Loading...

XII Warszawski Festiwal Piwa – utarte schematy smakują najlepiej


Nie potrafię się podpisać pod narzekaniem ludzi, którzy potrzebują ciągłych zmian, dla których stały wysoki poziom jakiegoś zjawiska z czasem traci znaczenie, bo poszukują oni cały czas czegoś nowego. Pewną stałością na polskim piwnym krajobrazie, niemalże niezmienną strukturalnie, jest Warszawski Festiwal Piwa. Parę lat temu znaleziono dla niego optymalną formułę i od wtedy jedynie dostraja się ją w marginalnych aspektach. I bardzo dobrze – pamiętać wszak należy, że lepsze jest wrogiem dobrego, a gonitwa za rozwiązaniem idealnym sprawia, że nieosiągalne staje się rozwiązanie optymalne.


Takoż i w ubiegły weekend, po całych dwóch latach przerwy, na warszawskim Stadionie Legii (prawie) wszystko wyglądało tak, jak drzewiej. Jasne, jednych wystawców już nie było, byli z kolei nowi, strefę VIP na drugim piętrze nieco rozbudowano, dyskusje na scenie miały rzecz jasna nieco inną tematykę, Majkel Chmielobrody przeprowadził energiczną, zwieńczoną sukcesem licytację na rzecz Fundacji Rak’n’Roll, na telebimach puszczono tym razem również reklamy różnych blogów (w tym i tego), a poza tym wszyscy się nolens volens w międzyczasie zestarzeli o dwa lata. Ale poza tym powrót po dwóch okrążeniach kuli ziemskiej wokół słońca na Stadion Legii spowodował wielki uśmiech na mojej twarzy – w końcu jest tak, jak kiedyś.


Czyli świetna organizacja, tłumy zwiedzających (szczególnie w zestawieniu z innymi piwnymi festiwalami w tym roku), masa wystawców z jeszcze większą masą piw, no i co najważniejsze – masa znajomych. Wystarczyło czasami stać w jednym miejscu i co chwila ktoś podchodził pogadać. Na marginesie to jest to, co uważam za największą wartość dodaną hobby pod tytułem „piwny craft” – że z biegiem lat poznałem całą masę fantastycznych ludzi, z którymi można zresztą pogadać na wiele różnych tematów, a piwo jest tylko jednym z nich.


A, jedna rzecz mnie jednak zaskoczyła, mianowicie moja kondycja. Jako że trzydniowe imprezy są od jakiegoś czasu ponad moje siły (no i poza tym tak na co dzień to ja pracuję), przyjechałem do Warszawy dopiero w piątek wieczór, imprezując intensywnie de facto przez całą sobotę. Tę ostatnią rozpocząłem na stadionie o godzinie 13 i skończyłem w Kuflach i Kapslach o 4 nad ranem. Obudziłem się o 10 rano kompletnie trzeźwy i bez oznak kaca. Ostatni raz po tak grubej imprezie zaznałem takiego czegoś może kilkanaście lat temu. Możliwe wytłumaczenie sytuacji – suplementacja przywiezionym z Ukrainy kwasem bursztynowym plus dwie ampułki rozdawanego na imprezie w ramach promocji preparatu Alcorythm, bazującego na przecierze z mango oraz kurkuminie i piperynie specyfiku antykacowego. Być może jeden z tych czynników zadziałał, być może obydwa, a być może to magia jakaś, nie wiem.


Poświęćmy teraz trochę uwagi zaprezentowanym na WFP piwom. Nie przypominam sobie tak wyrównanego, wysokiego poziomu na żadnym innym z dotychczasowych piwnych festiwali w Polsce. Większość skosztowanych piw była co najmniej dobra, bądź też bardzo dobra. I nie zawsze to wystawca nalewał coś wedle swojego wyboru (czyt. to, co miał najlepsze). Jak do tego doszło? Nie wiem.

Piątek spędziłem niemalże w całości na trzecim piętrze, (piętrze „hurtowni”), toteż od niego zacznę.


