Loading...

Co tam słychać u Jagiełły?

Uprzedzam – nic dobrego. Moje dotychczasowe doświadczenia z tym browarem ograniczają się do średniego choć pijalnego LipcowegoNiepasteryzownego, zaklejającego usta słodyczą Magnusa oraz szczycenia się tym, że pomelo to ja znałem i jadłem zanim Jagiełło wypuściło piwo o smaku (?) tego owocu cytrusowego. Ze względów humorystycznych wypatruję jeszcze jagiełłowskiego piwa Origo („bo po borygo się nie rzygo...”), tymczasem z dalekiej Polski wschodniej zostały mi przywiezione w podarunku trzy jagiełłowskie piwa, z których przynajmniej dwa mogą być na Śląsku trudno dostępne. Łudziłem się, że robiące wrażenie produktów regionalnych Jagiełło Kazimierskie Niepasteryzowane oraz Jagiełło Nałęczowskie okażą się dobrymi piwami, a tymczasem to Jagiełło Miodowe, nie będąc wszak niczym specjalnym, okazało się najlepszym piwem z tych trzech.

Jagiełło Kazimierskie Niepasteryzowane (alk. 5,3%) jest warzone na zlecenie Stowarzyszenia Kupców i Przedsiębiorców w Kazimierzu Dolnym. Panowie i Panie zamówili sobie złociste piwo z średnio obfitą i niezbyt trwałą pianą. Szczytna to inicjatywa, choć skądinąd wybór browaru mógłby być jednak lepszy – Kazimierskie pozostawia bowiem wiele do życzenia. W aromacie króluje słodowość, która początkowo jest chlebowa, z czasem jednak nader wszystko mdląco słodka, wręcz miodowa czy też landrynkowa. Przebłyski trawiastego chmielu to stanowczo za mało, żeby zapewnić piwu równowagę.

Szczodrze nasycony trunek to typowe polskie ‘jasne pełne’ (nie jest to niestety komplement), tyle że z mniejszego browaru, toteż i słodowość nie jest taka pusta jak w eurolagerach. W dalszym ciągu piwo jest jednak wybitnie jednowymiarowe, słodowo-słodkawe, skąpo nachmielone, wyzbyte harmonii, banalne i niezbyt przyjemne. Zbyt słodkie i toporne, żeby było rasowym lagerem (Ocena: 3,5/10).

Jagiełło Nałęczowskie to piwo ‘tradycyjnie warzone’, z tradycyjnie krzywo naklejoną etykietą, na której tym razem widnieje urokliwy, choć niewyraźnie przedstawiony dworek. Zawartość alkoholu 5,4%, w odróżnieniu do Kazimierskiego jest pasteryzowane, co tak na dobre niewiele znaczy. Barwa złota, piana tym razem zarówno mała, jak i spiesząca się ku objęciom niebytu. W aromacie landrynka atakuje od razu, bez bawienia się w jakieś chlebowe niuanse, jak to ma miejsce w Kazimierskim. Chmiel dla aromatu został dodany w ilościach homeopatycznych, a przed kompletną katastrofą ratuje piwo fakt niskiego natężenia aromatycznego.

Smak jest jednak już o dziwo mniej słodki niż w Kazimierskim, za to bardziej wodnisty, mniej aromatyczny i pełny, ale o nieco mocniejszej goryczce, wzbogaconej o delikatne akcenty metaliczne. Całościowo jednak jest to kiepskie, nijakie, a w dodatku niestety aromatycznie landrynkowe piwo (Ocena: 3,5/10).

Jagiełło Miodowe wbrew moim oczekiwaniom w porównaniu z dwoma poprzednimi piwami Jagiełły okazało się całkiem pijalne. Etykieta naklejona krzywo niczym w pijanym rauszu, piwem bazowym wydaje się być sądząc po parametrach (12,1° ekstr., 6% alk.) Lipcowe. Miodowe z Jagiełły zawiera w sobie, uwaga, ‘nadbużański smak miodu’, a to poprzez dodanie naturalnego miodu i aromatu (ciekawe, w jakich proporcjach). Jasnozłoty trunek o niezbyt trwałej pianie zapachowo przywodzi na myśl swoim naznaczonym aromatem propolisu miodem Ciechana Miodowego. Miód dominuje nad delikatną słodowo-chlebową podbudową, całościowo zaś zapach nie jest przesadnie intensywny.

Smakowo nie jest złe ani jako piwo miodowe ani jako piwo z Jagiełły. Jest bardzo słodkie pukając od dołu w barierę wytrzymałości, aromat miodu jest całkiem całkiem, choć gorszy niż w Łomży Miodowej, od której piwo bazowe za to jest lepsze. Goryczka (lekka do średniej) jest jak na ten profil aromatyczny chyba ciut zbyt mocna, ale za to intrygująca nuta w posmaku przywodzi na myśl koper włoski. Nie jest to mój styl, jakość nie jest najwyższych lotów, ale piwo jest pijalne (Ocena: 4,5/10).

Pytanie nadal jest otwarte - kiedy się doczekam jakiegoś rzeczywiście dobrego piwa z Jagiełły?
recenzje 5173965619803330571

Prześlij komentarz

  1. Jagiełły nie miałem w ustach, odkąd wyrosłem z zamiłowania do "niepasteryzowanych". Ale widzę, że wszystko po staremu.

    OdpowiedzUsuń
  2. 2 lata temu Nałęczowskie mi smakowało, choć bardziej ciemne. Teraz boję się je kupić aby się zbyt mocno nie rozczarować :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja z kolei pijałem jasne, ale ciemnego nie ruszałem, bo zbyt słodkie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Podczas mojej wizyty w browarze w 2009 roku oprowadzający mnie wspomniał, że Origo już nie warzą. Od tego czasu butelki z tym piwem ostatnio widziałem wtedy w browarze. Origo zastąpiono Lipcowym. Wspomniano wtedy o nowym piwie. Kazimierskie, Nałęczowskie i Lipcowe to to samo piwo. Różnica to tylko nr warek i pasteryzacja lub jej brak. W pierwszym roku Lipcowe smakowało rzeczywiście wybornie. Z roku na rok jednak coś w nim "paprano". Zaskakujący jest upór w tym papraniu jasnych piw w browarze Jagiełło. O ciemnych też się nie wypowiem... przez grzeczność.

    OdpowiedzUsuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)