Angielskie (re)kreacje
Pora na parę piw domowych. Od Bogumiła Rychlaka dostałem przesyłkę z wywarami odwołującymi się do angielskich tradycji piwowarskich, w t...
https://thebeervault.blogspot.com/2013/07/angielskie-rekreacje.html
Pora na parę piw domowych. Od Bogumiła Rychlaka dostałem przesyłkę z wywarami odwołującymi się do angielskich tradycji piwowarskich, w tym już martwych. Mamy tutaj więc IPA angielskiego typu, burton ale w wersji leżakowanej w drewnianej beczce, amber two penny czyli kolejny wymarły styl piwny oraz entire butt porter, kupażowany z młodego portera oraz starszego, leżakowanego w drewnie. Zobaczmy jak się piwa udały.
IPA jest dość dowcipnie nazwana Sura Paniyam, co w starożytnej indyjskiej powieści Mahabharatha odnosiło się do napoju który ma potencjał znokautowania przeciwnika. Znaczy się, pijącego. Parametry to 15% ekstraktu, 7,5% alkoholu (z tym że do fermentacji dodano cukier demerara dry), a z nietypowych składników należałoby wymienić pieprz kubeba oraz kolendrę. I faktycznie, jest to ostre, nieco pieprzne piwo. Początkowo miodowo-winne, przechodzi płynnie w imponujące natężenie czerwono jabłkowych estrów połączonych z nutkami kwiatowego chmielu. Jest klasycznie, choć niestety są również obecne alkoholowo-rozpuszczalnikowe nuty. Przeszkadzają one w smaku, który jest głównie owocowy, ale niestety również mocno alkoholowy. Mocna goryczka zlewa się z etanolem w cierpki wydźwięk. Piwo odbieram jako mało harmonijne, zbyt alkoholowe i cierpkie, choć gdyby nie ta wada, byłoby bardzo fajne. (Ocena: 5/10)
Entire Butt Porter to, w pewnym sensie, ‘porter porter’, jako że w osiemnastowiecznym Londynie porter oraz entire butt były określeniami wymiennymi. Piwo Bogumiła Rychlaka przeleżało pół roku w dębinie i zostało skupażowane w proporcji 2:1 między młodym a starym. Aromat jest arcyciekawy, rzekłbym że jest to ‘porto porter’, nie zdarzyło mi się bowiem jeszcze obcować z piwem które by tak mocno pachniało szlachetnym portugalskim winem wzmocnionym. Niemała w tym zasługa wiśni oraz bakalii, które widnieją w składzie i dobitnie manifestują swoją obecność przy akompaniamencie nut drewnianych. Innymi nietypowymi dodatkami w tym piwie są kakao oraz czekolada, które również bez większych problemów można wyczuć. Wprawdzie wszystko to odbywa się na koszt słodowości, która tym samym jest przytłamszona, ale absolutnie mi to nie przeszkadza.
Smakowo pojawiają się nuty winno-alkoholowe, które jednak przy takiej głębi nie mącą zbytnio wrażenia. Wyraźna staje się za to słodowość typu czekoladowego oraz paloność, przy czym lekka kwaskowość czyni piwo wbrew parametrom (alk. 7%, ekstr. 16%) dość wytrawną sprawą. Fajne. (Ocena: 6,5/10)
Amber Two Penny to kolejne odtworzenie zapomnianego piwnego stylu. Za czasów panowania królowej Anny (1702-1714) arystokracja londyńska gustowała w jasnych strong ale’ach. Jako że jasne (jak na tamte czasy) słody były droższe od używanych zazwyczaj do warzenia ciemniejszych, piwo otrzymywane z nich również było droższe – kosztowało dwa pensy, stąd i nazwa mocnego, jasnego ejla z tamtych czasów.
W aromacie główną rolę odgrywają estry owocowe – głównie jabłkowe, nieznacznie truskawkowe, a wszystko na tle rześkiej słodowości oraz nieco trawiastego chmielu. Jest nieźle. W smaku niestety mimo nieco podbitej pełni dla kontrastu jest pusto, wręcz wodniście. W końcówce ponadto, poza średnio mocną goryczką przewijają się znowu te nieszczęsne nuty alkoholowe. Średnie piwo. (Ocena: 5/10)
Burton Ale Oak-Aged to prawie to samo piwo które już kiedyś omówiłem, tyle że właśnie – przeleżakowane w dębinie. Wersja bez drewna była w moim odczuciu zbyt ordynarnie alkoholowa, niedoleżakowana właśnie, z drugiej jednak strony miała potencjał. Z tego powodu miałem wobec wersji ‘drewnianej’ określone oczekiwania. Aromat mocno winny, lekko orzechowy, o słodowości typu czekoladowego. Są wiśnie, jabłka, maliny – ogólnie nuty czerwonych owoców, choć skojarzenia mam nieco inne niż w wersji podstawowej. Czuć w zapachu moc piwa (alk. 8,1%, ekstr. 15%), ale jest ułożony i bardziej szlachetny niż w wersji pierwotnej. Nutki drewniane są peryferyjne, sprawiają że akcenty orzechowe kojarzą się z orzechami laskowymi. W smaku jest inaczej, tutaj drewno jest bardzo wyraźne, orzechy się jednak również przebijają, natomiast owocowość jest nieco mniej prominentna, aczkolwiek nadal ewidentna, czemu w sukurs zresztą przychodzi kwaskowość piwa. Alkohol całkiem nieźle ukryty, drewno zadziałało tak jak miało. Finisz nadal kwaskowy, śladowo gorzkawy, pojawiają się w nim natomiast ciekawe nutki czekoladowe.
To piwo jest dobrze zrobione. Powierzchniowo kojarzy mi się z domowym winem od szwagra, po paru chwilach jednak ujawnia swoją wielowymiarowość. (Ocena: 6,5/10)