Loading...

Zapomniane style piwne - purl, czyli wormwood ale

Gruit gruitowi nierówny. Piwa bezchmielowe, ongiś stanowiące trzon europejskiej produkcji piwa (do Anglii chmiel na dobre dotarł dopiero w późnym Średniowieczu), w XX wieku były niemalże zupełnie wymarłe, po to żeby w bardzo ograniczonym zakresie ponownie zacząć powstawać w niektórych browarach nowofalowych na początku XXI wieku. Stylem który jest de facto rodzajem gruitu, a jest nadal zapomniany i czeka na swoje ponowne odkrycie, jest purl.

Można powiedzieć, że purl był łącznikiem między światem piwnym a światem absyntu - stąd też bywał nazywany wormwood ale (piwo piołunowe). Taksonomicznie można go wrzucić do obszernego worka z różnorodną zawartością z napisem gruit, jako że był piwem ziołowym i bezchmielowym. Główną przyprawą był piołun vel bylica, choć stosowano również inne zioła i przyprawy mocno goryczkowe. Tak, purl był piwem ekstremalnym - piwowarzy którzy się ścigają w tworzeniu najbardziej goryczkowych piw, skupiając się na uzyskaniu jak najwyższej wartości IBU (inna sprawa że czasami ze szkodą dla samego piwa), nie robią niczego nowego.

W Średniowieczu purl był piwem doprawianym między innymi piołunem, chrzanem, goryczką (ziołem) i innymi roślinami o charakterze silnie goryczkowym. Oczywiście dokładny skład ziołowy był różny, a i ulegał zmianom na przestrzeni wieków. Wówczas jeszcze na szczęście nie było BJCP. Według różnych receptur w purlu lądowało również curacao czy senna, a pod koniec XIX wieku purl mutował do mocno uproszczonej wersji, stając się ale'em bez piołunu, za to zmieszanym przed podaniem z ginem i przyprawami korzennymi, a następnie podgrzanym, by na przełomie wieków całkowicie zaniknąć.

Nawiązania do purla można znaleźć w literaturze angielskiej - od Szekspira przez Samuela Pepysa po Karola Dickensa, popularny był zaś podobno głównie wśród robotników, i to nie jako piwo po pracy, tylko przed pracą. Zarzucano sobie takiego purla na śniadanie na krzepę i można było zacząć szychtę. Z tego samego powodu podobno nadaje się jako piwo klinowe, żeby na kacu przywrócić organizmowi siłę działania. Jako że podstawą dla purla w późniejszych czasach był mocny pale ale, purl był szczególnie popularny w zimę - po przebudzeniu od razu rozgrzewał organizm, nie powodując takich przykrych następstw jak destylaty. Mało tego, przez niektórych lekarzy był zalecany jako lekarstwo, jako że sam piołun był uważany za efektywne zioło lecznicze. 

Receptura na purl stworzony przez Bogumiła Rychlaka jest wzorowana na tej znalezionej u Sroczyńskiego i rozbudowana. W piwie wylądował złożony zestaw ziół i przypraw: goryczka żółta, anyż, koper, bylica pontyjska, bylica austriacka, gorzka pomarańcza, jałowiec, pomelo, kolendra, pieprz kubeba i rajskie ziarno. Bogumił pozwolił piwu zaciągnąć się aromatem i smakiem dodatków przez całe 22 dni, co w oczywisty sposób wpłynęło na goryczkę. Zostałem ostrzeżony, że piwo wyszło tak intensywne, że stanowi de facto koncentrat. Autor sugerował kupażowanie go z bezsmakowym korpolagerem, ale stwierdziłem, że aby wyszło coś bliższego historycznemu pierwowzorowi, trzeba wybrać piwo wyspiarskie. Mój wybór padł na Bishops Finger, jako że jest to piwo z jednej strony wyspiarskie charakterem, a z drugiej łagodne i nienarzucające się. Nie zdominuje więc purla, a przy tym może nieco oswoić piołunową goryczkę.

Wpierw jednak trzeba było spróbować koncentratu.

A co ja w tym, leżakowanym dobry szmat czasu piwie wyczułem? Aromat jest cudowny, świadczący o dużej wiedzy zielarskiej autora piwa. Albo po prostu o jego wyczuciu. Skojarzył mi się z rozgrzewającą maścią Wick Blau, olejkami eterycznymi używanymi do saun fińskich oraz serbską piołunówką. Bylice i koper świecą mocno, jest delikatny anyż w posmaku, trochę pieprzu wkomponowanego w całość, ale jest też trochę cytrusowych nut od dodanych komponentów owocowych. Kolendry jako takiej nie wyczułem, a rajskiego ziarna nigdy świadomie nie kosztowałem. W smaku jest trochę słodyczy resztkowej, 'wickowa' ziołowość przechodząca w ściągająco-gorzki, ziołowy, piołunowo-aromatyczny finisz. Goryczka jest bardzo mocna, sama w sobie ma charakter bliski penicylinie, ale jako że wypływa w logiczny i zupełnie zintegrowany sposób z nawałnicy ziołowej która ją poprzedza i jej towarzyszy, to jest jak najbardziej na miejscu. Nawet moja żona, która na większość ajp krzywi się, że są za gorzkie, stwierdziła, że jest to chyba najbardziej niezwykłe piwo jakie piła, a zarazem że jest świetne.

Skupażowałem dosłownie parę łyków z Bishop's Finger, żeby nie marnować tak niecodziennej i smakowitej treści. Ziołowość nieco zelżała, natomiast ESB nie dodał piwu praktycznie niczego od siebie w kwestii aromatu, choć anyż stał się bardziej zdecydowany, goryczka lżejsza, a słodyczy trochę przybyło. No więc resztę wypiłem saute. To jest to. (8/10)

Czy purl ma szansę wejść do produkcji komercyjnej? Marnie to widzę, a to nie ze względu na swoją inność i wyrazistość, tylko cenę. Same surowce potrzebne do jednej małej buteleczki kosztowały, bagatela, 16,5zł. Choć pewnie można się pokusić o stworzenie wersji tańszej. Tylko czy będzie równie dobra?

publicystyka 2768146338743216327

Prześlij komentarz

  1. Dzięki wielkie za wpis i cieszę się, że się wreszcie doczekało. Ze swej strony mogę dodać, że to piwo było z przełomu 2012/2013 roku czyli czas purl'om służy. Jeszcze jeden egzemplarz jest w Rzeszowie. Próba zrobienia wersji tańszej może niestety spalić na panewce, podobnie jak próba odtworzenia tej wersji-niektóre rośliny się nie udały i nie można ich zebrać. Myślę jednakże, że podejmę kolejną próbę z pewnymi modyfikacjami. Odnośnie samej goryczki, żródła jej są aż trzy, czyli ziołowa od bylic, korzenno-taniczna, ziemista od goryczki żółtej i cytrusowa (pomelo. pomarańcza gorzka), co więcej pewne składniki odpowiadają tylko za smak, a jeden tylko za korektę barwy.

    OdpowiedzUsuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)