Loading...

Browar kręgielniany Dziedzice

Polski browar restauracyjny - słysząc ten zlepek słów człowiekowi zazwyczaj staje przed oczyma restauracja urządzona raczej konserwatywnie, zazwyczaj albo po góralsku albo innemu ludowemu albo też bardziej elegancko. Ewentualnie jeszcze piwniczna knajpa jak w przypadku chorzowskiego Redenu. Jest to głównie restauracja, punkt ciężkości spoczywa więc na jedzeniu, piwo warzone na miejscu zaś jest dodatkiem do całości, a jego jakość często pozostawia sporo do życzenia. No więc tym wszystkim otwarty niespełna dwa tygodnie temu browar w Czechowicach-Dziedzicach nie jest.

Mieści się w piwnicach galerii handlowej Stara Kebabownia, pardon, oczywiście Stara Kablownia, urządzonej całkiem gustownie jak na tego typu przybytek. Na miejsce trafiliśmy pytając o drogę Turka w kebabie ("Ale po piwie pszyć na kebaba!" Nie, dzięki. Remove kebab.), lokal jest chyba nieoznakowany, przynajmniej nie byłem pewien że jestem na miejscu dopóki nie zobaczyłem warzelni. Ta stoi w wyeksponowanym miejscu za barem i prezentuje się godnie, współgrając z resztą heterodoksyjnego wystroju. Ten zaś jest mocno nowoczesny, kapkę może nawet industrialny, są tutaj kafle, cegły, goły beton i naga stal, wszystko umiejętnie podświetlone. I mimo że zazwyczaj od moderny stronię, tak tutaj całość zrobiła na mnie świetne wrażenie. Wszystkie elementy są dobrane z głową i w browarze siedzi się bardzo przyjemnie, podczas gdy w tle leci nowoczesna, ale klimatyczna muzyka. Zdaję sobie sprawę, że sporo piwoszy może się czuć rozczarowanych brakiem typowego brewpubowego klimatu, ale po pierwsze - mi takowy do szczęścia nie jest potrzebny, a po drugie - docenić należy przybliżanie kultury warzenia piwa również ludziom spoza 'sekty', czyli rodzinom tworzącym gros klienteli galerii handlowych. Warzelnia nie jest wstydliwie schowana w kącie, jak to czasami w tego typu przybytkach bywa, zadbano również o leżakownię, którą można podziwiać przez dużą szybę.

Osią programu nie jest tutaj jedzenie, jest nim piwo, do którego zaraz wrócę. Karta dań okazała się lekkim rozczarowaniem. Miałem nadzieję na jakiś obiad, tymczasem w Dziedzicach podaje się parę różnych piwnych przekąsek, z których najbardziej konkretna, czyli fish&chips, była przyrządzona całkiem poprawnie. Dań typowo obiadowych nie ma.

Wspomniałem już o piwie, tymczasem Browar Dziedzice mieści w swoich podwojach również kręgielnię, stoły bilardowe oraz ogromny parkiet z osobnym barem, który de facto można traktować jako odrębny klub. Postarano się przypochlebić każdym gustom, w związku z czym klientela to cała plejada ludzkich typów – od rodzin z małymi dziećmi po oldskulowych skinheadów (naprawdę, istnieją jeszcze! tacy we flekach!). Największą osobliwością jest oczywiście kręgielnia, nie wiem czy poza szaflarską Zadymą jest w Polsce jeszcze jakiś browar restauracyjny w którym zdecydowano się na podobne rozwiązanie. Zresztą, jaki browar restauracyjny – w Dziedzicach niezbyt wyszukane jedzenie jest dodatkiem do piwa i kręgli, czyli bardziej odpowiednim określeniem jest chyba browar kręgielniany.

Piw uwarzono na początek aż pięć różnych, wszystkie pod marką Cesarok. Brzmi w moich uszach węgiersko (Balfaszok!), tymczasem jest to określenie mieszkańca Śląska Cieszyńskiego, na terenie którego despotię uprawiali nie Hohenzollernowie, ale wielbiony na tych terenach nie wiedzieć czemu Franciszek Józef. Zgryźliwie można to podsumować jako próbę odseparowania się browaru od położonych bardziej na północ oraz zachód rejonów Śląska, ale mi to lotto. Wprawdzie można kręcić nosem, że asortyment to 'żelazna czwórka' wzbogacona o niewiele mniej oczywiste piwo 'bursztynowe', ale co jest złego w dobrze uwarzonym pilsie czy pszeniczniaku? No właśnie, kwestia najważniejsza - czy piwowar w Dziedzicach zna swój fach?