Kingpin
I od razu jedno z najlepszych piw festiwalu. Saison BA o nazwie Melancholia to winne nutki, żółta śliwka, białe wino i dzikość. Wszystko przeszyte pestkowością i skórkowością, które dają mu szlachetną cierpkość. Fantastycznie złożone piwo (8,5/10). Melodrama była bardziej kontrowersyjna, z ostrymi nutkami octu jabłkowego, którym jednak towarzyszyły przyjemne nuty gruszki i dzikości. Charakterne, mi bardzo smakowało (7/10). Następnego dnia wszedł jeszcze Amulet, świeża, owocowa ipka z melonowym sznytem i sprzyjającym pijalności balansem (7/10).

Brokreacja
Wpadli na pomysł podłączenia w piątek Potionów na wszystkie krany. Dobry to był pomysł. Potion #14 był mocno podbity czekoladą, wskutek czego bukiet miał pralinkowy, ale było to połączone z prawilną goryczką RIS-a. Kokos miesza się tutaj z delikatnym destylatem. Świetne (7,5/10). Potion #15 łączył suszone owoce i przyciemnione słody barlej łajna z bourbonem oraz tytoniem naznaczonym nutkami ciemnych owoców (7,5/10). Potion #16 to ponownie bardzo udana kompozycja – śliwka, ciemne grono i inne ciemne owoce w połączeniu z taninowym kwaskiem dla balansu (7,5/10). Potion #17 oferował suszone owoce wędzone torfem, szczególnie w smaku miałem wrażenia przepijania śliwki wyrwanej z objęć mumii. Kwaskowe z drewnianym posmakiem, bardzo dobre (7/10).


Maltgarden
Przyssałem się do Hallertauer Pilsa, co było dobrym pomysłem, bo to wciąż jest moim zdaniem jeden z najlepszych craftowych polskich pilsów.

Golem
Kolejne z najlepszych czterech piw festiwalu to black IPA Black Dahlia. Zgodna z oldskulowym podejściem Artura, czyli gorzka czekolada + żywica + paloność + dyskretne akcenty tropikalne + fest mocna goryczka. Super sprawa! (8/10) Oldskulowy był też FES Skulls. Palony niczym smog nieopodal Huty Chorzów (kiedy jeszcze działała), lekko przyprószony czekoladą. Gładki i bardzo gorzki (7,5/10).


Dziki Wschód
Kolejne z najlepszych pięciu piw festiwalu (szybko to idzie), czyli uwarzona wespół z Clockiem desitka o nazwie W Samo Południe. Jest chlebowość, jest przeszycie ziołowym chmielem, jest mocna goryczka, jest intensywność i pijalność, no i nieprzesadzona zawartość alko. DW dołączył tym samym do mało licznego grona najlepszych pilsowyrobców w polskim crafcie (8/10). Bardzo dobra była też ipka PL New Wave, w której polskie chmiele faktycznie zagrały bardzo ciekawie, dając coś na wzór kokosowego kremu z truskawkami i inymi czerwonymi owocami (7/10).


Na stoisku Dzikego Wschodu można się poza tym było napić specjałów z zupełnie innej galaktyki, spod bandery Brew Tank Clan. Nitro Cold Brew Kostaryka na ziarnach leżakowanych w beczce był złożony i orzeźwiający, z kolei „hard seltzer” Hoppy And Fruity łączył czerwone owoce z kwiatowością hibiskusa, lekką goryczką chmielową, brakiem słodyczy oraz 7% absolutnie niewyczuwalnego alko od dodanego rumu. Pod tym względem to był wzór z Sevres dla silent killera. Nie byłem w stanie wygrzebać z pamięci czegokolwiek, co smakowało choć w przybliżeniu jak ten napitek (może trochę czerwony kisiel?), tak więc polecam bardzo udanie się do Maćka na degustację, jak się ponownie gdzieś zjawi.

