Loading...

Pierwij Polskij Impierskij Stout

Ach, cóż to były za hercklekoty kiedy na jesień 2012 roku po ‘scenie’ zaczęły krążyć pogłoski, że został uwarzony pierwszy polski imperial stout. Pierwszy raz usłyszałem o tym w trakcie wizyty w browarze w Tychach od Bartka Napieraja, który mi jednak nie chciał zdradzić o jaki browar chodzi. Wiadomo było że nie Pinta, która wówczas nie chciała się bawić z tak wysokoekstraktywnymi piwami, wiadomo było również że nie AleBrowar. Koniec końców to Artezan na zlecenie łódzkiej Piwoteki wypuścił w grudniu pierwszego polskiego komercyjnego RIS-a, w bardzo limitowanym nakładzie rzecz jasna. Died Moroz (Dead Morose?) przyjęty został różnie. Generalnie poleciało w jego kierunku wiele pochwał, prawie każdy degustujący narzekał jednak na zbyt mocne nuty rozpuszczalnikowe. Na wiosnę piwo się ponoć bardziej ułożyło, a w czerwcu za sprawą i hojnością Kowala niżej podpisany stał się szczęśliwym posiadaczem flaszeczki. Przekiblowała u mnie niemalże do końca roku, czyli czasu było sporo żeby piwo się bardziej ułożyło, a nuty rozpuszczalnikowe zaniknęły. Ostatecznie nie mogłem się powstrzymać i w grudniu wpuściłem pijanego Dziada Mroza w dom.

Parametry to 23% ekstraktu bazowego, 9% alkoholu, chmiele angielskie East Kent Goldings i Challenger, angielskie drożdże. Chwila prawdy... rozpuszczalnik w aromacie pozostał, ale łączy się i przenika przez nuty ciemnych owoców (wiśnie, śliwki, jeżyny - te klimaty, częściowo mocno przejrzałe) oraz lukrecji. Słodowość jest dość orzechowa, nieco czekoladowa. I gęsta. Oj tak, to piwo ma ciało, bardzo solidne. W pierwszym momencie uderza słodycz oraz owocowa kwaskowość, sparowane niestety z rozpuszczalnikiem, po to żeby finiszować melanżem słodko-gorzkim, pozostawiającym za sobą przyjemny posmak kawy. Nie spodziewałem się że piwo będzie tak wyraźnie owocowe, natomiast rozpuszczalnika się spodziewałem. Aromat i smak są na tyle głębokie, że jego obecność nie drażni aż tak bardzo, ale jednocześnie tym samym piwo robi nieokrzesane wrażenie piwa domowego któremu przydałby się dodatkowy szlif. Owoce sparowane z rozpuszczalnikiem tworzą sumarycznie wrażenie lekkiej metaliczności. Jak na ten styl pije się je niespodziewanie szybko, w czym zasługa lekkiej kwaskowości. Rzecz jasna, wraz z ogrzaniem piwo coraz bardziej chwyta balans, rozpuszczalnik się przesuwa bardziej w tło, ale nadal brakuje tego skoku naprzód. A, i jest pijane. 9% w butelce 0,5l, fiu fiu... Piwo ma potencjał, do creme de la creme Dziadowi Mrozowi jednak bardzo daleko. (6/10)

recenzje 3589354017490052424

Prześlij komentarz

  1. Octan etylu (rozpuszczalnik) to niestety trwała wada.

    OdpowiedzUsuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)