Wołoski wojewoda, wołoski wójt
https://thebeervault.blogspot.com/2013/08/wooski-wojewoda-wooski-wojt.html
Dalsza część wędrówki po browarach czeskiej Wołoszczyzny prowadzi nas do Wołoskiego Browaru. Valašský Pivovar mieści się w Kozlovicach, a dokładniej na terenie pochodzącego z 1822 roku gospodarstwa dawnego wójta miejscowości. Warzy się tutaj od 2008 roku na sprzęcie o wybiciu 5 hl i całkowitych rocznych możliwościach wyrobowych 1700hl. Instalację wykonała Pivo Praha s.r.o., znana z paru mniej (np. Pivovarsky Dum) oraz bardziej fajnych knajp w czeskiej stolicy. Poza warkami okazjonalnymi, na codzień się w Wołoskim Browarze produkuje tylko dwa różne piwa, tradycyjnie czeskie zresztą – pilsnera/svetle oraz dunkela/tmave. Można je wypić na miejscu, w przybrowarnej restauracji udekorowanej ponoć gustownie w historyczne czeskie rękodzieło, ale można też skorzystać z błogosławieństw plastiku, samochodu i autostrady A1. Rzecz jasna ostatnia część zdania tyczy się sprokurowania a nie konsumpcji.
Ledwo trzytysięczne Kozlovice zostały założone pierwszy raz w 1294 roku, a w XVI wieku ponownie, tym razem przez osadników wołoskich. Urzędował tutaj wojewoda z rodu Krbców, stąd też jedno piwo nawiązuje do wojewody wołoskiego, a drugie, ze względu na lokalizację browaru, do wójta Kozłowic.
Valašský Vojvoda (alk. 5%) dostarczył mi dokładnie tego co oczekuję po czeskim pilsie. Jedynym mankamentem było nieco zbyt niskie nasycenie, co być może zostało zawinione rodzajem opakowania. Przez nos czuję kromkę chleba posmarowaną cienką warstwą masła i grubszą miodu. To ostatnie, być może wynik utlenienia, świetnie pasuje do całości. Przewijają się również w tle nutki owocowe, co może wskazywać na błąd w produkcji, ale znowuż – I could care less. W smaku średnio pełne, chlebowe, z żatecko-chmielową końcówką, wyraźnie gorzką. Gdyby trochę podkręcić nasycenie, byłoby już całkiem cacy. (Ocena: 7/10)
Kozlovický Fojt (alk. 5%) to niestety inna liga. Gdzieżby zresztą wójt do wojewody śmiał kozaczyć? Ciemne piwo pachnie chlebem, karmelem, toffi oraz masłem. Tego ostatniego jest tutaj w sam raz, jest odczuwalne ale nie przeholowane. Smakowo jest gorzej, nieco pusto, chlebowo-karmelowo, z całkiem gorzkim, wytrawnym i lekko palonym finiszem. Pić się da, do sera żółtego pasuje, ale nie jest to gatunkowe creme de la creme. W sam raz na mniej wyszukane gardło wójta. (Ocena: 6/10)
Co ma rodzaj opakowania do nasycenia?
OdpowiedzUsuńMogło być nieszczelne przy zakrętce, w przypadku nalewania ręcznego (w PET-ach częśćiej spotykanego niż w szkle) mógł być zastój, coś mogło odwrócić uwagę butelkującego itp. Wiele jest możliwości.
Usuń