Monsters
Często krytykowałem piwa Janka za nadmierny hopburn, ale Monsters vs. Humans vol. 2 to wzór pijalności – mocno cytrusowa, dość soczysta, ale zarazem wytrawna, choć nie nadmiernie gorzka ipka. Tym piwem rozpocząłem sobotni dzień festiwalu i był to wybór nader trafny (7,5/10). Bomboniera #6 łączyła czekoladową bazę z częściowo wędzoną śliwką, białodębinowym posmakiem oraz balansem słodko-kwaskowym (7/10). Jankowi podsunęliśmy pomysł, żeby w ramach serii Monsters vs. ... po serii Monsters vs. Humans zrobić kooperację Monsters vs. Subhumans (z blogerami), no i oczywiście Monsters vs. Animals (kooperację z winiarzami). Mam nadzieję na soczystego grape ejla na winie zrobionym z fusów po kawie i trawy z kompostnika.


Hopito
Badass to kawał wyśmienitego piwa. Mocno czekoladowe, mocno kawowe wskutek dodanych ziaren, choć mimo kombinowanego leżakowania nie nadmiernie drewniane/destylatowe. Gęste, głębokie, wręcz syropowe, choć tylko trochę słodkie, no i wzorowo gorzkie. Tak się powinno robić RIS-y (8/10).


Przenosimy się na parter, do strefy debiutantów. I od razu wbijamy do...

Browaru Tarnobrzeg
CBD Pale Ale z butelki szałowy nie był, w dodatku się bardzo brzydko starzał. Z kolei CBD Pale Ale świeży, z kija, smakuje jak zupełnie inne piwo. Ostre nutki cytrusowo-ziołowe bardzo mi przypadły do gustu, choć fakt, że są dość kontrowersyjne (7/10). Jeszcze lepiej prezentował się Nectar, czyli NEIPA z dodatkiem olejku CBD. Te same zielono-cytrusowe nuty, plus cytrusowe nachmielenie. Piwo inne od reszty, moim zdaniem świetne (7,5/10). Bardziej zwyczajna, ale też bardzo smaczna była Tarantula, sour smakujący trochę jak Kubuś, wskutek marchewkowego sznytu dodanego mango, do tego lekkie nutki pozostałych owoców, trochę banana i bardzo zadowolony ja (7/10).


Ukiel
Poprosiłem o West Coast IPA, dostałem piwo owszem, gorzkie, smakujące jednak w głównej mierze jasnym zbożem. Może był to pils? W każdym wypadku piwo nie było warte powtórzenia (4,5/10). Stylowy był z kolei Belgijski Blond, z nutami banana i korzeni, zaostrzony fenolami. Niezły (6/10).


Przełom
Musiałem się dopytać, czy porter bałtycki Duch Puszczy obył się faktycznie bez dodatków. Ponoć te ofensywne, wręcz nieco wulgarne nuty jeżyn, malin i aronii uzyskano samą li tylko fermentacją. Estry dominowały tutaj w takim razie czekoladowo-karmelową słodowość. Niezłe, choć nie do końca moje klimaty (6/10).


Dobry Browar
Zarówno Witbier, jak i Weizen były wyraźnie siarkowe (co mi w tych stylach zbytnio nie przeszkadza), przy czym ten pierwszy był słodowo-perfumowy, a ten drugi goździkowo-drożdżowy oraz kwaskowy. Obydwa rześkie i niezłe (6/10). Baltic Porter Porto BA niewiele zyskał na leżakowaniu, bo beczka, pomijając delikatną klepkę, wtopiła się w śliwkowo-czekoladowo-karmelową bazę, niewiele dając od siebie, ale i nie uszczuplając konkretnego ciała (6,5/10). Znacznie lepszy był Porter Bałtycki Bourbon BA, w którym z kolei piwo bazowe było wprawdzie nieco wytłumione, ale za to waniliowo-kokosowa kremowość była odpowiedzialna za sumarycznie pyszny rezultat (7,5/10).



Tym samym żegnamy parter i udajemy się na główne piętro WFP, na którym wystawiały się „prawdziwe” browary. Na początek wbijamy do...

Ziemi Obiecanej
Bo oni mieli jedno z najlepszych piw na festiwalu. Nie był nim RIS Grzeczna Zabawa, co prawda smaczny, wchodzący przy 10% alko gładko, nawet zbyt gładko, czekoladowo-pomarańczowy, delicjowy, słodko-gorzki (6,5/10). Nie, tym wybitnym piwem było Ta DIPA Nam Się Po Prostu Należy. Doskonale soczyste, tropikalno-grejpfrutowe, ciut kokosowe, gładkie i pełne, ale jednak gorzkie. W temacie hazy ipek ciężko zaskoczyć oryginalnością, Ziemia Obiecana zaskoczyła więc absolutnie ponadprzeciętną jakością (8,5/10).


