Loading...

Hipsterzy z boysbandu nie warzą piwa

Crew Republic to jeden z głośniejszych, a zarazem kontrowersyjnych niemieckich kraftowców. Nie chodzi tu rzecz jasna o wygląd czy ideologię, ale samo podejście do warzenia. Otóż za projektem stoją osoby które zęby wyjadły na marketingu. I to widać, materiały promocyjne, teksty na etykietach, zdjęcia, cała otoczka i gęsty szum wobec tego kontraktowca – na tym się skupia energia tego, hmm, ‘browaru’. Mimo suchych tekstów pokroju „Craft beer is not a crime” czy „Drink the best, fuck the rest” trafiają do ludzi. No dobra, powiecie, a jakie piwa warzą? Rzecz w tym, że nie warzą piw. Crew Republic to marketing, piwa warzy ktoś inny.

Mamy oto inicjatywę kontraktową, w której pracuje bodajże trzech marketingowców i jeden piwowar. Ten piwowar bierze receptury, co do których krążą pogłoski, że nie są do końca autorskie, jedzie z nimi do Hohentanner Schlossbrauerei i przekazuje tamtejszemu piwowarowi, który warzy zadane piwo. Przy deklarowanym współudziale piwowara Crew, ale jednak to on jest odpowiedzialny za gros prac. Marketingowcy dostają zamówiony produkt, robią do niego całą otoczkę, wymyślają teksty, robią grafy, cykają fajne zdjęcia, et voila – mamy oto browar kontraktowy, warzymy piwo, yo!

Trzeba jednak przyznać, że niedawno zainwestowali okrągłą sumkę i wybudowali sobie w końcu własny browar. Nie wiem jednak kogo oddelegują do warzenia, bo w międzyczasie ekipa się rozpadła, w Crew zostało tylko dwóch marketingowców (czy czegoś nam to nie przypomina?), a tymczasem kolejne warki opuszczały Hohentannera jedna za drugą. Przyznam, że nie ogarniam. Albo i ogarniam ale nie chcę tego przyznać przed samym sobą.

Swoją drogą, ponadto krążą oskarżenia, że receptura jednego z flagowych piw Crew została ukradziona od innego, cenionego niemieckiego craftowca. Nie wiem ile jest w tym wszystkim prawdy, właściciel tego-cenionego-craftowca w rozmowie ze mną uciął sprawę, mówiąc że musiałbym się spytać jego piwowara. Faktem jest, że wokół Crew krążą różne smrody i wśród pozostałych nowofalowców w Niemczech nie mają oni ani uznania ani sympatii. Uznawani są za marketingowców sprzedających zamówione, a w dodatku nieautorskie produkty jako swoje, co swoją drogą uderza w etos piwowarski. Nikt o tym otwarcie nie mówi, ale i nikt nie udaje że szanuje Crew.

Ponieważ dla mnie we wszelakich inicjatywach piwowarskich najważniejsze jest jednak piwo, to napiszę, że to które Crew sprzedaje pod nazwą Drunken Sailor (AIPA) mi dwa lata temu bardzo podeszło. Ciekaw byłem więc pozostałych wyrobów piwowara z Hohentanner, które sobie przypisują marketingowcy z Crew.

Munich Summer (alk. 4,8%, 22 IBU) próbuje mnie uwieść stonowaną, atrakcyjną kombinacją herbatki cytrusowej, liczi, niemieckiego zboża i landrynki, a w smaku dodatkowo moszczem jabłkowym, rześkością i stonowaną goryczką. Filozofia tego piwa jest podobna do golden ale’owych wyrobów Szkotów z Williams Brothers. Ma być mało skomplikowanie, rześko i niezbyt absorbująco. Zresztą powiedzmy sobie szczerze – czyż piwa na lato nie powinny właśnie takie być? Smaczne. Brawo dla Hohentannera. To znaczy, dla Crew. (6,5/10)

Roundhouse Kick to nie przelewki, a niemiecki, zgodny z Reinheitsgebotem RIS. Esencja czekolady gorzkiej, skóra, paloność, szczątki tytoniu, trochę estrów przechodzących w nie wadzący alkohol. W ustach pełnia, gęstość, kremowość, słodycz i grzanie w gardle. Nie jest to wzór złożoności, ale jest imperialna głębia, a przy tym zaskakująca pijalność – piwo jak na gatunek wchodzi bardzo szybko, pozostawiając w ustach posmak kulki śniegu. Nie jest to żart. (7,5/10)

