Loading...

Sześciopak polskiego craftu 49

Przedostani sześciopak dotyczący konsumpcji z końcówki ubiegłego roku. Tym razem zawiera prawdziwą petardę.

Słód wędzony na torfie, chmiele Columbus i Chinook oraz duża dawka wiórów z beczki w której leżakował uprzednio koniak. Taki był pomysł na urozmaicenie schwarzbiera This Is Kraft, Bitch! (alk. 5,2%) w wykonaniu Kraftwerku i Wąsosza. No i nie wiem czy jest to kwestia beczki czy czegoś innego, ale piwo które dostałem z kija w 'firmowej' knajpie Kraftwerku chyba nie do końca reprezentowało spodziewany efekt takiego dobrania składników. Odchmielowych nut nie uświadczyłem, choć goryczka była nieco bardziej dosadna niż w gatunkowej klasyce. Torfowany słód trzymał się bardzo na uboczu. Nutki czekoladowe i kawowe, jak i palone w finiszu chyliły się ku klasyce stylu. Pozostają wspomniane wióry, które w mojej szklance absolutnie dominowały. Dębowa wanilina była tak silna, że piwo w aromacie wręcz przypominało waniliowy sernik, czysta słodycz. W smaku na szczęście przekonująca kompozycja słodowa daje temu jako tako odpór, ale właśnie – mniej tych wiórów, i byłoby to bardzo dobre piwo. A tak to jest niezłe. (6/10)

Czy Birbant ABW (ekstr. 24,5%, alk. 10,5%) to imperialna IPA czy może american barley wine? Kwestia wydaje się raczej mało istotna w sytuacji, w której piwo wyszło nie najlepiej. Nachmielenie faktycznie jest całkiem tęgie, przy czym jest to chmiel typu świeży granulat, cytrusowo-pomarańczowy, ziołowy. Jest delikatny migdał, alkohol zaś wprawdzie w aromacie pojawia się tylko w tle, w smaku jednak jest już wyraźnie odczuwalny – jego cierpkość jeży język aż po same gardło. Problem leży w tym, że ani uczucie pełni nie jest wystarczająco konkretne, ani smak nie jest wystarczająco intensywny, by nadreprezentację alkoholu ubrać w jakieś znośne szaty. Żeby go zbalansować albo uczynić smak ogółem ekscytującym. W obecnym kształcie sens tego piwa mi nieco umyka. (4,5/10)

Uwaga, bergamotka przejęła to piwo! Mowa o Earl Grey AIPA (ekstr. 14,1%, alk. 5,8%) od kontraktowej Revolty. Nuty herbaty earl grey, budzące tutaj przynajmniej u mnie wtórne skojarzenia z geraniolem są tak silne, że ciężko wyczuć piwo bazowe. To ostatnie jest całkiem gorzkie, lekko słodkawe, z wytrawnym finiszem. Trochę kwiatowe, trochę pomarańczowe. Ale to herbata rządzi tym piwem. Połączenie jest proste, efektowne i chyba nie do końca przegryzione. Ale smaczne. (6,5/10)

Witbier od Bazyliszka o nazwie Jasna Cholera (alk. 4,5%) jest rześkim, smacznym piwem, w którym delikatny, nieco herbaciany cytrus nie przesłania dosadnej ilości przypraw. Kolendra jest rzecz jasna najbardziej oczywistym skojarzeniem i centralnym punktem tego piwa, przy czym całkiem ciekawie przechodzi ona miejscami w rejony kojarzące się bardziej z kminkiem. Fajne piwo. (6,5/10)

Ostatnim rzutem na taśmę w 2015 roku debiutował kontraktowiec Hopkins, warzący w Starym Browarze Kościerzyna. W Lśnieniu (ekstr. 15,5%, alk. 6,4%) udało się zawrzeć nuty świeżego, chlebowego słodu, okraszone piwniczną nutką, uzupełnione o cytrusowo-brzoskwiniowe nachmielenie. Piwo pachnie i smakuje rześko i świeżo, niczym prosto z tanka. Nie muszę chyba podkreślać, że swoją najlepszą formę tego typu piwo ma wtedy kiedy jest jak najbardziej świeże? A taka świeżość w piwie butelkowym to niezwykła rzadkość. Silna, grejpfrutowa goryczka wpisuje się w kanon stylu AIPA, ale nie jest dominująca. Rewelacyjna pijalność, fantastyczny debiut. (8/10)

Drugim debiutanckim piwem Hopkinsa jest Transfuzja (ekstr. 17%, alk. 7,2%), foreign extra stout z dodatkiem płatków czereśni i gruszy, macerowanych przez trzy tygodnie w whisky. Piwo charakteryzuje się mocarną, esencjonalną gorzką czekoladą. Na drugim planie są nuty owocowe, pokrewne czereśni. Whisky ewentualnie na progu wyczuwalności, drewna jako takiego nie wychwyciłem. W smaku robi się wyraźnie palono, przez co również lekko kwaskowo, co jednak jest gładzone aksamitną konsystencją piwa, nadrabiającą jednocześnie braki w ciele, które jak na styl nie jest zbyt mocarne. W tle poza kawą pojawia się nutka alkoholu, ale dobrze komponuje się z owocami. Bardzo smaczne piwo. (7/10)