Brovca
Tomek poczęstował mnie cytrusowym, lekko tropikalnym Los Pivos, wbrew określeniu „hazy” dość wytrawnym nowofalowcem, który wszedł bardzo dobrze (7/10). Najlepszym piwem na tym stoisku był jednak Devil. Jasny mocny belgijski ejl, który łączył nuty jasnych słodów, fenoli oraz żółtych owoców. Przyjemne nuty kolendrowe oraz pieprzne dopełniały całości. Świetne piwo w mało popularnym u nas stylu (7,5/10).

Browar Bury
Przede wszystkim propsy nie tylko za bardzo smaczną desitkę, ale przede wszystkim za świetnego, zbalansowanego, charakteryzującego się zdradliwą pijalnością Doppelbocka. Bardziej skupiłem się na leżakowanych wersjach Portera Bałtyckiego. Bourbon BA łączył czekoladę i śliwki podstawki ze słodko-gorzką równowagą oraz wyraźnie waniliową dębiną (7,5/10). Wersja Rum BA była zgodnie z oczekiwaniami ostrzejsza, a zarazem melasowa, z bardziej rozwiniętym segmentem ciemnych owoców (7/10). I wreszcie Porter Laphroaig BA – pomijając apteczność torfu był również dystynktywnie mineralny, smakując jak śliwka w czekoladzie wrzucona w kulkę śniegu (7/10).


Lubrow
I’m Not Pastry Hazelnut Cocoa faktycznie nie był pastry w sensie przesadzonej słodyczy, ale specyficzne połączenie paloności oraz aromatów sprawiło, że smakował jak spalone paluszki wrzucone do odstanej kawy zbożowej (3,5/10).

Podgórz
Grodzisz jako przerywnik to fajna rzecz, Ni Choo Ya to z kolei jeszcze lepsza rzecz, bo lekka wędzoność słodu grodziskiego dostała konkretnego doładowania w postaci wędzonej herbaty lapsang. Bardzo dobre (7/10).

Piwne Podziemie
Chmielokrata Nelson stylowo łączył białe grono i wybujałe klimaty dieslowo-spalinowe z brakiem hop burnu i przyjemną goryczką (7/10). Jeszcze lepsza była ciemna IPA Black Dankness – lekka czekolada z lukrecją, żywica i cytrusy, a do tego ciut więcej słodyczy niż u konkurencji, ale za to i konkretna, wytrawna goryczka. Świetne (7,5/10).


Wagabunda
Czy tam Cowabunga (ja tego nie wymyśliłem). Eksperyment wbrew wszelkim pozorom wykonany pomyślnie – Surprise #002, czyli ‘wild stroopwaffel pastry sour’ – spróbowano emulować ciągnący się, karmelowy wafel holenderski, stąd określenie „pastry”, przy czym piwo obeszło się bez natłoku słodyczy. Dzikie nuty w połączeniu z kisielowatą gęstością (50% żyta w zasypie) to faktycznie dzikie połączenie. Do tego kwaśne śliwki plus lekka korzenność. Nie każdemu będzie smakować, ja jestem pod wrażeniem (7/10).


Widawa
Le Polonais C’t’une Joke Marsala BA to nie żaden żart, tylko złożone, świetne piwo. Jest zarówno kwaskowe jak i goryczkowe, lekko słodowe, winogrona w nim pięknie grają, no i jest lekko dzikie z posmakiem dębiny (7,5/10). 9th Anniversary Porter Rum BA to głębia śliwki w czekoladzie i destylatowej melasie, nuty karmelowe oraz palone, głębia oraz jak na dzisiejsze czasy minimalna słodycz. Super rzecz (8/10).

Łąkomin
Złoty Zając to co prawda mocno zbożowe piwo z wycofanymi nutami chmielu, ale za to z prawilną, pilsową goryczką (6,5/10). Ciekawy był Biały Kieł Mead BA – połączenie suszonych owoców z orzechami w miodzie, dość piekące od alkoholu, ale nadające się do powolnego sączenia (6,5/10).


