Loading...

Bon jour - wstęp do piwowarstwa Morawskiej Wołoszczyzny

Jest sobie w Czechach kraina zwana Morawską Wołoszczyzną. Wołoszczyzna właściwa zaś obejmuje południową część dzisiejszej Rumunii. O co chodzi? Otóż Wołosi, góralski, pasterski naród zamieszkujący półwysep bałkański, będący razem z Mołdawianami protoplastem dzisiejszego narodu rumuńskiego, od późnego średniowiecza aż po XVI wiek wędrowali i osiedlali się wzdłuż linii Karpat. Działo się tak, ponieważ według władców tych terenów (czyli także Rzeczpospolitej) słabo zaludnione rubieże górskie miały zostać zabezpieczone osadnictwem, a miejscowa ludność nie była wystarczająco harda, żeby żyć w tych warunkach. Ściągano więc romańskojęzycznych Wołochów, którzy osiedlili się wzdłuż łańcucha Karpat, w tym i w polskich górach. Nasi Górale są ich potomkami pod względem kulturowym, a częściowo również etnicznym. Wystarczy zresztą porównać stroje góralskie, muzykę, a nawet czasami fizjonomię Górali do ludzi zamieszkujących rumuńskie góry, żeby zauważyć frapujące podobieństwa. Jednym z rejionów zasiedlonych podówczas przez Wołochów była właśnie Morawska Wołoszczyzna, kraina na południe od Frydka-Mistka. I tak się składa, że właśnie z tego regionu udało mi się zdobyć plastikowe piwa, znaczy się, piwa w plastiku z miejscowych browarów. Dzisiaj o pierwszym, z nich, czyli browarze Bon.

Założony został w 2003 roku w miejscowości Zašová obok Valašské Meziříčí, na terenie gospodarstwa parafialnego, dysponującego czterema własnymi ujęciami wody. Celem jest misja blabla nawiązanie do tradycji blabla naturalne piwa blabla bez chemii blabla niepasteryzowane blabla. Znamy wszyscy tę gadkę, nie ma się więc co rozpisywać. Browar ma w swojej ofercie dwa pilsy (dwunastkę i desitkę), tmave oraz pszeniczne, wszystkie butelkowane do litrowych PET-ów.

Bon Světlý Ležák 12° w wersji filtrowanej ma 12% ekstraktu oraz 5,2% alkoholu. Silnie miodowy zapach wskazuje na utlenienie, ale mi to nie przeszkadza. Typowy w czeskich piwach zapach maślanki też jest obecny, ale nie tak zjełczałej jak to czasami bywa. Poza tym czuć głównie ziarno i chleb, natomiast chmiel jedynie marginalnie. Za sprawą tego piwo mi się skojarzyło z zapachem w wiejskim młynie, i jest to przyjemne skojarzenie. Ten wiejski charakter w smaku jest jeszcze bardziej uwypuklony, za sprawą czego piwo dysponujące całkiem wyrazistą goryczką mogłoby być bardzo dobre, gdyby nie mącąca obraz, lekka ale jednak nieco natrętna kwaskowość, jeżąca niektóre kubki na języku. Jest na tyle lekka że wynika racej z natury piwa a nie ewentualnego nadpsucia (piwo było trzymane w warunkach chłodniczych), nie jest też charakterem octowa, jak to często bywa w przypadku piw skisłych. Średnio mi to podchodzi. (Ocena: 5/10)

Bon Tmavý Ležák 14° (ekstr. 13,9%, alk. 6%) to piwo którego treściwość czuć już w zapachu. Jest słodki, ponownie nieco miodowy, nader wszystko jednak czekoladowy i karmelowy. To ostatnie w połączeniu z wyraźnymi nutami maślanymi powoduje że zapach się może kojarzyć z toffi. Poza tym w roli marginalnej rodzynki. Szkoda, liczyłem na coś bardziej kawowego, a tu kawy ni mo. W smaku ponownie lekki kwasek, ale pić się da. Okazuje się średnio treściwe, karmelowo-czekoladowe z wytrawnym, choć tylko lekko gorzkim finiszem. Sumarycznie nieco porterowe, szczególnie że i delikatna ziemistość staje się odczuwalna po przełknięciu. Może być, ale ino od wielkiej biedy. (Ocena: 4,5/10)

Bon Weissbier (ekstr. 12,9%, alk. 5,2%) to zdecydowanie najlepsze piwo z całej trójki. Tutaj nie ma kwaskowości ponad miarę, jest obecna ale w ramach stylu. Piwo jest mocno bananowe, mocno biszkoptowe i mocno waniliowe, a przy tym jeno lekko goździkowe. To jest mój ulubiony profil hefeweizenów – mają być owocowe i miękkie. Obraz jest jednak nieco mącony przez to, że Czesi stosunkowo niedawno odkryli dla siebie ten piwny styl i często (vide pszenica z Permonu) najwidoczniej uważają, że jest niedochmielony. No więc do Bon Weissbier dodano spore ilości chmielu goryczkowego, za sprawą czego finisz jest nadzwyczaj gorzki. Nie jest to poziom goryczki klasycznego czeskiego pilsa, ale jednak w zestawieniu z miękkim, owocowym smakiem powoduje pewien zgrzyt. Ten dysonans zaczyna z czasem jednak chwytać za gardło w pozytywnym tego wyrażenia znaczeniu, szczególnie że i ciało jest nieco bardziej konkretne niż u szeregowych przedstawicieli tego stylu. Po jasnym i ciemnym spodziewałem się porażki, biorąc pod uwagę, że piwa pszeniczne są technologicznie trudne do uwarzenia, a tu proszę – porządna sprawa z potencjałem na jeszcze więcej. (Ocena: 7/10)

recenzje 6655147012866211845

Prześlij komentarz

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)