Sześciopak polskiego craftu 34
https://thebeervault.blogspot.com/2015/09/szesciopak-polskiego-craftu-34.html
Na weekend proponuję sześciopak. Szczególnie że pewnie w trakcie weekendu powstanie następny.
Parabellum (ekstr. 16%, alk. 6,2%) od Kraftwerku jest być może najslabiej chmielonym na aromat polskim piwem, pretendującym do miana black IPA. Poza niemrawymi przebłyskami żywicy nic się pod tym względem nie dzieje. Goryczka też jest mocno umiarkowana. Nie żeby mi to przeszkadzało – karmel, skórka chleba, pumpernikiel, a nawet trochę kawy – lubię ten rodzaj słodowości. Nadmienić trzeba także, że w przeciwieństwie do innych polskich przedstawicieli stylu nie jest zbytnio palone. Smaczne, choć lepiej się nie nastawiać na piwo spod znaku lupuliny. (6,5/10)
Kotłownia, Słucham! (ekstr. 14%, alk. 5,4%) jest ciemnym piwem żytnim (ale nie niemieckim roggenbierem) kontraktowca Mazowieckie Zakłady Przemysłu Fermentacyjnego, którego profil – o ile dobrze to rozumiem – to nierewolucyjne, klasyczne piwa sesyjne. W zasadzie pomysł godny pochwały, niestety w tym akurat przypadku poległy na linii produkcyjnej. Piwo ma ciekawą dominantę chleba żytniego, co je sytuuje aromatycznie w rejonach nieodległych od kwasu chlebowego. Tutaj dodatkowo posmarowanego cienką warstwą czekolady, ale również odrobiną masła, a w smaku dodatkowo niestety wsadzonego w karton. Lekko chropowata faktura, lekko-średnia goryczka oraz trochę karmelu, ale dopiero w smaku. Nie jest to piwo porywające, a karton jednak bardzo przeszkadza. Szkoda. Z drugiej strony, patrząc na etykietę nie wiem czy zamysłem nie było właśnie stworzenie trunku który komunikowałby, że twórcom nie zależy na tym co kto może o nim sobie pomyśleć. (4/10)
Pozostając w klimatach żytnich, Szajba (ekstr. 13%, alk. 5,5%) to klasyczny roggenbier z dodatkiem chili. SzałPiw stworzył piwo o aromacie bananów w karmelu, wzbogacone tym razem nie o nutki ciemnego pieczywa, ale pikantne. Początek jest więc owocowo-słodowy i miękki, w połowie pojawia się żytnia chropowatość, która w końcu przechodzi płynnie w piekące chili w okolicach gardzieli. Nie mój gust, ale piwo wyszło zapewne zgodnie z założeniami i jeśli ktoś lubi takie klimaty, to może śmiało po nie sięgać. (5,5/10)
Kwas Beta (ekstr. 9%, alk. 3,2%) od Pinty musiał dowieść swojej wartości w rozległym w czasie starciu z lichtenhainerem pitym niedawno w browarze w Niemczech. Bardzo wytłumiona wędzonka typu ogniskowo-oscypkowego, czytaj grodziszowego, miesza się z nutami ciasta drożdżowego z aromatem cytrynowym. Piwo nie ma tak wyrazistej mleczności jak niektóre berlinery, a nawet oryginalny lichtenhainer z Wollnitz. A szkoda. Kwasek jest fajny, na średnim poziomie intensywności, piwo jest natomiast – co ciekawe – ciut gęste vel pełne. Kwaśność w pewnej mierze jednak niweluje tę potencjalną obstrukcję dla potencjału niesienia orzeźwienia. Dobre piwo. Liczyłem jednak na tę ciekawą mleczną nutkę obecną w Wollnitzerze, ale dobre. (6,5/10)
Tartaruga (ekstr. 14%, alk. 6%), wspólne dzieło Artezana oraz włoskiego Lambrate, to niby wędzony brown ale, choć nie domyśliłbym się tego. W chwili obecnej w każdym razie wędzonka jest na granicy percepcji. Jest to piwo karmelowo-ziemiste, z uwypukloną rolą żywicznych nut chmielowych, ciut gorzkie i palone jak na browna. Nie jest tym czego się spodziewałem, ale bardzo mi smakowało. (7/10)
Chopskie Lato (ekstr. 10,5%, alk. 4%) z Redenu to z jednej strony cytrusy i zboże, a z drugiej trochę siarki oraz diacetyl. Lekkie piwo, całkiem rześkie, choć jednak zbyt wodniste, no i wadliwe. Wypić się da, pytanie po co? (5/10)
Dwa piwa dobre, jedno bardzo dobre. Niby może być, choć z drugiej strony jak sobie człowiek podliczy że taki sześciopak to średnio inwestycja czterech dych, no to jakiś niesmak jednak pozostaje.