Czy browar kontraktowy jest browarem?
https://thebeervault.blogspot.com/2015/06/czy-browar-kontraktowy-jest-browarem.html
Nowe inicjatywy kontraktowe wyskakują od jakiegoś czasu w Polsce jak grzybki po deszczu, co niektórych świadomych piwoszy starszych stażem popycha gremialnie do inwektyw pod ich adresem. Często moim zdaniem niesłusznie, o ile nie mamy do czynienia z ewidentnymi partaczami. No a nie za każdym razem mamy, prawda? Przy czym część negatywnych emocji w przypadku kontraktowców wydaje się mieć swoje źródło (choćby i podświadome) nie w jakości produktów a w chaosie semantycznym, jaki wprowadza określenie 'browar kontraktowy'. Jak więc w słynnym żarcie z brodą o szkolnym wypracowaniu o Leninie, spróbujmy ustalić czy określenie 'browar kontraktowy' ma sens i dlaczego go nie ma.
Czy więc browar kontraktowy można nazwać browarem? Św. Tomasz i klasyczna logika podpowiadają w niecenzuralny sposób że nie, bo browar to miejsce w którym warzy się piwo, a nie osoba bądź firma która to robi, nierzadko w różnych miejscach. W anglojęzycznej części internetów wybrnięto z sytuacji, nadając tego typu inicjatywom nazwę 'client brewer'. Mniejsza o słowo 'client', do którego wrócę pod koniec tego wpisu, ale pochylmy się chwilę nad słowem 'brewer'. W odróżnieniu od słowa 'brewery' znaczącego browar i mające jako denotat faktyczne miejsce w którym warzy się piwo, słowo 'brewer' odnosi się do osoby, fizycznej bądź prawnej. A osoby, jak wiadomo, mogą się przemieszczać, no i nie są miejscami. Bardziej logiczne? Bardziej. No to w jaki sposób można to słowo zaadaptować do języka polskiego? Dosłownie, czyli 'piwowar'? No niekoniecznie, bywa tak że inicjatywa kontraktowa zrzesza więcej piwowarów pod jednym, wirtualnym dachem. Słowo 'brewer' ma więc szerszy, bardziej inkluzywny zakres znaczeniowy niż polskie 'piwowar'. No to może właśnie inicjatywa kontraktowa? Albo skrótowo - kontraktowiec? Moim zdaniem ma to gwoli czystości językowej większy sens.
W tym momencie trzeba jednak odróżnić dwa rodzaje inicjatyw kontraktowych kryjące się za pojęciem 'client brewer', mianowicie takie które warzą swoje własne piwa na wydzierżawionym sprzęcie oraz takie które zamawiają gotowe piwa od działających browarów. Do tych drugich należą np. Browar Pszczyński i Łebski Browar, do tych pierwszych Pinta czy Kingpin. W tym momencie widać że wrzucanie wszystkich takich inicjatyw do jednego worka jest krzywdzące dla tych które się faktycznie parają warzeniem, a nie tylko marketingiem. I tutaj dochodzimy do członu 'client' w angielskim określeniu 'client brewer'. Słowo to nie bez kozery kojarzy się nam z odbiorcą usług a nie ich wykonawcą, w przypadku 'browarów' łebskich czy pszczyńskich ma więc sens.
Nie ma znowuż sensu w przypadku aktywnych piwowarów warzących piwo w ramach inicjatyw kontraktowych.
I w tym momencie przerwę, nie podejmując się ostatecznej konkluzji, kontraktowcami są bowiem zarówno jedni, jak i drudzy, jako że mają zakontraktowane moce produkcyjne fizycznego browaru. Wybrnięciem z sytuacji jest zakładanie fizycznych browarów przez aktywnie warzące inicjatywy kontraktowe. Jest to naturalnie w przypadku większości takich inicjatyw w polskich warunkach nierealne, natomiast utrzymanie obecnego stanu rzeczy prowadzi i będzie nadal prowadzić do wynaturzeń. O tym będziecie jednak mogli poczytać w następnym wpisie.
Hej muszę przyznać - najlepszy blog piwny w kraju - bezkompromisowy, bez włażenia w d.., bez sponsoringu. Pomimo, że z niektórymi recenzjami się nie zgadzam - ogólnie respect.
OdpowiedzUsuń