Zna.

Pierwsze piwo było zarazem tym najlepszym. Jakoś tak jest, że najczęściej moje oczekiwania w polskich browarach restauracyjnych spełnia pszeniczne, ponoć z żelaznego zestawu najtrudniejsze do uwarzenia. Cesarok Pszeniczne to bardzo miękkie piwo a zarazem pełne smaku, o profilu aromatycznym zdominowanym przez gumę balonową z dodatkiem banana i wanilii, tylko delikatnie goździkowe. Jest orzeźwiające, lekko kwaskowe, a w posmaku przewija się delikatna, zielona nutka chmielu. Super! (7,5/10)

Potem było gorzej. Cesarok Pils to piwo delikatne, słodowe, nieco drożdżowe. Brakuje mu pazura rasowego pilsa, robi nieco wodniste wrażenie. Chmielu ani nie czuć specjalnie w aromacie ani w co najwyżej lekko-średniej goryczce, ponadto w finiszu robi się dyć kukurydziano. Rozczarowujące, choć pijalne piwo stołowe. (5/10

To piwo zresztą będzie mi się kojarzyło z gruzińskim toastem, wzniesionym przez kolegę pełniącego w tym momencie rolę tamady przy stole. Gwoli wyjaśnienia – tradycyjne gruzińskie toasty są długie, przejmujące i pomysłowe. Głęboko od serca.

Cesarok Marcowe nie podniosło poziomu zaniżonego przez Pilsa. Co trzeba jednak przyznać, to że robi absolutnie świeże wrażenie. Czuć mocno brzeczkę, wręcz suche słody przed zacieraniem. Aromat jest przy tym mocno słodki i ujmując jednym słowem – przyjemny, nie licząc delikatnej nutki alkoholowej w tle. W smaku jest tak jak i w zapachu, czyli piwo robi wrażenie gotowego zacieru z dużo mniejszą słodyczą, z czego można swoją drogą wywnioskować ile czuć w nim chmielu, czyli niemalże nic. Jak to w życiu bywa, to co fajnie pachnie niekoniecznie fajnie smakuje. Marcowe robi średnie wrażenie, tak jak Pils od którego przynajmniej ładniej pachnie. (5/10)

Następnie było już dużo lepiej. Cesarok Bursztynowe smakowało w zasadzie tak jak powinien smakować Pils. Jest przyjemne, mocno chmielowe, zapach skojarzył mi się z piwem w trakcie warzenia, kiedy powietrze wypełnia się zielono-cytrusowymi nutami chmielu. Smak jest harmonijny, a goryczka podbita. To jest takie mocno chmielone czeskie polotmave, tyle że z nieco jaśniejszą (w barwie i smaku) bazą słodową. Bardzo dobre. (7/10)

Cesarok Koźlak jest zresztą również całkiem jasny jak na styl. Już w zapachu czuć specyficzną lepkość wybranych słodów karmelowych, których pełnia rządzi w smaku. Piwo jest ponadto lekko orzechowe, z podkreśloną słodyczą. Jest dobrze, a gdyby jeszcze trochę zmniejszyć słodycz, to byłoby wręcz cacy. (6,5/10)

Jak więc widać, poza dwoma piwami i kartą dań nie mam Browarowi Dziedzice nic do zarzucenia. Wręcz przeciwnie - po browarze w galerii handlowej spodziewałem się poziomu co najwyżej średniego, a tymczasem mogłem popić częściowo świetne piwo w fajnym otoczeniu. Pod względem piwa Dziedzice plasują się w górnym pułapie tego co się warzy w polskich browarach restauracyjnych, pod względem wystroju jest to, obok poddasza w Bielsku-Białej oraz browaru w Rzeszowie, najfajniejszy tego typu przybytek w Polsce w jakim byłem.

Wróciłbym chętnie w to miejsce. 
Polecam.

relacje 2138610029894119775

Prześlij komentarz

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)