Loading...

Sześciopak niemieckiego craftu 8

Jedziemy dalej z niemieckim koksem. Mój problem polega na tym, że nie jestem zawczasu na bieżąco z rozrastającą się skokowo ofertą niemieckiego craftu, co skutkuje w razie wizyty w sklepie specjalistycznym za Odrą w niemalże zupełnie ślepych zakupach. No i potem wychodzi to tak jak wychodzi.

Berliner Berg Pale Ale (alk. 5,5%) kupiłem siłą inercji, nie spodziewając się po nim niczego. Tymczasem silnie grejpfrutowy, lekko żywiczny aromat miałby w sobie to coś, gdyby nie nadreprezentacja siarki, która stępia aromat. Jest typu zapalczanego, więc nie przeszkadzałaby tak bardzo gdyby nie jej intensywność. Co poza tym? Ano wodnistość, nikła goryczka, te sprawy. Kiedyś może Niemcy dojdą w końcu do wniosku że nie wystarczy wsypać dwóch taczek granulatu na leżak żeby stworzyć dobre piwo. Ci młodzi Niemcy, bo ci starzy wiedzą jak uwarzyć dobre piwo bez natłoku lupuliny. (4/10)

Niemiecki browar ‘regionalny’ Weldebräu też stwierdził że zarobi na crafcie, a co. Hops Stuff Ella Equinox (ekstr. 12%, alk. 5,4%) jednak sprawia wrażenie, że niezbyt przemyślano ten krok. Mamy tutaj bowiem do czynienia z lagerem chmielonym tytułowymi chmielami, na zimno. No i w zapachu to jeszcze funkcjonuje. Mimo że wyraźne są nuty zboża oraz miodu, to mocna odchmielowa limonka, podszyta subtelną nutką nafty czynią aromat zdecydowanie chmielowym. Kłopot w tym, że w smaku już tego za bardzo nie czuć. Jest słodkawy, poza lekko gorzkim finiszem wyzbyty godnego wzmianki nachmielenia, a jako że słodowość też nie jest specjalnie podkreślona, to jest po prostu nieco pusty, wodnisty. No więc ponownie, nie wystarczy wrzucić ciekawych chmieli do tanka żeby stworzyć coś wartego uwagi. Niemniej jednak nie jest to piwo złe. Wzorowo gasi pragnienie, a aromat jest niczego sobie. (6/10)

Traunstein to taka ładna miejscowość w południowej Bawarii, w której jeden browar warzy całkiem niezłe weizeny, a inny, mianowicie Schnitzlbaumer, użycza części swoich mocy produkcyjnych kontraktowcom z Headless Brewing. Ci wpadli na pomysł, że skoro niedługo po tym jak w połowie XIX wieku w tym regionie zaczęto warzyć pilsa, niemieccy emigranci ‘zawieźli’ styl do USA, gdzie dopasował się do otoczenia i zmienił swoje oblicze, no to trzeba zrobić piwo które łączy obydwa odgałęzienia stylu. W jaki sposób ma to robić piwo o zawartości alkoholu 6,9%, mocno napakowane aldehydem octowym, nazwane zwodniczo Reunion Pils? Nie mam pojęcia. Wbrew moim oczekiwaniom, nachmielenie jest trawiasto-kwiatowe, zdecydowanie kontynentalne. Faktycznie wyraźne, ale ani amerykańskie ani bohemskie (napis na etykiecie głosi że jest to pils czeski). Zawiesiste ciało uniemożliwia szybkie picie, profil nie jest porywający, mocna goryczka trochę ściąga, a nadmiar aldehydu tak po ludzku drażni. Niezbyt sensowne piwo. (4/10)

Co jest wyznacznikiem niemieckiego stouta? Według berlińskiego Heidenpeters są to nieliche parametry (ekstr. 19%, alk. 7,5%), wyraziste, ziołowo-ziemiste nachmielenie, bukiet w którym gorzka czekolada i elementy palone z domieszką wanilii w smaku nadają ton, w aromacie natomiast są zdominowane przez nuty estrowe, których wachlarz sięga od owoców czerwonych po owoce leśne. Poza tym rochę przesadzone nagazowanie, no i na dodatek rozgrzewający finisz. Tak właśnie wyszedł German Stout. A wyszedł smacznie, mimo przegazowania. (6,5/10)

Grut (ekstr. 12,5%, alk. 5%) to faktycznie jest gruit, którego uwarzenie niemiecki Gruthaus na wszelki wypadek zlecił Belgom, żeby obejść ‘Reinheitsgebot’. Ziołowa mieszanka która wylądowała w piwie zamiast chmielu składa się z kwiatu bzu, kminku oraz kluczowej w przypadku tego piwa woskownicy europejskiej. Ostrawa nuta tej ostatniej jest z jednej strony zmiękczana przez nutkę bzu, z drugiej wzmacniana przez obecne w piwie, ostre fenole. Kminku nie wyczułem. W smaku nie jest już tak wyraziście jak w aromacie, piwo wydaje się miejscami nieco wodniste, lekko słodowe, z przyjemną nutą woskownicy w finiszu. To jest jeden z tych mniej złożonych gruitów, za to całkiem nieźle gasi pragnienie. Dobre. (6,5/10)

Störtebeker Whisky-Bier (ekstr. 20,5%, alk. 9%) próbuje jechać na fali piw z dodatkiem słodu wędzonego na torfie. Tyle tylko że robi to nieudolnie. Raz, że nutka torfowa jest bardzo słaba. Nie elegancko subtelna, tylko właśnie słaba i niemrawa. Wskutek tego piwo dużo bardziej daje po zmysłach mieszanką estrowo-słodową, która w pierwszym momencie charakteryzuje się mocnymi nutami jabłkowymi, a po paru chwilach obiera kurs na panettone, czyli włoskie ciasto drożdżowe z rodzynkami. Lekka słodycz koresponduje z raczej wątłym ciałem (jak na piwo o takim woltażu), a dopiero w lekko gorzkiej końcówce smak jako tako uzasadnia tak jednoznaczną nazwę piwa. Wyszło jako tako. (5,5/10)

Czyli co, nic do powtórki, niemieckie browary do rozbiórki? No może nie jest aż tak źle, ale biorąc pod uwagę średnią cenę w wysokości 3 ojro za flaszkę, nie była to udana inwestycja.

recenzje 5300893717582440792

Prześlij komentarz

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)