Belgijska hodowla strusi
https://thebeervault.blogspot.com/2015/10/belgijska-hodowla-strusi.html
Dwóch właścicieli fermy strusi w Belgii wpadło kilkanaście lat temu na pomysł warzenia wyrazistych piw. Tak powstał browar kontraktowy De Struise, który niedawno temu stał się browarem fizycznym. Obdarzony szczególną estymą w Stanach, jest jednym z tych belgijskich browarów, których picie nie jest powodem dla wstydu wśród postrzelonych craftowych neofitów. Stylistycznie portfolio oferuje coś dobrego dla każdego, w użyciu jest sporo beczek do starzenia wybranych piw, a mieszanie belgijskich tradycji z bardziej współczesnymi, ‘nowofalowymi’ pomysłami sprawia, że gwiazda Strusia świeci coraz jaśniej. Ponieważ ja staram się podchodzić do piwa bez uprzedzeń, sprawdzę jak się doniesienia mają do rzeczywistości, na podstawie czterech z ich najwyżej ocenianych piw.
Pannepot (alk. 10%), rocznik 2013, ma coś wspólnego z dubeltowym koźlakiem holenderskim. Przede wszystkim mocarną słodowość, karmel oraz całą wywrotkę suszonych owoców. Prócz tej słodkiej strony przwijają się w nim także świeże orzechy, banany, nuty winne, słodka czekolada, lukrecja jak i marcepan. Piwo jest gęste (wręcz mięsiste) i słodkie, a jako przeciwwaga w okraszonym nutką kawy, lekko słonawym finiszu robi się bardzo ciepło od alkoholu, ale i pikantnie, pewnie od dodanych, niewymienionych z nazwy przypraw. Bogata i szlachetna kompozycja. Pyszne piwo. Szkoda że tak szybko znika ze szkła. (8,5/10)
Cuvee Delphine (alk. 11%), rocznik 2012, beczkowana w drewnie wersja Black Alberta, to piwo gęste jak olej. Wysoka zawartość alkoholu przebija się w finiszu przez tę maź i grzeje gardło, a jego słodycz jest równoważona palonością która w tym piwie jednak nie jest specjalnie kwaskowa ani na dobrą sprawę specjalnie mocna. Piwo pachnie de facto jak likier czekoladowy z nieznacznymi drewnianymi, ciemnowinogronowymi, wręcz winnymi (porto?) akcentami w tle. No i gdyby nie nagazowanie, to i smakowałoby jak rzeczony likier. Likier leżakowany w drewnie ma się rozumieć, bo ono jest i w smaku wyczuwalne, a dodatkowo okraszony kawą w finiszu. Dopiero w posmaku można wyczuć nutkę burbonu, która się łączy z brązowym cukrem. Bardzo głębokie, bogate piwo. (8,5/10)
Aardmonnik (alk. 8%) jest sprzedawany jako oud bruin, więc spodziewałem się mocnego uderzenia winno-owocowego. Tymczasem piwo pachnie nad wyraz słodowo, jak pumpernikiel zmieszany z ziemią i posypany wanilią oraz brązowym cukrem. Alkohol też jest wyczuwalny, mimo że jest to rocznik 2008, więc piwo miało sporo czasu żeby się ułożyć. W kontrze do mocarno-słodowego aromatu jest smak, który za sprawą kwasku (delikatnie octowego) jest cierpko-wytrawny i nie charakteryzuje się bynajmniej mięsistym ciałem. Gazu de facto nie ma prawie w ogóle, a w posmaku spotykają się ziarna kawy oraz nuty bimbrowe jakie często można spotkać w winach domowej roboty. No i właśnie – piwo jest mocno winne w charakterze, mimo że jak na ‘flandersa’ jednak mało owocowe. To jest bardzo dziwne piwo, które skojarzyło mi się z trunkiem skrybów sprzed paru wieków. No bo jest kwaśne, jest wygazowane i jest niespotykane. Nie jest natomiast dymione. Mówiąc wprost – nie podeszło mi wcale. Co wobec z tego, że dojrzewało 18 miesięcy w drewnianych beczkach? (4/10)
Ypres Reserva 2011 (alk. 8%) wie jak zrobić dobre pierwsze wrażenie. Czerwone wino, wiśnie, drewno, kapka wanilii i muśnięcie ciemnych słodów, a nawet nutki ziołowe (krople żołądkowe!). Smak rozwija tematykę słodową, pozwalając suchej czekoladzie na występ na pierwszym planie, odstawiającej taniec wespół z kwaśnymi owocami. W pikantnym finiszu gardło jest atakowane przez kwasek – pod tym względem Ypres to piwo całkiem mocarne. Cztery lata leżakowania w beczkach po burgundzie najwidoczniej wzmocniły kwas i dały piwu niezaprzeczalnie winnego charakteru, natomiast – co ciekawe – bynajmniej nie wytłumiły jego słodowej strony. Dla mnie jedynie ciut zbyt kwaśne, ale fanatycy kwasów będą lizać palce. (7/10)
No i faktycznie browar nietuzinkowy. Nawet piwo które mi nie podeszło, czyli Aardmonnik, jest jakościowe. Trzeba będzie polować na inne wywary tego producenta.
Witam... wreszcie jakaś porządna degustacja...
OdpowiedzUsuńdo rzeczy...
delfin ma 10 czy 11% ? bo wiem ze była zmiana abv i poprzednie wersje miały 13%...
ze swojej strony polecam od nich shark pants, black alberta (moje ulubione piwo, nie licząc lambików), kabert, weltmerz, xxxx (quadrupel), oraz piwa z serii black damnation- tylko nie wiem czy cokolwiek bedzie do zdobycia w Polsce...
sam posiadam 3 alberty i 1 delfina (wszystkie po terminie - roczniki z tego co pamiętam to 2008) ale czekam na jakąś okazje :)
Z moich doświadczeń z piwami od Struise moge w ciemno brać wszystko jak leci bo wiem ze będzie na poziomie
POZDRAWIAM
Przekonałem się do tego browaru, więc będę przy okazji kompletował smaki. Mój Delfin miał 11%.
UsuńGdzie można kupić takie trunki?
OdpowiedzUsuńW sklepach specjalistycznych. Smakpiwa.pl je sprowadza do Polski, można również zamówić od importera przez internet.
UsuńSzkoda, że nie ma tam Cuvee Delphine, zwykłego Black Alberta też bym się napił, ma być na warszawskim Festiwalu Piwa. A tak w ogóle to świetny blog i niezłe pióro.
Usuńna takim festiwalu cena alberta lanego będzie bandycka.... we wrocławiu na festiwalu (w 2014 chyba) był lany za 20zł/250ml.....
Usuń