Sześciopak polskiego craftu 51
https://thebeervault.blogspot.com/2016/01/szesciopak-polskiego-craftu-51.html
Wracamy do serii sześciopaków, która to między innymi jest odpowiedzialna za to, że ja o sześciopaku póki co mogę zapomnieć.
Niemalże półtora roku po debiucie rynkowym miałem okazję wypić w końcu Son Of A Birch (ekstr. 9%, alk. 3%) od Pinty. I się z tego faktu bardzo ucieszyłem, jako że temperatura na zewnątrz nie ma w moim wypadku w zasadzie żadnego wpływu na wybór piwa. Tak więc po pierwsze mamy tutaj fajny, rześki rodzaj słodowości w typie chlebowym. W bukiecie poza tym jest sok brzozowy, ale i nuta która we frapujący sposób skojarzyła mi się z trawą cytrynową, skąd już tylko krok do artezanowego Cymbopogonu. Tym bardziej że i goryczka jest absolutnie minimalna. Lekkie ale i bardzo aromatyczne, wzorowo rześkie piwo. Takie jak lubię. (7,5/10)
Nepomucen podtrzymuje swoją renomę producenta raczej lekkich, bardzo sesyjnych piw. Labirytm (ekstr. 12,1%, alk. 4,4%) oferuje połączenie cytrusów i sosny, uzupełnione o wtręty marakui oraz mango. W smaku te ostatnie przybierają na sile, przekształcając się w multiwitaminę, która to tworzy iluzję słodyczy, której z kolei piwo w zasadzie jest wyzbyte. Ciało lekkie do średniego, goryczka umiarkowana, pijalność bardzo wysoka. Oby tak dalej. (7,5/10)
Czy jeśli napiszę że Pavlacz Lame Pale Ale (ekstr. 12,7%, alk. 5,3%) jest trafnie nazwanym piwem to będzie to mowa nienawiści skutkująca pogróżkami? No bo aż mi się to samo nasunęło. Niby to APA, ale chmielu to tutaj jest jak na lekarstwo. Zamiast tego rządzi w nim odsłodowy konglomerat herbatników, tostów i karmelek, z przewagą tych ostatnich. Takich maślanych, więc wiadomo o jaką wadę chodzi. Oraz nuty mokrej sierści i warzywek. I w zasadzie tyle, bo goryczka siłą nie grzeszy. Zupełnie jakby ktoś próbował zrobić ejla w stylu angielskim, ale nawet komponowanie zasypu nie poszło mu zbyt dobrze, pomijając samo wykonanie. Wypiłem mimo wspomnianych wad, ale z pewnością bym go nie powtórzył. (4/10)
Luna (alk. 6,6%), czyli west coast AIPA od kontraktowej Baby Jagi, oferuje przemawiającą do mnie równowagę między słodyczą resztkową a goryczką – przy czym całkiem spore natężenie tej pierwszej raczej nie jest specjalnie ‘west coast’ – a poza tym miękką fakturę i wprawdzie przewidywalne, ale nadal atrakcyjne połączenie tropików z rejonów mango oraz cytrusa. Jest bardzo pijalne, ale nie ustrzeżono się wad, w postaci lekkiej siarki i jeszcze bardziej subtelnego kartonu. Tak więc ponownie, po Mroku, nie do końca udało się wyzwolić pełen potencjał piwa. (6,5/10)
No i proszę. Jedno nieudane piwo, za to trzy bardzo udane. Zimą lubię pić piwa lekkie, a co.



dziękuje za ocenę. Mam nadzieję, że następna Black Widow spełni oczekiwania.Dodaliśmy ciała, uzupełniliśmy czekoladą i wzmocniliśmy torf, piwo powinno być obecnie zbalansowane
OdpowiedzUsuń