Camba pa ti
https://thebeervault.blogspot.com/2015/03/camba-pa-ti.html
Byłem pionierem w polskich internetach jesli chodzi o Cambę Bavarię. Dostałem parę piw w ramach wymiany z pewnym Niemcem dawno temu i kilka z nich zrobiło na mnie bardzo dobre wrażenie. Co ciekawe, jest to browar pokazowy BrauKonu, niemieckiego potentata w produkcji sprzętu warzelnianego. Potentat nie jest wcale górnolotnym określeniem. Do ostatnich inwestycji należą nie tylko brewpuby które w ramach eksperymentów otworzyło właścicielstwo austriackich koncerniaków Stiegl i Ottakringer, ale również wrocławski Browar Stu Mostów oraz powstający właśnie stacjonarny browar Mikkelera w Piotrogrodzie. Zwiedzając fabrykę sprzętu potencjalny kupiec może więc przy okazji zobaczyć jak taki sprzęt działa w praktyce i napić się owoców tej pracy. A napić jest się czego, Camba jest bowiem być może najbardziej skorym do eksperymentów browarem niemieckim. Toteż poza germańską klasyką robią własciwie wszystko co się mieści w obrębie ‘Reinheitsgebotu’, łącznie z piwami nowofalowymi, a także leżakowanymi w drewnianych beczkach. Sporą część oferty Camby można na codzień dostać w katowickim Browariacie. Oto mały wycinek z tejże.
Amber Ale (ekstr. 16,4%, alk. 7,2%) to właściwie ‘imperialna’ wersja stylu, stąd nie dziwi, że jest to jedno z piw z którym Camba eksperymentuje poprzez starzenie go w różnych beczkach. Piwo jest słodowo estrowe. Jest tutaj pełno opiekanego zboża, nuty miodowe które jednak nie wynikają z utlenienia oraz wyraźne akcenty czerwonych owoców. Cytrus jest bardzo głęboko w tle. Ten bukiet jest niesiony stosunkowo wysoką pełnią, która jest słodka i kończy się delikatnym grzaniem w gardle oraz stonowaną goryczką. Zupełnie nie amerykańskie, ale za to smaczne piwo. (6,5/10)
Christopher Ale (ekstr. 12,2%, alk. 5,2%) to niby witbier, ale próby uwarzenia witbiera w zgodzie z ‘Reinheitsgebotem’ zazwyczaj kończą się fiaskiem. Tak jest i w tym przypadku. Czuć tutaj białe wino, gruszki, trochę jabłka i goździku. Wcale nie jak wit, ale ogółem ciekawie. Po bukiecie spodziewałem się nieco kwaskowego smaku, tymczasem zastałem pustkę i wodę. Lekko owocową wodę, fakt, ale jednak wodę. Piwo jest pijalne – rześkie, nie narzuca się – ale mimo wszystko jest to nie do końca udany eksperyment. (5,5/10)
Erdbeer Weisse charakteryzuje się szkaradną etykietą i tym że wbrew pierwszym skojarzeniom wcale nie jest radlerem, ze swoim woltażem (alk. 4,9%). No i nie jest słodkim piwem. Faktycznie jest mocno truskawkowe, ale również kwaskowo-drożdżowe, z lekkim zacięciem cytrynowym. W lato pewnie wchodzi świetnie, szczególnie że ciała to ono specjalnie nie ma. Ciekawy pomysł na piwo. (5,5/10)
Milk Stout (ekstr. 14,9%, alk. 6,4%) ma bardzo łagodny bukiet. Kawa z mlekiem, gorzka czekolada, delikatna brzeczka. Do niczego nie można się przyczepić, ani w dobrym ani w złym sensie. W smaku wyraźna jest palona kwaskowość, którą w połowie ust wygładza aż do zera laktozowy film. Kawa której nuty zaczynają być odczuwalne również w połowie, nie jest niestety świeża, a odstana. No i minusem momentu wejścia laktozy jest to, że piwo w tym momencie staje się mdłe. Niezbyt fajne. (5,5/10)
Hop Gun (ekstr. 14,6%, alk. 6,4%) to mocny brown ale, który w sposób niezrozumiały został nazwany po wynalazku Camby służącym do mocnego chmielenia na aromat, cambowskim odpowiedniku Torpedo znanego z amerykańskiego browaru Sierra Nevada. To akurat piwo nie jest moco chmielone, co nie znaczy że złe, wręcz przeciwnie. Jest miękkie, pełnawe i słodkawe. Karmelowa słodowość bynajmniej nie dominuje, uwagę na sobie skupia jego owocowa strona, w której silna śliwka przechodzi w pogranicze brzoskwini i moreli, dostając lekkiego anyżowego kopa i kończąc się delikatną goryczką. To piwo ma coś z angielskiego stronga, od którego odróżnia je niespodziewanie wysoka pijalność. Approved! (7,5/10)
Imperial IPA (ekstr. 19,9%, alk. 8,4%) jest mimo sporej, niezbyt atrakcyjnej zawiesiny, piwem rewelacyjnym. Jest gęste, słodko-gorzkie, bardzo miękkie. Cytrusowe, z chuchnięciem ananasa i silną, grejpfrutową goryczką w finiszu. Pijalność na bardzo wysokim poziomie, nieczęsto trafia się na takie petardy w tym stylu. (8/10)
Teoretycznym ukorowaniem podstawowej oferty Camby jest Imperial Stout (ekstr. 21,5%, alk. 9,8%). Co my tu mamy – znane już z rewelacyjnego Imperial Black Ale nuty borówek, a ponadto lody czekoladowe w waflu i tytoń fajkowy, a także nutki palone w tle oraz sporo ‘czerwonych’ estrów. W pierwszej chwili odczuwam dużą pełnię i intensywną słodycz, która to po przebyciu 1,5cm wgłąb języka zostaje dosłownie zmyta przez goryczkę, do której podkładkę stanowi kwaskowość palonych słodów. Piwo jest odpowiednio gęste i kremowe, a finisz zdecydowanie palony oraz wytrawny. Brakuje mi w nim większej głębi, za sprawą czego mimo że jest bardzo smaczne, jednocześnie trochę rozczarowuje. Jest poprawnie złożone, ale brakuje mu przy tym nieco większej siły przebicia. (7/10)
Na koniec prawdziwa bomba. Paranoid Citra IPA (alk. 6%) to efekt współpracy Camby z jednym z najbardziej cenionych browarów USA, mianowicie Hill Farmstead. 13zł za pół litra takiego piwa z kranu to zdecydowanie nie są przesadne pieniądze. Niby jest to IPA, ale goryczka i pijalność są osadzone w rejonach APA. Tylko podbudowa słodowa ma oczekiwaną mięsistość. Chmielowy mariaż marakuji i cytrusów w aromacie i smaku jest tak rewelacyjny i rześki, że mógłbym to piwo wąchać bez przerwy i pić wiadrami. Doskonały przedstawiciel stylu. (8,5/10)
Myślę że skłonność do eksperymentowania i płodność Camby sprawia że można ją nazwac niemieckim Artezanem, oczywiście z odpowiednio większym zapleczem finansowym. Jak browar wygląda z bliska, będziecie mogli już za niedługo przeczytać na tych łamach.