Ten sześciopak został zdominowany jednoznacznie przez Hopkinsa, twór który wypączkował z kontraktowca Brodacz. Mam nadzieję, że uda im się utrzymać poziom. Bazyliszek w końcu mi zasmakował (choć wciąż bez rewelacji), Revolta chyba powoli chwyta zakręt, Birbant nadal w moim odczuciu stanowi cień samego siebie z 2014 roku, a Kraftwerk i Wąsosz udowadniają, że drewno potrafi działać również na niekorzyść piwa.

recenzje 5867108552835433356

Prześlij komentarz

  1. Witam :)

    niedawno mówiło się jak ciężko uwarzyć RISa czy BarleyWine. A teraz tych piw jest sporo i w drodze jest jeszcze kilka. Skąd ta nagła zmiana ? Nagle już nie ma problemów z tym, że trzeba takie piwo długo leżakować ? Jak myślisz- co spowodowało nagly wysyp tych piw ?

    Pozdrawiam

    PS. to że powstają to jedno, ale jak one smakują to już osobna kwestia. Na hurra- byle mieć BW czy RISa w ofercie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Konkurencja na rynku rośnie szybciej niż rośnie popyt, więc trzeba walczyć o nabywców rozszerzaniem oferty. Również oferta importowanych, nawet beczkowych RIS-ów robi swoje i polskie browary muszą się odnaleźć w tej rzeczywistości. Problem z leżakowaniem wpływa na cenę, jest jednak w Polsce sporo konsumentów chętnych sięgnąć głębiej w kieszeń na mocarne piwo. Jeśli chodzi o jakość, to jest tak samo jak z drewnianymi beczkami. Polski rynek przechodzi swój wiek dziecięcy z typowymi problemami. Charakteryzuje się to szukaniem rozwiązań prostych i jednotorowych zamiast holistycznego podejścia. Wpierw receptą na udane piwo miał być amerykański chmiel, obecnie beczka po destylacie bądź stout imperialny. W efekcie między RISami Pracowni i Artezana a całą resztą jest duża przepaść. Mimo wszystko optymistycznie zakładam, że w tym roku powstanie w Polsce kilka świetnych piw z tego segmentu.

      Usuń
    2. tylko kurcze, zawsze problem z risem bo ciężko mieszać i filtrować, i długo leżakować i że się nie opłaca, a teraz jednak problemu nie ma i lecą na pałe, byle wypuścić RISa. Tu są 2 rozwiązania, albo poleżakuje się to krótko i puści na rynek licząc że "publika" łyknie, albo potrzyma się z rok czyli zgodnie ze sztuką. Tak samo jak sypanie wiórów- porażka jakaś- albo sie daje piwo do beczki albo do butelki, żadnego śrutu to środka. No ale od czegoś trzeba zacząć. Ja marzę o tym zeby we wmiare stałęj ofercie pojawiało sie coś na miare samca alfa barrel aged, ale takiego piwa nie da się uwarzyć w miesiąc. Ostatnio też da sie zauważyc chory trend sypania przeróżnych dziwnych dodatków do piwa, typu trawy, herbaty, itd itd. A dobra "baza" to podstawa przecież.

      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Raczej łyknie, przynajmniej jeszcze przez jakiś czas. Ale myślę że góra rok. Już teraz ludzie się na sam dźwięk premiery RISa aż tak bardzo nie podniecają. Teraz w weekend piłem Cafe Dorisa i Speedway Stout Vietnamese Coffee. Są to piwa którym u nas póki co dorównuje jedynie Samiec. Inni konsumenci też je pili i tak krok po kroku oczekiwania wobec naszych producentów będą rosnąć. A z tymi dziwnymi składnikami to jest właśnie ta bolączka wieku dziecięcego - szukanie magicznego składnika, z pominięciem bazy. Herbatę można ładnie wkomponować w piwo, ale to piwo samo w sobie musi też coś prezentować. Nie do końca zgodzę się jednak z kwestią wiórów. Fizykalnie to może wyjść na jedno, tyle że wióry można łatwo przeskalować i niektórym się ta sztuczka niestety udaje. Jeśli chodzi o samą estetykę to wiadomo że płatki w zestawieniu z beczką to śmiech na sali, ale w końcu najbardziej liczy się smak. A lepiej udane piwo na wiórach niż alkoholowy potworek z beczki.

      Usuń
    4. gorsze od alkoholowego potworka moim zdaniem jest płaskie i wodniste 20-25blg :D a takie rzeczy tez sie zdarzają :D

      Usuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)