Sześciopak polskiego craftu 28
https://thebeervault.blogspot.com/2015/07/szesciopak-polskiego-craftu-28.html
Ostatni sześciopak był nieudany, więc trzeba było na odrutkę skosztować czegoś lepszego. To znaczy, nie tyle trzeba było, bo ja piję zawsze to co moja ręka wymaca w ciemnej lodówce jako pierwsze (tak, w mojej ktoś w końcu zgasił światło), tylko biorąc pod uwagę średni poziom polskiego craftu (tym razem w sensie pozytywnym) nieuniknione było że natrafię w końcu na jakieś smaczne trunki. Tak więc...
W Roman Holidays (ekstr. 13,1%, alk. 5%) słód czekoladowy zagarnął dla siebie wszystko, wskutek czego poza czekoladowymi i lekko palonymi akcentami można w piwie jeszcze wyczuć wafelki. I w zasadzie z godnych wymienienia nut, to tyle. A musicie wiedzieć że Raduga zrobiła ponoć witbiera, tyle że wzbogaconego o słód czekoladowy. No więc z witbiera nie zostało tutaj nic, przynajmniej ja w moim egzemplarzu kompletnie nie wyczułem ani kolendry ani pomarańczy, ani na dobrą sprawę cytrusowych nut od nowozelandzkiego chmielu. No może w finiszu kapkę tych ostatnich, ale mogę sobie to równie dobrze wmawiać. Jako witbier piwo poległo, ale jako lekki, gładki stout jest bardzo dobre. Tak więc Raduga wraca do formy. Oby na długo. (7/10)
Kraftwerkowy Czort (ekstr. 12%, alk. 4,5%) nie dotrzymuje obietnic zawartych na etykiecie, bo w tym ‘nut brown ale’ orzechów nie wyczułem. Za to połączenie nut czekoladowych, wafelkowych, palonych i jagodowych już się może spodobać, choć nieco stoutowo sobie to piwo poczynia jak na brown ale. Jest delikatna słodycz, lekki palony kwasek oraz przyjemna kremowość. Niestety piwo jest trochę wodniste, choć z drugiej strony po przełknięciu pozostawia po sobie trochę lepkości. W porządku, ale smak mógłby być bardziej intensywny. (6/10)
Szpunt American Wheat (ekstr. 12,1%, alk. 5,6%) w aromacie trochę może przypominać charakterystyczne golden ejle ze stajni Williams Bros. Jest więc herbatka z cytryną, śladowa marakuja i odrobina kwiatów. Całkiem całkiem. Niestety, smakowo jest gorzej, dochodzi do tego bowiem zbyt niskie nasycenie, nuty drożdżowe oraz nieco miodowego utlenienia. Trochę lepiej pachnie niż smakuje a ogółem bynajmniej nie zachwyca. Jest lepsze od debiutu, ale o niewiele. (4/10)
Piotrek z Bagien Belgian IPA (ekstr. 16,5%, alk. 7,1%) od Jana Olbrachta umiejętnie łączy nuty belgijskie, czyli wyraźnego fenola i oddrożdżową brzoskwinię, z cytrusową ale i trawiastą nutą chmielu i nieco ciasteczkową bazą słodową. Ciało piwo ma całkiem pełne, przyjemnie słodowe, zaś kontrujący lekką słodycz finisz jest gorzki oraz pikantny. Bardzo dobre. (7/10)
Po nieudanym debiucie kontraktowej Piwowarowni zakupiłem american stout Czarna Mańka (ekstr. 14%, alk. 5,1%), za sprawą którego inicjatywa kontraktowa zrehabilitowała się w moich oczach. Piwo dostarcza zmysłom mieszaninę paloności a la spalony chleb, odrobiny czekolady i karmelu. Amerykańska to tutaj jest dość mocna goryczka, a kremowa tekstura dobrze współgra z kawowymi nutami w smaku, które przechodzą w wyraźnie palony posmak. Spodziewałem się silniejszego nachmielenia, ale Czarna Mańka tak czy owak jest bardzo smacznym piwem. (7/10)
Flaps (ekstr. 12%, alk. 4,7%), czyli american wheat od bieruńskiego Hajera jest piwem rześkim, wytrawnym, dobrze pijalnym. Połączenie nut cytrusowych i ananasowych to dobra rzecz na lato, choć z drugiej strony piwo wyszło trochę przegazowane. Poza tym ostatnim mankamentem jest to jednak smaczna rzecz i duży krok do przodu względem hajerowego debiutu. (6,5/10)
Czyli tak – jeden niewypał, reszta fajna. Roman Holidays i Czarna Mańka wręcz bardzo fajne, co cieszy podwójnie, bo Raduga ostatnio miała zniżkową formę, a Piwowarownia swoim pierwszym piwem tak mnie odstręczyła, że się zastanawiałem nad sensownością zakupu następnego. Jak widać, dobrze że dałem im jeszcze jedną szansę.
co z tego ze piwo dobre skoro niestylowe ?
OdpowiedzUsuńWidzisz, ja jednak piję piwo dlatego bo mi smakuje, a nie dlatego że mieści się w widełkach stylistycznych, ustalonych przez kogokolwiek. Ale to dlatego że moje podejście do piwa nie jest zideologizowane, a oparte o szukanie w piwie przyjemności z picia. Tak jak podejście każdego przed erą BJCP.
Usuńja też pije bo mi smakuje, ale jesli na etykiecie jest napisane black witbier- to chciał bym aby to był black witbier a nie stout...
Usuńczarnej mańki bym spróbował,ale w mojej okolicy tego nie ma