Loading...

Konserwowanie polskiego craftu 28


W tym tempie do końca miesiąca powinienem ostatecznie ten rodzimy rynek dogonić. Taki w każdym razie mam zamiar, zobaczymy, jak wyjdzie w praktyce. Oto więc kolejny ośmiopak konserw.


Zaczynamy od jednego z poważniejszych puszkotwórców, czyli Brokreacji. Ardeal (ekstr. 15%, alk. 6%) to pod względem nazwy – o ile poprawnie to interpretuję – miły ukłon między innymi w kierunku wycieczki do Siedmiogrodu, którą uskuteczniliśmy w 2017 roku z Jurkiem i Matkiem – Ardeal bowiem to inna nazwa tej krainy. Zawartość puszki też wypadła bardzo miło. Piwo jest cytrusowe w rozumieniu grejpfrutowym, woni również brzoskwinią, papają oraz kwiatami. Jest soczyste i stonowane zarówno na odcinku słodkim, jak i goryczkowym. Co prawda życzyłbym sobie bardziej dosadnej goryczki, ale i w takiej postaci jest to bardzo smaczny wywar. (7/10)


Gore
(ekstr. 16%, alk. 7,5%) dostała swoją nazwę chyba po goryczce. Albo goryczkę po nazwie. Finisz jest bowiem wręcz ekstremalny jak na obecne czasy, sucha gorycz po przełknięciu może stanowić nie lada wyzwanie dla konsumentów piwnych słodziaków. Jest to chyba najbardziej wytrawny z dotychczasowych west coastów Brokreacji. Cytrusowy, kwiatowy, pomarańczowy, trochę ziołowy, z dalekim echem owoców typu marakui, ale i truskawki. Świetny old school. Ktoś tu chyba robi najlepsze west coasty w Polsce, co? (7,5/10)


Przechodzimy do Pinty, której The Betty Story (alk. 5,2%) to klawy nowozelandzki pils. Bardzo rześki, czysty i gorzki. Nowozelandzkie chmiele, chyba najostrzejsze wśród nowofalowych lupulin, moim zdaniem najlepiej się nadają do pilsów z nowoczesnym twistem. Frontalne uderzenie cytrynowo-limonkowe z echem herbaty oraz mocną, skórkową, ciut cierpką (nie szkodzi) goryczką jest proste, jak na pilsa przystało. I bardzo efektowne. (7,5/10)


Pintowe Hoppy Crew Who Snaps First?
(ekstr. 20%, alk. 8%) to jedno z tych piw, których mężczyźni powinni unikać. 50 gram chmielu na litr piwa, serio? Toż to jest dawka fitoestrogenów zabójcza dla równowagi hormonalnej w organizmie. Chyba że to jest sprytny fortel, mający sprawić, że rośli drwale zaczną pić piwa pastry. Pachnie jak owsianka z mango i ananasem oraz papają wraz z pikantnym akcentem pestek tej ostatniej. Poza tym zapach kojarzy się z sałatką z przejrzałych owoców tropikalnych. Piwo jest gęste, bardzo gładkie, bardzo soczyste, słodko-gorzkie. Intensywne na każdym odcinku, ma feeling quad ipy, choć alkohol akurat został umiejętnie ukryty. W odróżnieniu od hop burnu, czego przy takim hop rate należało się spodziewać. Moim zdaniem jest to przerost formy nad treścią, pomijając implikacje natury zdrowotnej. (6/10)


Na szczęście Pinta zrehabilitowała się swoim Hoppy Crew How To Sell? (ektr. 16,5%, alk. 6,5%), piwem o bardziej konserwatywnym hop rejcie 22g/l. Najbardziej intensywne nuty to grejpfrut i pomelo, potem limonka i koper oraz wyrastające z limonki zioła. Nie zabrakło owsianej gładkości, soczystości oraz słodko-gorzkiej równowagi. Piwo w punkt, chyba że komuś przeszkadza jego generyczność. Bo owszem, świetnie smakuje, ale nie zawiera komponenty, która by je wyróżniała. Mnie to nie przeszkadza, najważniejsze, że smakuje. (7,5/10)


Browar Stu Mostów
dotychczas miał mniejsze puszki od reszty (440ml), ale i nieco tańsze. I to było fajne. Ostatnio jednak ceny zaczęły gonić konkurencję, natomiast pojemność została. To już gorzej. One And Only New England IPA All Citra (alk. 6,5%) to ipka, w której tytułowy chmiel wylądował w wersjach Incognito, Lupomax, Spectrum, T90 oraz BBC. Stworzono piwo maksymalnie soczyste, gładkie, nieco puszyste, dobrze pijalne. Smak to esencja marakui, mandarynki oraz brzoskwini. Nie mam powodu, żeby wnioskować, że cokolwiek w nim wyszło na bakier z założeniami. Problem mam jednak z tym, że w zasadzie brak tutaj jakiejkolwiek goryczki, co sprawia, że piwo smakuje dosłownie jak soczek. Smaczny, fakt, ale nawet na tle wykastrowanej konkurencji wyjątkowo mało piwny. (6,5/10)


Art46 New England DIPA Strata Citra Belma
(alk. 7,7%) ma, co ciekawe, jeszcze mniej goryczki niż One And Only, jakkolwiek może to brzmieć niedorzecznie. Ale za to kompozycja jest ciekawsza. Fantastycznie soczysty tropikalny aromat składający się z nut ananasa, mango, guawy, mandarynki, ale i truskawki, niesiony jest przez gęstą ciecz. Przemawia to do mnie w pełni. Minus goryczka, której tutaj nawet z lupą nie ma co szukać. Niemniej jednak jest to bardzo dobre piwo dla ludzi, którzy nie lubią piwa, ale za to bardzo lubią owoce. (7/10)


Czy Thai Witbier od Funky Fluid (alk. 4,5%) to nowy Cymbopogon? Trawa cytrynowa funguje w nim na tak intensywnym poziomie, że jest wręcz mydlana, wzmacniając ewentualny pokrewny efekt kolendry; z drugiej strony jest wręcz krzaczasta, co przekierowuje skojarzenia w stronę geranium. Piwo jest puszyste i rześkie, w smaku pojawiają się nuty soku z białego grona, no i goryczka jest wprawdzie lekka, ale jak na witbiera powyżej średniej stylowej. Ciężko mieć pretensje o to, że witbier jest przywalony przyprawami, toteż i nie mam żadnych obiekcji. Bardzo smaczne, rześkie piwo. (7/10)

Sześć piw z powyższych kupiłbym bez zastanowienia ponownie, co czyni ten przegląd jednym z bardziej udanych.

recenzje 7323053273772540810

Prześlij komentarz

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)