Loading...

Silesia, odsłona druga

Większość z Was pewnie tego nie wie, ale Nikiszowiec to jest taka dzielnica Katowic, która jest określana przez niektórych mianem katowickiego Bagdadu. Za mojej poprzedniej młodości chodziły historie, że kibice zwaśnionych drużyn piłkarskich potrafią się tam wieszać na gałęziach drzew za szaliki, a miejscowe chojraki przejawiają czynną agresję nawet wobec spacerujących rodzin z małymi dziećmi (sprawdzone info). Czy jest to odpowiednie miejsce dla spędu alko... znaczy się, kulturalnych spotkań piwnych geeków, vel festiwalu piwnego? No czemu nie.

Względem pierwszej edycji Silesia Beer Fest zmieniono miejscówkę na Galerię Szyb Wilson, czyli miejsce równie industrialne, ale trochę bardziej przestrzenne niż poprzednie. Za to kiepsko wentylowane, wskutek czego w piątek, przy mocno umiarkowanej ilości zwiedzających, było w obydwóch halach o wysokim sklepieniu jednak dość ciepło. Nie tylko ciepło doskwierało swoją drogą wystawcom, ale właśnie wspomniana niska frekwencja. Co prawda i tak ponoć lepsza niż na Beergoszczy, zaś w sobotę jak zasłyszałem zjawiło się jednak sporo osób, więc może mimo wszystko wystawcy wyszli na festiwalu na plus.

Ja z kolei z piątkowej perspektywy zwiedzającego jestem zadowolony. Wiadomo, że Silesia to wydarzenie bardziej kameralne, bez rozmachu festiwali w Warszawie, Wrocławiu czy Poznaniu, ale być może własnie w tym tkwi jego sens. Jako festiwal przejściowy pomiędzy tymi największymi nie bierze udziału w wyścigu zbrojeń, znaczy się, liczby premier, ale i przez to nie przemaglowuje człowieka i jego wątroby tak doszczętnie jak wymienione festiwale. Ma to swój urok.

Od strony organizacyjnej doczepiłbym się może logistyki związanej z kasą główną i stoiskiem festiwalowym, bo w tych miejscach tworzyły się wąskie gardła nawet wtedy kiedy wystawcy w prywatnych rozmowach narzekali, że raczej będą na tym festiwalu stratni (choć powtarzam – tak mówili w piątek, w sobotę mnie z kolei nie było). Poza tym o myjki zadbano, zatorów przy instalacjach sanitarnych w piątek raczej nie było, a strefa gastro zapunktowała u mnie brakiem dominacji burgerów wszelkiej maści. Kiełbasa z Wuszt z Karry była niezła, swoja drogą. Wykłady gdzieś tam szumiały w tle, a w kwestii szkła postawiono bardzo słusznie na innowacyjną ostatnimi czasy hutę Krosno (krośnieński 'dildo glass' jest bardzo solidnym szkłem), w której wyrobach mogły zagościć wyroby polskich piwowarów.

Jako rzekłem, premier nie było zbyt wiele, ale z mojego punktu widzenia to dobrze – mogłem całkiem komfortowo w jeden wieczór pospacerować po terenie i kolekcjonować nowe dla mnie smaki. Nowe nie znaczy koniecznie dobre, stąd fajnie że przy okazji zaliczyłem dziesiątki rozmów ze znajomymi, nieznajomymi oraz piwowarami. Nadal się upieram, że prawdziwą esencją tego typu festiwali nie jest nawet piwo, a osoby które można na nich spotkać.

Piwnie zacząłem od wtopy w wykonaniu solidnego zazwyczaj Hajera i mniej solidnego świętochłowickiego Redenu. Ajntopf okazał się być piwem wodnistym, z delikatnymi nutkami zbożowo-chlebowymi i grejpfrutowo-melonowymi akcentami chmielowymi, przede wszystkim jednak siarkowym. Wręcz kanalizowym. Jako że u innych nie ma żadnej mowy o nutach fekalnych, stawiam na wadliwą higienę instalacji bądź wadliwie napełnionego KEG-a jako źródło zastanego przeze mnie problemu. Tak czy inaczej, ponad połowa małej porcji poszła w kanał (3,5/10).

Chłopaki z niepitego jeszcze przeze mnie krakowskiego Brewklynu przywieźli Session Wheat IPA. Piwo świeże, rześkie, lekkie, trochę owocowe, z wytrawnym finiszem. Całość mącą nuty siarkowo-mokrosierściowe, które jednak w smaku na szczęście są bardzo subtelne. Wadliwe, ale niezłe (6/10). Wtopa numer dwa to Probus Joseph Conrad, zbożowe, cukrowe, lekko karmelowe, estrowe ESB, wręcz zbyt estrowe, bo przesterowane, z nutami kojarzącymi się ze zmywaczem do paznokci. Sorry Jacek, to piwo Ci nie wyszło (3,5/10). Kolejną kooperacją Wąsosza i fińskiego Humalove jest nieudany Hapan. Dodatek brzoskwiń czuć śladowo, agrestu jeszcze mniej. Ten owocowy, kwaśny saison za to mocno przypomina mało wyszukane, białe wino domowe, budząc również lekkie skojarzenia z owocami sadowymi (4/10). Take It Easy z Piwnego Podziemia zawiera sporo tropików (marakuję, mango), ale i słodkich nut zbożowych. Lekkie, trochę wodniste, wytrawne. Ok (6/10). The Kernel Pale Ale Hallertau Blanc to trochę cytrusów i nafty, przede wszystkim jednak nuty niedojrzałego ananasa, które mi się szczególnie w finiszu frapująco kojarzyły z parmezanem. Piwo lekkie, miękkie i aromatyczne. Poniżej zwyczajowej formy Kernela, za to bez dwóch zdań ciekawe (6,5/10).