Przetwórnia Chmielu
Stworzony wespół z cydrownią Pełnia saisonowy graff o nazwie Feniks harmonijnie łączył korzenność saisona z, cóż, jabłkowością cydru. Lekko kwaskowe i lekko gorzkawe, ciekawe połączenie (7/10). Rozczarowaniem było Amarillo APA Coffee Randall – kawa poszła mocno w fasolę, zaś podstawka okazała się pusta w smaku (4/10).


Cztery Ściany
Nie spełnił pokładanych w nim nadziei Trzebnica Pils – mocno zbożowy bukiet to jedno, ale cierpkawa, słabo podkreślona goryczka nie wystarczyła, żeby mnie porwać (5,5/10). Jednym z najciekawszych piw festiwalu był z kolei Kamper w Lesie. Połączenie nowofalowych chmieli oraz iglakowej infuzji dało bardzo smaczne piwo, które charakterem wprawdzie odstaje od west coasta (którym deklaratywnie jest), ale za to świetnie nadawałoby się jako marynata do sarniny. No i samo w sobie jest bardzo smaczne (7/10). Na stoisku dostałem jeszcze czterościennego grape ejla w butli, tego jednak zostawiam sobie na odrębny wpis.


Rock Browar Jarocin
Sympatyczni ludzie, natomiast piwa, które wybrałem, były średnie. Pils USA to bardziej zboże niż chmiel, który to z kolei jest bardziej Polska niż USA, a całość jest bardziej kwaskowa niż gorzka (5/10). APA z Ziołami zapowiadała się co najmniej ciekawie, tymczasem piwo było wyraźnie ciasteczkowe, lekko słodkawe, jeszcze lżej goryczkowe, śladowo chmielowe, z obecnością ziół (bazylia tajska, trawa cytrynowa, melisa, jałowiec) niemalże poza obszarem percepcji (5,5/10).



Maryensztadt
Projekt 30 #4 to starsza sprawa, ale ciekawa. Ciekawa nie znaczy jednak, że koniecznie smaczna. Gryczany RIS leżakowany w beczce po winie smakuje dosłownie jak posmarowana miodem gryczanym pajda pumpernikla, która finiszuje winną kwaskowością. Oryginalne, ale nie podeszło mi (5,5/10). Bardziej klasyczny jest Barrel Aged Project RIS Heaven Hill Bourbon BA White & Dark Chocolate & Coconut. Gęsty, mocno czekoladowy, jeszcze mocniej kokosowy, słodki, przeszyty ostrymi nutkami (7/10). Foeder I Saison Orange Blossoms dał popalić – prawdopodobnie było to najbardziej kwaśne piwo festiwalu, jednocześnie z lekkim akcentem fenolowym i dyskretnym urokiem dzikości. Bardzo dobre i nadające się do szybkiego przeczyszczenia kubków smakowych (7/10). A na koniec jedno z najbardziej oryginalnych piw na WFP, czyli Eisbock. W beczce, w której dojrzewał, uprzednio leżakowało sobie zapewne coś pokroju Amaro, bo pomijając lekką (i bardzo przyjemną) brązową podbudowę słodową, to zioła i korzenie różnej maści dały mu charakter. Szczególnie wybijały się anyż oraz chłodzący, miętowy sznyt finiszu. Świetne i zaskakujące piwo (7,5/10).


Pozostaje mi w tym miejscu podsumować, że na WFP warto przyjechać dla towarzystwa, ale nawet niepoprawny piwniczak znajdzie coś dla siebie, albowiem od dłuższego czasu mam wrażenie, że browary w przypadku WFP najbardziej starają się z selekcją, chcąc się w Warszawie zaprezentować od jak najlepszej strony. Kulminowało to w tym roku w tym, że nawet taki malkontent jak ja musiał się trochę naszukać, żeby znaleźć piwo, którego nie mógłby polecić. Mam nadzieję, że tak już zostanie.

Do następnego!


WFP 2021 2858350347166542032

Prześlij komentarz

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)