Sześciopak niemieckiego craftu 7
https://thebeervault.blogspot.com/2016/01/szesciopak-niemieckiego-craftu-7.html
Czas na coś rzeczywiście wartego uwagi z Niemiec, bo to się już robiło nudne – od jakiegoś czasu nic zza Odry co by nie było uwarzone w Bawarii albo nie było leżakowane w beczce mnie nie zachwyciło.
Wildwuchs to kolejny kontraktowiec z Hamburga. Fastmoker Pils (alk. 4,9%) jest przaładowany nutami drożdżowymi, które mi się skojarzyły z fermentującymi zielonymi oliwkami. Czyli jest nietypowo, co nie znaczy że przyjemnie. W smaku to samo – drożdże, zielone oliwki, a na dodatek wątłe ciało i średnio mocna goryczka. Jest też szczypiorek. Z czym do ludzi? (3/10)
Kumlach ponoć oznacza chmiel w jakimś ugro-fińskim narzeczu. Das Bier Danach (alk. 5,9%) znaczy „piwo po”. Po czym? Po poprzednim? Po seksie? Po głośnym wyrażeniu poparcia dla polityki Makreli? Nie wiadomo o co autorom chodziło. Piszą natomiast że piwo jest chmielone „rzadkim” gatunkiem Amarillo. Tak tam napisali – Amarillo rzadkim gatunkiem. No cóż. Za piwem stoi Annekatrin Rades, młoda dziołcha z Drezna, barista, sommelier winny i chyba jakaś tam mini celebrytka. Udało mi się ustalić że piwo uwarzono w browarze w Bambergu, choć nie wiadomo w którym. Piwo pachnie zielonym bananem, śliwką mirabelką, jabłkiem antonówką, morelą i zupełnie w tle cytrusem. Sumarycznie trochę kompostowo. Ma też nutkę jajeczną, siarkową. W oddali czai się również delikatny fenol, więc jest to zapewne blond belgijski, którego spróbowano podrasować rzeczonym Amarillo. Niezbyt udanie – piwo nie wie czym chciałoby być, jest męczące, brakuje mu rześkości która podobno miała być jego główną cechą. No i jajeczność trochę przeszkadza. (4,5/10)
Gruthaus Überwasser Alt (ekstr. 12%, alk. 5%) to altbier w stylu monastyrskim. Czyli jasny altbier. Czyli piwo mocno zbliżone do kölscha, choć z minimalnie tęższym ciałem. Poza jasnym, nieco zbożowym trzonem słodowym mamy tutaj bardzo delikatne nutki owocowe które w odległej galaktyce wydają się mieć co nieco wspólnego z brzoskwinią, pomieszane z delikatnym aldehydem. No i jeszcze średnio mocna goryczka, najjaśniejszy punkt programu. To piwo da się pić, ale jest zupełnie niepotrzebne. (5/10)
Ale Mania Scottish Ale (ekstr. 15%, alk. 5,6%) pachnie karmelem, opiekanym zbożem, rodzynkami i innymi suszonymi owocami, z sugestią czekolady i dopasowaną dawką owocowych estrów, a nawet echem rumu. Ładnie. Wbrew pozorom nie jest takie pełne jak parametry wskazują, a za to bardzo ułożone i równie bogate w smaku jak w aromacie. Szczególnie rumowy, owocowy, lekko czekoladowy finisz zrobił na mnie świetne wrażenie. Kwasek, słodycz i goryczka są na niskim poziomie i nawzajem się równoważą. Świetnie mi się piło to piwo, po którym się zupełnie szczerze absolutnie niczego nie spodziewałem. (7,5/10)
Ale Mania Milk Stout (ekstr. 14,9%, alk. 5,7%) również wyszedł inaczej niż tego oczekiwałem. Pałętają w nim się rzecz jasna nutki czekoladowe i mleczne, ale również ziołowe i winne, wszystko na niezbyt intensywnym poziomie, ale bardzo przyjemnie. W smaku niespodziewany lekki kwasek kojarzy się a to z winem, a to z jakimiś czerwonymi owocami, co w sumie wychodzi na delikatne mon cherie. Laktozowa słodycz jest niska, a poza tym ma dopasowaną kontrę w formie wspomnianego kwasku. Goryczka jest na tyle delikatna, że w zasadzie nieistotna, gros akcji rozgrywa się jeszcze przed osiągnięciem gardła. Bardzo smaczne piwo. (7/10)
Karmel, melanoidyny i suszone owoce, na konkretniej bazie słodowej. Brzmi jak koźlak dubeltowy? No tak. Ale według berlińskich craftowców z Brlo tak powinien smakować bałtycki Porter (alk. 7%). Najważniejsze jednak, że piwo jest smaczne, szczególnie w mocno słodowym smaku, w którym chleb razowy niemalże wykazuje cechy czekoladowe, a w finiszu pałęta się nawet delikatna paloność. Fajne, dość mięsiste piwo któremu jednak wbrew słowiańskim nawiązaniom które w sympatycznym stylu są zawarte w image’u browaru, daleko do portera bałtyckiego. (6,5/10)
Honor niemieckiego craftu ratuje Ale Mania, czyli browar po którym się tego nie spodziewałem. Rzecz w tym, że piwa rozlewane w firmowym browarze cierpią często na przegazowanie, a te butelkowane poza – nie. No i obydwa piwa AM w tym wpisie miały swój rozlew poza browarem. Proponuję albo doprowadzić swój browar do porządku albo prowadzić outsourcing konsekwentnie – bo teraz widzę, że za projektem stoją całkiem utalentowani ludzie.