Pierwszym rzeczywiście świetnym piwem wypitym na festiwalu była Pinta Brett IPA. Bretty poszły w tym piwie w kierunku owocowym (m.in. brzoskwini), wzorowo łącząc się z multiwitaminowym nachmieleniem. Piwo jest średnio gorzkie, najwyżej śladowo kwaskowe i delikatnie dzikie. Nut zwierzęcych nie stwierdzono. Stwierdzono za to wyczekiwaną rześkość (7,5/10). Pintowski American Black z kolei wyszedł chyba w pełni zgodnie z zamiarami. Z jednej strony mamy więc sporo żywicy i trochę wody kolońskiej, z drugiej esencjonalną paloność wspomaganą przez nuty wafelków w gorzkiej czekoladzie, a także wyraźną wytrawność. Amerykański dry stout jak się patrzy (7/10).

Wrężel Saison IPA nie wszystkim podszedł, bo dodatki, czyli skórki cytrusowe, a przede wszystkim mający częściowo piernikową naturę kardamon zdominowały go niemalże bez reszty, zostawiając przyprawkowym nutom drożdżowym tylko trochę miejsca w finiszu. Mało saisona w tym mocno gorzkim saisonie, niemniej jednak do mnie przemówił (7/10). Bardzo ciekawie wyszła Browarowi Jana Lady M, czyli miętowa ajpa. Średnio gorzka, z aromatem cytrusowym wzbogaconym o akcent ziołowy, który to w smaku rozwija się faktycznie w miętę, funkcjonującą jednak jako uzupełnienie, a nie trzon piwa. Bdb (7/10). Świetną premierę zaliczył Szpunt, którego Wide Tomcat jest piwem wzorowo lekkim i rześkim, frontalnie cytrusowym, z delikatną nutą siarki nie kojarzącą się jednak z żadnym bezeceństwem, a specyficznym posmakiem piwa pitego prosto z tanka (7,5/10). A, Nigami też był w świetnej formie.

Beer Bros jak zwykle zadziwili. Podaj Cegłę miało być czerwonym piwem, i czerwonym piwem było. Pełno czerwonej herbaty, hibiskusa, w co dobrze wpasowuje się delikatnie opiekana słodowość. Jest subtelny kwasek i zupełnie w tle przemyka nutka ziemista, na granicy autosugestii (6/10). Premiera Beer City, czyli Leo Pale Ale, w zapachu przekonywała przyjemną multiwitaminą, w smaku jednak przeszkadzała zbytnia wodnistość oraz nutki zielonego jabłka (5/10). Mystic Descendant, jedyny pity na SBF przeze mnie zagramaniczniak, kusi aromatem – Karmel, orzechy, czerwone owoce, delikatne ciemne, okołokawowe nutki. Aromat jest złożony, smak za to jest płaski i nijaki. Względem aromatu robi wręcz rozwodnione wrażenie. Aha, ponoć piwo jest fermentowane drożdżami do saisona. Kompletnie tego nie czuć. Nic wielkiego (5,5/10). Wzrostem formy zaskoczyła Raduga, której Kazek to bardzo dobra apa. Średnia pełnia, średnia goryczka, mocne nachmielenie z rejonu dojrzałych tropików. Proste i mocno pijalne (7/10).

W tym momencie skończyłem degustowanie i zacząłem po prostu pić. Z dalszych piw na pozytywne wyróżnienie zasługują Cajaneiro i – ponownie – Aficionado od Kingpina oraz The Fighter z Brokreacji. Postaram się nad nimi pochylić w przyszłości bardziej szczegółowo.

A co było najlepszym piwem festiwalu? Piwo domowe. A konkretnie, piwo jopejskie w wykonaniu Kamila z blogu Alechanted. Rewelacyjna, mocarna (ekstrakt początkowy 55 Blg...), wyklejająca (... a końcowy 20 Blg), głęboka mieszanka wina jęczmiennego, sosu sojowego oraz porto, w dużym uproszczeniu. Z całkowicie ukrytym alkoholem. Nie było się do czego przyczepić.

Do samego festiwalu w sumie na dobrą sprawę też nie. Jako rzekłem, nie ma rozmachu innych odwiedzanych przeze mnie regularnie festiwali piwnych, ale za to w przyjemny sposób skraca czas między nimi.

Silesia Beer Fest 2375128718853640316

Prześlij komentarz

  1. Z wieloma Twoimi ocenami wielekrotnie zgadzałem, ale tym razem większość piw, które oceniłeś jako zacne, dla mnie po prostu były słabe. Albo za dużo juz pijesz i Ci się narzędzia sensoryczne rozlegulowały, albo to ze mną coś nie tak :-O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo za dużo czytałeś moich wypocin i stałeś się większym hejterem ode mnie ;) NB ja tutaj jako zdatne do powtórki wytypowałem tylko 6 na 15 piw. Statystyki to nie naruszyło ;)

      Usuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)