Leniwie Poprad płynie
https://thebeervault.blogspot.com/2015/09/leniwie-poprad-pynie.html
Słowacja to taki specyficzny kraj który dzieli się na trzy regiony. Na górzystą część główną, zajmującą większość terytorium, w której mieszkają Słowacy. No i Cyganie. Na pasmo nizin na południu, w sporej mierze zamieszkane przez niezbyt sympatycznych Węgrów. No i Cyganów. Trzecim regionem jest miasto Bratysława, odstająca mocno poziomem życia, zaludnieniem i rozwojem od pozostałych obszarów kraju. Niespełna półmilionowa stolica jest obok ćwierćmilionowych Koszyc jedynym dużym miastem w Słowacji, reszta miejscowości ma mniej niż 100 tysięcy mieszkańców. Jedną z nich jest położony w dolinie Popradu, ee, Poprad. 50 tysięcy ludzi mieszka tutaj na nizinie która wąskim przesmykiem biegnie między pasmem Niżnych Tatr a Tatrami Wysokimi. Jak się człowiek odpowiednio w Popradzie ulokuje, to ma piękny widok na góry. Samo miasto zwiedziłem pierwszy raz około ośmiu lat temu. Tego samego lata pojechałem na saksy do Londynu, gdzie sobie na placu budowy odłożyłem pudło funkielnówek bezpańskich termostatów znalezionych w piwnicy do wyburzenia. No i ktoś mi w nocy do tego pudła postawił kloca, czego do dzisiaj nie mogę przeboleć. Człowiek potrafi być jednak kompletnie bezinteresownie wredny. Wracając jednak do Popradu, to wówczas miasto robiło wrażenie bycia jedną stopą w poprzedniej komunie, a drugą w aktualnej.
Obecnie po mieście widać rozwój, w centrum nie straszą już tak bardzo komunistyczne pawilony, uwaga jest bowiem skupiona na pieczołowicie odrestaurowanej starówce. Trawniki są równiutko przystrzyżone, a jak rodzice chcą usiąść na piwko w ogródku jednej z licznych knajp, ich pociechy mogą w tym samym czasie bawić się przy rozstawionych wzdłuż biegnącego po bokach bulwaru trawnika elementów placu zabaw.
Jedną ze wspomnianych knajp jest Egidius, miejscowy browar restauracyjny. Z racji nieodległego Buntavaru spodziewałem się po nim wysokiego poziomu warzenia, jednak zakładałem przy tym że obydwa browary przynajmniej trochę ze sobą konkurują. Nic jednak z tego, każdy z nich po prostu nastawiony jest na inny typ klienteli. Buntavar na bardziej wymagającą, która będzie go odwiedzać celowo, natomiast Egidius traktowany jest przez właścicieli chyba jako knajpa do której będą zaglądać przypadkowi turyści i niezbyt wyrobieni piwnie mieszczanie.
Lokal jest podzielony na trzy strefy. Pierwsza, od strony wejścia wygląda jak mało wyszukana, nowoczesna i niezbyt zachęcająca kawiarnia. Sytuację nieco ratuje urodziwa barmanka (druga wyglądała jak angielska prostytutka). Druga strefa to małe, ciemne pomieszczenie z barem które wygląda jak wyjęte z dyskoteki. Zaraz obok znajduje się strefa piwiarniana ozdobiona fototapetami z motywami piwnymi. I ta część lokalu jeszcze daje radę. Czwartym pomieszczeniem jest wyłożona jasnymi kafelkami sala restauracyjna ze stołem bilardowym pośrodku. Takich sal jest pełno w polskiej po-peerelowskiej rzeczywistości, w jadłodajniach którymi zarządzają mało rozgarnięci restauratorzy. Znaczy się, ma być niby elegancko a wychodzi nieco sztubacko. Całe szczęście pogoda pozwoliła na posiadówę w ogródku Egidiusa, rozstawionym na urokliwym deptaku starego miasta.
Piw na miejscu warzy i podaje się cztery. Egidius 11 to czeski pils zbudowany wokół kolażu słodowo-chmielowego zespajanego nutami piwnicznymi, lekko goryczkowy. Niestety do piwa wkradła się delikatna kibloza, choć nie uczyniła zeń trunku niepijalnego. (5,5/10)
Egidius 13 to słodowe, trochę ciasteczkowe piwo. Chmielu w aromacie i smaku brak, bardzo ograniczona ilość została użyta na goryczkę. Ze względu na specyficzną kremowość oraz ciekawą nutkę orzechów laskowych to słodkawe piwo jest całkiem przyjemne. (6/10)
Egidius Weizen to wytrawne i wodniste piwo o bukiecie drożdżowo cytrusowym, w aromacie kwaskowe, w smaku już bardziej pieprzne, szczególnie w finiszu. Bez problemu można wyczuć wtręty malinowe, które jednak moim zdaniem nie pasują od piwa. Poza tym występują biszkopty, vibovit i niemalże słodzikowa cierpkość. Mało rześkie, chaotycznie posklecane piwo. Jakby piwowar nie wiedział do końca co robi. (5/10)
Wybawieniem było Egidius Tmave. Jest wprawdzie wyraźnie słodkawe, co jest jednak kompensowane odpowiednią głębią smakową. Czuć prażone ziarno i kawę z cukrem. W ustach jest nieco kremowe, mocno kawowe i tylko śladowo gorzkie. Bardzo smaczne tmave, a ostatnimi czasy rzadko mi się udaje na takowe trafić. (7/10)
Nie warto raczej jechać do Popradu specjalnie po to żeby nawiedzić Egidiusa, ale biorąc pod uwagę, że miasto jest całkiem sympatyczne, w pobliżu jest Buntavar oraz bardzo ładne, górzyste tereny, przy okazji można z wizytą do Egidiusa wpaść. Chociażby po to żeby się napić świeżego, kawowego dunkela na popradzkim deptaku.
Na Orawie ja jakoś Cyganów nie spotykałem, a byłem wiele razy. Jest ich tam na pewno mniej, niż Słowaków na Spiszu :)
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, biorąc pod uwagę że Słowaków na Spiszu jest naprawdę sporo :) Cyganów też zresztą trochę mieszka w polskiej części Spiszu.
UsuńJest na Spiszu wiele miejscowości, gdzie Słowacy są mniejszością etniczną. Widok faweli "made in Roma" w wielu miasteczkach tego pięknego regionu każe zapominać o poprawności politycznej.
Usuń