zdziwiłbym się gdyby piwo było leżakowane w
starych drewnianych pojemnikach – co dodaje I.O. Boiko dodatkowego wiejskiego
uroku. Mimo mniejszej złożoności od Magaryciu, przez swoją świeżość i
łagodność, jest to najprzyjemniejsze z wszystkich czterech omówionych
auksztockich piw (Ocena: 7/10).
Butautu Dvaro Bravoro, w którym to właśnie jest warzony
kontraktowo I.O. Boiko, jest takim typowym auksztockim browarem, mieszczącym
się w ceglanym dworku. Udało mi się zakupić dwa podstawowe piwa z oferty
Butautu, czyli jasne i ciemne.
Butautu Dvaro Alus Šviesus to jasne piwo tradycyjne z
Butautu. Woltaż 5,1%, leżakowane 3 miesiące, receptura ponoć z 1858 roku. Zwraca
uwagę mała ilość drożdży – piwo jest ciemnozłote i jedynie lekko mętne – oraz
dość obfita piana jak na tradycyjnego auksztockiego niefiltra.
Zapach jest silnie słodowy, w typowo auksztocki sposób –
czyli znowuż pełno chleba, słomy i siana – a jako że miejsce słomy jest w
stodole, toteż czuć i nieco starego drewna. Przy stodole jest sad, tak więc nie
dziwią jabłka, a obok gospodarstwa jest polana, czego efektem nuty kwiatowe i
miodowe. Cholera, lubię to!
Piwo jest nieco bardziej nasycone niż poprzednie, tak na
poziomie niemieckiego kellerbiera. Pełne w smaku, świeże, słodowe piwo z lekką
goryczką. Łagodne i treściwe, pełne nastrajających nostalgicznie nut wiejskich,
bardzo aromatyczne. Tutaj, jako że drożdży jest dużo mniej niż w poprzednich
dwóch piwach, mogę stwierdzić, że słodowość jest nieco gęsta, lepiąca się w ustach.
Naprawdę bardzo dobre piwo (Ocena: 7/10).
Butautu Dvaro Alus Tamsus (alk. 5,5%) jest niby piwem
ciemnym, w rzeczywistości jednak jedynie ciemnobursztynowym, również bardziej
mętnawym niż rzeczywiście mętnym, o sporej jak na Auksztota pianie. Zapach jest
w zasadzie nieco podobny do Šviesusa, ale z wyraźną dominacją elementów
karmelowych, opiekanych oraz toffi. Poza tym również standard auksztocki –
czyli siano, chleb, miód i kwiaty, no i stare drewno (stodoła). Przez wyraźny
udział ciemniejszych słodów piwo robi wrażenie takiego wiejskiego dunkela.
Smakowo jest równie łagodne jak swój jasny brat, może nawet
nieco bardziej. W ciemniaku drożdże są podczas picia bardziej odczuwalne, silna
jest oczywiście opiekaność oraz multum aromatów wiejskich. Nasycenie lekkie do
średniego, lekka goryczka, umiarkowana treściwość. Znowuż te przyjemne uczucie
lepiącego się w ustach słodu. Bardzo dobre (Ocena: 7/10).
Pozostaje mi tylko polecić udanie się do pewnej francuskiej
sieci hipermarketów, gdzie wszystkie cztery piwa można zakupić w wersjach
półlitrowych oraz litrowych, w ładnych butelkach z zamknięciem pałąkowym za
niewygórowaną cenę. Śpieszcie się, bo wydaje mi się niestety, że auksztockie
niefiltry to tak osobliwe piwa, że na polskim rynku mogą się nie przyjąć.
Piłem miałem z takimi litewskimi wynalazkami cztery przygody. Dwa razy kupiłem Butautu Dvaro Tamsus, bo zmyliła mnie zmiana jego etykiety - przy czym za pierwszym razem smakowało mi zdecydowanie bardziej, niż za drugim, kiedy wydało mi się nieco mdłe. Dwa pozostałe nie były wymienione w tym wpisie, ale wspominam je dość pozytywnie. Kupowanie tych piw zawsze mnie irytuje, bo zwyczajnie nie rozumiem ani słowa z informacji na etykiecie.
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie natomiast - wobec zaskakująco szerokiej dostępności tych piw w Polsce - na ile obraz wiejskich, rodzinnych i bardzo małych browarów warzących te piwa ma pokrycie w rzeczywistości.
UsuńJa się poświęciłem i żmudnie przepisałem teksty z etykiet do translatora ;) A co do wielkości browarów - te piwa raczej nie schodzą jak ciepłe bułeczki, więc mogą być robione w małych ilościach. Na necie jest zresztą sporo zdjęć tych browarów, i faktycznie często są małe bądź nawet bardzo małe.