Detox (alk. 3,4%, 32 IBU) to tzw. ‘session IPA’, a więc lekki amerykański pale ale, który dostał niedawno marketingowego kopa. Nachmielenie w aromacie przejawia się głównie w postaci nut cytrusowych, kwiatowych, a także lżejszych brzoskwiniowych, nie jest to jednak żaden kop w nos. Chyba i nie ma być, zważywszy że jak mniemam, ma to być piwo na kac-klina. Alkoholu jest tutaj wprawdzie wyraźnie mniej niż w Munich Summer, za to piwo ma więcej ciała, jest więc pewnikiem płyciej odfermentowane. Pociąga to za sobą dwa skutki. Po pierwsze jest mniej rześkie, no bo bardziej gęste. A po drugie, jako że poziom nachmielenia aromatycznego jest umiarkowany, jest nieco pustawe w smaku. Chmielu jest akurat na tyle żeby przytłumić związki aromatyczne jasnych słodów, a za mało żeby w ich miejsce zaproponować jakąś sensowną treść. A w dodatku w posmaku ujawnia się delikatna nutka kartonu, więc utlenienie się w piwo wdało mimo młodego wieku. Detox nie nadaje się jako orzeźwiacz po koksowaniu, a jako klin to ja nie wiem, bo klin u mnie zawsze wywołuje potężny ból głowy, więc nie mam zamiaru próbować. Nie jest to piwo udane. (5/10)

Escalation 7:45 (alk. 8,3%, 83 IBU) to imperial IPA dedykowana tym którzy jako ostatni wychodzą z knajpy po popijawie. Czuję się trochę wywołany do tablicy, choć nie wiem czy tęga imperial IPA to dobry pomysł o 7:45 nad ranem. Piwo jest proste jak konstrukcja cepa. Potężne uderzenie cytrusów (głównie pomarańczy i mandarynki), poprawione szlagiem witką sosny ociekającej żywicą. Mocarne ciało, wyraźna słodycz i nieco stłamszona, ale jednak obecna goryczka. Escalation jest więc po słodkiej stronie stylu, te 83 IBU są w sporej mierze zamaskowane. I mimo że ciało jest konkretne, a gardło wnet się ogrzewa od alkoholu, to dzięki mocy chmielu w smaku jest to piwo wręcz w pewien sposób rześkie, a przez to zdradliwie pijalne. No i mimo wyczuwalnej mocy alkoholowej w rejonie gardła ma bardzo miękką, gładką teksturę. Smakuje mi bardzo. (7,5/10)

Crew Republic ma również serię piw eksperymentalnych, pod szyldem „X”. I taki X 2.1 (alk. 9,5%) to wino jęczmienne. Profil jest mocno owocowy, składa się z nut owoców suszonych jak rodzynki, ale i przejrzałych owoców sadowych, a po lekkim ogrzaniu staje się bardziej czerwony, w kierunku malinowym. W tle pałęta się nutka mięty (Polaris?). Smak już mocno czerwono-owocowy, słodki, lekko landrynkowy. Alkoholu nie udalo się do końca ukryć, jest obecny w cierpkim, nieco ściągającym finiszu. Nie jest to złe piwo, ale i nie jest dobre. Ot, przeciętne. (5/10)

Z innej beczki (dosłownie innej, choć niestety nie beczki) jest X 1.1 (alk. 5,8%), czyli mocny pils chmielony świeżymi szyszkami odmian Comet i Cascade. W aromacie czuć cytrynę z miodem, peryferyjnie kwiat bzu, a nieco wyraźniej aldehyd octowy oraz siarkę. Wady sa jak na tego typu piwo moim zdaniem na jeszcze akceptowalnym poziomie, gorzej że niska pełnia i praktyczny brak goryczki czynią ten trunek nudnym. Jako piwo stołowe pewnie spełnia swoją funkcję użytkową, bynajmniej też nie obrzydza. Średnie. (5/10)

Jak więc wypada sumaryczna ocena Crew Republic? Ano taka, że skąd by te receptury nie były, to niektóre z nich są bardzo udane, moim zdaniem Escalation, Roundhouse Kick i Drunken Sailora można kupować bez obaw. Reszta z kolei niekoniecznie jest warta uwagi, może Munich Summer jak będzie gdzieś w przecenie. Aha, no i Hohentanner ma utalentowanego piwowara. Znaczy się, Crew. Eee...

recenzje 8338473998434785701

Prześlij komentarz

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)