Loading...

Sześciopak polskiego craftu 32

Dwie Pinty, dwa piwa debiutującej na blogu Brokreacji, jeden Artezan i jedna Raduga. Wydawałoby się, że jest to zestaw, wobec którego moż...

Dwie Pinty, dwa piwa debiutującej na blogu Brokreacji, jeden Artezan i jedna Raduga. Wydawałoby się, że jest to zestaw, wobec którego można mieć jakieś tam oczekiwania. A tymczasem...

Summer Ale od Artezana (ekstr. 11,5%, alk. 4,8%), chmielony Kazbekiem, Waimeą i Chinookiem, ma raczej delikatny aromat cytrusowy i lekko brzoskwiniowy, podszyty nutą jasnego słodu. Myślę że termin „wyluzowany” ogólnie dobrze oddaje charakter tego piwa. Nie jest nadmiernie intensywne, ale i czuć że miało wyjść tak jak wyszło. A jeśli komuś troszkę nudno, to zawsze ma w finiszu wystarczająco dosadną, grejpfrutowo-ziołową goryczkę. Bardziej delikatne kompozycje mają to do siebie, że potrafi je wykoleić jeden detal. Tu akurat wyszło bardzo smacznie. (7/10)

Aframon, aframon... murzyński kardamon? Nie wiem jak to pachnie, według Radugi jednak pieprznie. No i faktycznie ich African Queen (ekstr. 13,1%, alk. 5%) poza cytrusami i lekkim tropikiem powiewa też pikantnie, choć i niestety miejsce dla delikatnej bądź co bądź ale jednak trochę zastanawiającej nuty mokrej psiej sierści się znalazło. W smaku przyprawa daje o sobie bardziej znać, poza pieprzem może się trochę skojarzyć z piernikiem, natomiast i tak w moim odczuciu króluje landryna. Zastanawia też poprzedzająca suchawy, dość gorzki finisz pustka. Ciekawa etykieta, ale piwo niezbyt udane. (5/10)

Ciekawymi etykietami uraczyła nas również dwuznacznie nazwana Brokreacja. Etykiety są póki co fajniejsze od piw, co jednak nie znaczy że te drugie są złe. The Farmer (ekstr. 12%, alk. 5%) ma ten walor, że zarówno w aromacie jak i w smaku nuty jasnego słodu nie zostały odesłane w niebyt przez chmiel, który ma tutaj postać cytrusową, herbatki cytrynowej, a w finiszu ziół i świeżo skoszonej trawy. Tutaj z kolei jest minus, bowiem ten trawiasty finisz jest jednak trochę ściągający, cierpki. Gdzieś pomiędzy poszczególnymi elementami znalazło się również miejsce dla drożdżowego kwasku, którego obecność nasuwa skojarzenia z piwami z niektórych browarów restauracyjnych. Nie jestem falem stylu (american wheat), ale to piwo wyszło nieźle. Choć niekoniecznie porywająco. (6/10)

The Lumberjack (ekstr. 16%, alk. 6,7%) to rye american stout, który jest takim farbownym Amerykaninem, bo obecność nowofalowych chmieli w aromacie jest porównywalna z ilością ładnych kobiet na Manifie. Ale stoutowość jest podkreślona, męska. Prym wiedzie mocarna paloność, kojarząca się ewidentnie z popiołem, górująca nad nutami kawy i delikatnie czekoladowymi. Jak można tego było oczekiwać, palony kwasek łączy siły z chmielem którego tutaj dodano chyba głównie na goryczkę, i kulminuje w wyrazistym, mocarnie gorzkim, cierpkawym finiszu. Żeby nie było zbyt wytrawnie, wrażenie nieco łagodzi uzyskana dzięki żytu oleista faktura. W tym piwie nudy nie ma, choć gdyby je nieco odchudzić pod względem paloności i goryczki chmielowej, wyszłoby mu to moim zdaniem na dobre. (6,5/10)

B-Day 3.1 Spoko Marocco (alk. 4,4%), wspólne piwo Pinty i AleBrowaru to piwo z ciekawym pomysłem, z którym mam jednak zasadniczy problem. Pale ale z amerykańskim chmielem, a ponadto pieprzem i kardamonem brzmi ciekawie, ale mam wrażenie że wyszło na pół gwizdka. Jest pieprzne, jest trochę chmielowe, pomiędzy cytrusem i kwiatami. Problem mam z lubianym przeze mnie kardamonem, który sprawia że przez cały czas miałem nieodparte skojarzenie z piernikiem. Skojarzenie natrętne, przy czym kardamonu nie jest tutaj z drugiej strony na tyle żeby można było uznać Spoko Marocco za piwo piernikowe. Czyli wyszło takie piwo piernikowe na pół gwizdka. Z mojego punktu widzenia należałoby albo zwiększyć dawkę tej przyprawy dwukrotnie albo przeciwnie – wsypać jej dużo mniej. Jest ok, ale jestem daleki od zachwytów. (6/10)

Pozostając przy Pincie, Kwas Gamma (ekstr. 13,1%, alk. 5%) zebrał sporo pochwał. No to ode mnie dla odmiany pochwał nie będzie. Malinowy aspekt jest wykonany na 4+, oprócz miąższu piwo dysponuje wyraźną pestkowością, no i faktycznie nie jest ani trochę słodkie. Jest za to irytująco pełne, wręcz oleiste jesli chodzi o napięcie między językiem a podniebieniem. A jest to pełnia wyzbyta walorów smakowych, taka „pusta pełnia”, o. W rezultacie nie ma mowy o rześkości mimo wyraźnego kwasku. Zresztą, po wypiciu Kwasu Gamma odkorkowałem butelkę Liefmans Cuvee Brut (też z malinami), no i cóż tu dużo mówić – nie ta liga. (5,5/10)

Artezan do powtórki, reszta niestety nie za bardzo. W Brokreacji drzemie jakiś potencjał, Raduga podwinęła się, co na szczęście nie zdarza się jej zbyt często, natomiast fajnie, że Pinta kombinuje, ale nie zawsze to fajnie wychodzi.

recenzje 1841913750032542280

Prześlij komentarz

  1. Gamma, a Cuvee Brut to nie jest inna liga. To jest inny sport.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście że tak. Chodziło mi jednak o to, że żeby stworzyć dobry kwas z owocem trzeba iść raczej w kierunku Cuvee. Bule i piłka nożna zakładają rozgrywki z okrągłym przedmiotem, jednak te pierwsze nie robią specjalnie wrażenia.

      Usuń
    2. Ciężko się nie zgodzić z tym, że kierunek belgijskich producentów Lambików (i ich wersji owocowych) jest najlepszy w kwestii jakości produktu końcowego. Niestety nikt w naszym kraju nie może sobie jeszcze pozwolić na wytwarzanie takich piw (i zapewne szybko się to nie zmieni). Należy wyciągać wnioski i cały czas poprawiać proces.

      Usuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)