Loading...

Gose z wodorostami

Dziwne, niespotykane łączenia składników w piwie zazwyczaj jak na mój osąd mają w pierwszej linii zaciekawić ewentualnego konsumenta, czasami wręcz zaszokować, dopiero w drugiej kolejności (o ile w ogóle) producent dba o to, żeby gotowy produkt miał nie tylko ciekawy, ale i dobrze skomponowany smak. Wodorosty w piwie są takim zupełnie niezwyczajnym składnikiem, jednak w przypadku stylu gose ich dodanie nie brzmi głupio. A to dlatego, że gose jest piwem nie dość że kwaśnym, to w dodatku słonym, a przecież słonawe smaki powstają wtedy, kiedy w trakcie warzenia stouta dodaje się do niego skorupiaki, co skutkuje powstaniem oyster stouta, uznanego stylu piwnego. Zupełnie przypadkiem zdobyłem dwa różne gose z wodorostami, na których mogłem się w praktyce przekonać, czy takie połączenie ma sens.

Angielski Siren uwarzył Blue Sky, Blue Sea (alk. 5%) wespół z amerykanskim Surly Brewing, w ramach Rainbow Project. Poza wodorostami wylądowały w piwie maliny moroszki, których smak ma reprezentować tytułowe niebo, zaś wodorosty mają dostarczać smaki przynależne do morza. Moroszek nigdy nie jadłem, ale owocowe nuty w tym piwie to połączenie kwaśnych malin i czerwonej porzeczki z domieszką borówek, więc mimo przewagi nut czerwonych akcenty borówkowe faktycznie wywołują skojarzenie z niebem. Część wodorostowa i gose – tutaj mam problem. Raz, że wodorosty jadłem tylko kiedyś w sushi i miso, a nie są tam na tyle dominujące, żeby mi przy okazji zapadły w pamięć. Dwa, że słoność jest w tym piwie na granicy percepcji, inaczej niż pałętające się w tle nutki albedo czy kwiatu bzu. Za to piwo jest zdecydowanie kwaśne w cytrynowy sposób, co się rzecz jasna świetnie komponuje ze wspomnianymi owocowymi nutami. No i właśnie – to jest piwo ewidentnie dla sourheadów. Wyraziście kwaśne choć jeszcze nie orające przełyku, z bogatą choć nie natrętną owocowością. Rześkie i pełne smaku. Nie pamiętam kiedy mi ostatnio kwasiur tak bardzo smakował. (7,5/10)

Inną ścieżką kroczy niemiecki Freigeist, którego uwarzone we współpracy ze Stilwaterem Atlantis Gose (alk. 4,5%) zawiera nie tylko wodorosty, ale również ostrygi, a raczej – po taniości – skorupki ostryg. Nie przyznano się na etykiecie do użycia kolendry, choć jej obecność jest nie tyle ewidentna, co wręcz dominująca. Lekki kwasek za to płynnie jest ściągany przez delikatną słoność, która w połowie ust wręcz go niweluje, samemu się nie narzucając, za to przygotowując grunt pod rachityczną goryczkę w suchym, gumowobalonowym finiszu. Kwaśność jest bardziej ewidentnie mleczna niż w Sirenie, w połączeniu z nutkami owocowymi robi wręcz trochę jogurtowe wrażenie. Kolendrowa pieprzność nadaje tutaj jednak ton, są subtelne nutki białego grona, natomiast jako że ostryg nie wyczułem, a co do wodorostów już się wypowiedziałem, to wnioskuję że dodatki morskie wylądowały tutaj zamiast soli jako takiej. Czyli z jednej strony jest to przerost formy nad treścią, z drugiej jest to jednak fajne, lekkie piwo. (6,5/10)

Po skosztowaniu obydwóch piw zaryzykuję stwierdzenie, że łączenie gose z wodorostami ma sens głównie komercyjny – chodzi o to, żeby piwo wyróżniało się na sklepowej półce, intrygowało, zachęcało do zakupu jako odchył od normy. Nie znajduje to odzwierciedlenia w smaku – morskie dodatki tak jak i w wielu (choć nie wszystkich) oyster stoutach mają głównie zapewnić piwu lekką słoność, co jednak i tak jest wyznacznikiem stylu gose, dałoby się to więc uzyskać również w sposób klasyczny. Czyli dodając starą, dobrą, mało medialną sól.

seaweed gose 4483156884973053681

Prześlij komentarz

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)