UsuńMoże nie schodzą jak ciepłe bułeczki, ale pojawiają się w większości sklepów specjalistycznych w Polsce, i to - biorąc pod uwagę wielkość butelek - w przyzwoitych ilościach. Jedyne wyjaśnienie, jakie przychodzi mi do głowy, to że browary są małe z osobna, ale jest ich zwyczajnie dużo, a jedna firma zajmuje się dystrybucją ich wszystkich - stąd to wrażenie.
UsuńZnalazłem zresztą zdjęcie budynku Butautu Dvaras. Stodołą może on nie jest, ale rozmiarem nie straszy.
http://www.info.lt/puslapiai_page/straipsniai/upload/image/5796/1.jpg
Pytanie jednak sprowadza się do tego jak często są kupowane. Dostępność jest niezła, ale to bardziej takie piwa-ciekawostki dla większości ich konsumentów. Np. Nogne O jest znane i dostępne w wielu sklepach specjalistycznych (poza Polską, choć ostatnio w Marii widziałem dwie sztuki), a wypust roczny to z tego co kojarzę ledwo 3500hl. Jeśli litewskie niefiltry są eksportowane głównie do Polski (co by mnie nie zdziwiło), to wszystko się zgadza. A ten blaszak z Kupiskio Alus jest jeszcze mniejszy od dworu Butautu.
UsuńBudynki, budynkami ale tak jak napisałeś, liczy się zawartość butelki :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że w Wilnie w knajpach nawet litewskie koncernówki smakują nie najgorzej. Całkiem przyjemny jest też browar restauracyjny w Wilnie, mieszczący się przy głównej ulicy (chyba Gedymina), niedaleko Katedry.
Prócz wspomnianych koncernówek i wyrobów z wileńskiego restauracyjnego browaru, piłem jeszcze I.O. Boiko oraz Biržų Didiku Tamsusis Alus obrendowany przez IKI - ichniejszy supermarket. Ten pierwszy zdecydowanie bardziej mi smakował, choć przyznaję się bez bicia, że nie pamiętam szczegółów.
A na wieczór do picia też zaplanowałem litwina "Kupiškėnų Šventinis Alus". Podobno piwa uwarzone jest w finlandzkim stylu sahti, tylko alkohol wydaje mi się jakiś niski - 5,2%. Nie bardzo wiem czego spodziewać się po piwie z jałowcem, nie miałem okazji próbować fińskiego oryginału. Nie mam też niczego do porównania,
Kupiškėnų Šventinis Alus piłem kilka miesięcy temu. Szczerze mówiąc - pamiętam, że było niezłe, ale żadnych detali. Pijąc je nie wiedziałem nawet, że to sahti, mało tego - nie miałem pojęcia, że istnieje coś takiego jak sahti. Ale mi najwyraźniej zasmakowało, sądząc po łatwości, z jaką zniknęła zawartość butelki...
UsuńFaktycznie jest bardzo przyjemne, ale co ono ma wspólnego z sahti to nie wiem. Zapach dość bogaty, przyjemnie słodki, słodowy z akcentami karmelu i suszonych owoców takich jak morele, rodzynki i może nawet odrobina śliwki. Jałowca nie czuję w ogóle, zresztą w składzie go nie widzę. W smaku słodyczy praktycznie nie czuć za to jest przyjemnie lekko kwaskowe a nuty owocowe nawet silniejsze niż karmel. Na finiszu goryczka jest dość długa i przeprzowa, lekko gryząca i troszkę za silna. Brak równowagi pomiędzy słodem a chmielem uważam za jedyny minus tego piwa. Poza tym mogę tylko polecić.
UsuńMały suplement do tego co napisałem wczoraj. Naprawdę nie wiem skąd sprzedawca wziął informację, że Kupiškėnų šventinis Tamsus Alus jest piwem w stylu sahti? Na stronie browaru http://www.aukstaitijosbravorai.lt/bravorai/kupiskenu.html takiej informacji nie znalazłem. Potwierdza się natomiast to, co napisał autor wpisu czyli, że piwa z Auksztoty reprezentują własny oryginalny styl.
UsuńA propos jałowca znalazłem ciekawostkę, że w dawnej Polsce służył jako środek do fałszowania piwa i był składnikiem niedozwolonym w jego produkcji. Nie wiem czy na Litwie kwestia jego stosowania wyglądała tak samo.
To już wiem. Informacja o stylu Kupiškėnų šventinis Alus pochodzi z Beer Advocate: http://beeradvocate.com/beer/profile/24953/68076
UsuńWycieczki do Wilna zazdroszczę. Co do Kupiskenu to na pewno nie jest to sahti. Pomyłka pewnie wynika z tego, że Beeradvocate jest portalem zdecydowanie zdominowanym przez Amerykanów, a dla nich różnice między położeniem Litwy a Finlandii mogą być trudne do pojęcia ;)
Usuń