Sześciopak polskiego craftu 66
https://thebeervault.blogspot.com/2016/05/szesciopak-polskiego-craftu-66.html
Sześciopak numer sześćdziesiąt sześć. No to musiał w nim wylądować Lemmy. Samo tak wyszło.
Juicy Wave (ekstr. 16,6%, alk. 7,2%), wspólne dzieło Pracowni Piwa i Piwnego Podziemia, to ajpa ze skórkami cytrusów, mocno mętna. Przy okazji, słowo zest jest obecnie najbardziej drażniącym moje oczy i uszy anglicyzmem w piwnym użytku. Jakby nie było, piwo wyszło mocno cytrusowo, niemalże monolitycznie pod tym względem, choć i słodka nutka marakuji się w nim znalazła. Skutkiem tego, mimo że piwo jest nieco zawiesiste i raczej oszczędnie nasycone, no i na dodatek całkiem mocne woltażowo, jest jednocześnie na swój sposób rześkie i szybko pijalne. Fajnie też, że nie pokuszono się o przesterowanie goryczki. W zasadzie jest to piwo całkowicie jednowymiarowe, ale w tym swoim, dedykowanym wymiarze, zarazem bardzo udane. Polecam. (7/10)
Dopiero ostatnio dowiedziałem się, że wszystkie piwa warzącego nieopodal Jeleniej Góry browaru Roch mają nazwy rodzajów koni. No patrz. Nokota (ekstr. 13%, alk. 5%) pachnie rześko miąższem białych cytrusów, żywicą, kiwi, ale również toffi (czyste Werther’s Original) oraz ciasteczkami. Te około 3Blg które zostały po fermentacji dają piwu trochę ciała, podczas gdy smak przynależy do tych delikatnych. No i w tym miejscu mój gust się rozjeżdża z tym piwem. Gdyby było lżejsze z tym samym smakiem albo bardziej dosadne aromatycznie z takim samym ciałem, to nie miałbym zastrzeżeń, nawet subtelna zapalczana siarka głęboko w tle mi nie przeszkadza. Ale w takiej formie to piwo jednak z czasem zaczyna mulić. Niezłe, ale do dopracowania. (6/10)
Trzecim piwem w dorobku kontraktowca Deer Bear jest Blackout (ekstr. 16%, alk. 7,4%). I tak jak się przyjęło, że polska black IPA pachnie żywicą, gorzką czekoladą i nutkami palonymi, tak ta Blackout pachnie żywicą i ciemnym chlebem. Żytnim chlebem, żeby doprecyzować, a pikantność żyta dodaje swoje do żywicznego nachmielenia. Jak widać po parametrach, zacierano na wytrawnie, natomiast żytnia oleistość nadrabia tutaj za pełnię. Smaczkiem dodatkowym jest silna lukrecja, która pewnie nie każdemu się spodoba, ale stanowi o odrębności tego piwa. Ogółem jednak mnie nie kręci połączenie takich nut. Jest poprawnie zrobione, ale nie pod mój gust – jeśli ktoś przefiltruje subiektywność tego opisu i stwierdzi że jemu może spasować, to powinien po nie sięgnąć, bo wykonane jest dobrze. Mnie zmęczyło. (4,5/10)
Skoro wszystko już było, no to czas na hybrydy. Przy czym sparowanie jasnej, słodkiej multiwitaminy chmielu Mosaic z karmelową, wręcz obłą słodowością ciemnego koźlaka wydaje się być nie do końca trafionym pomysłem. A taką ścieżką poszedł kontraktowiec Piwoteka w swoim bocku amerykańskim o nazwie Tadek (ekstr. 16,5%, alk. 6,5%?). Mosaic jest w nim bardzo silny, karmelowość bazy odbieram jako interferencję, a brak choćby trochę bardziej podkreślonej goryczki w tej konkretnej sytuacji za brak konsekwencji. No a skoro już zdecydowano się na drożdże górnej fermentacji "jak w Holandii", to zamiast raczej czystych US-05 może faktycznie lepiej byłoby dosypać drożdży belgijskich, żeby nadać piwu bardziej beneluksowego charakteru. Ciekawy pomysł, ale takie sobie to wyszło. (5/10)
Niedawne piwo Solipiwko jest tworem zaskakująco stonowanym. Clint (alk. 4,7%) z początku oferuje fajnego cytrusa i dużo mniej fajną siarkę, która z czasem jednak w dużej mierze zanika. Delikatna żytnia oleistość uzupełnia raczej lekkie ciało, a pojawiające się z czasem nuty żółtych owoców tropikalnych zaokrąglają smak piwa. Mało charakterystyczny wywar, ale smaczny. (6,5/10)
Bądźmy szczerzy – jedyne słuszne piwo dedykowane Lemmy’emu powinno mieć dwa składniki – whiskey oraz colę. Niemniej jednak Basista (ekstr. 13%, alk. 5,5%) wprawdzie być może Lemmyemu by nie smakował, ale za to wyszedł Profesji na takim poziomie, na jakim liczyłem że ten browar będzie warzył w 2016 roku. Aromat jest piękny. Jak wypełniona sianem stajnia, z której ktoś wyprowadził jakiś czas wcześniej konia, za to opryskany sosnowym perfumem osiłek wstawił po skrzynce białych winogron, moreli i zielonych cytrusów. Tandem owocowo-wiejski sunie miękko po podniebieniu i kończy limonkowo, a zarazem chropowato, brettowo-ziołową goryczką. Takich goryczek na ogół nie lubię, ale tutaj jest skrojona na miarę względem reszty. Bretty są bardziej odczuwalne niż chociażby w redenowej Brettosferze, a jednocześnie wtapiają się w całość bez zdominowania jej. Super piwo, nb uwarzone w kooperacji z warszawskim multitapem Jabeerwocky. (8/10)
Piwotece niezbyt udała się gatunkowa hybryda, Solipiwko wypadł trochę poniżej oczekiwań, Deer Bear zrobił nie do końca typową blek ajpę, Roch tym razem trochę poniżej zwyczajowej formy, Pracownia Piwa i Piwne Podziemie za to bardzo pozytywnie.
A Profesja godnie wspomina zmarłego.