Loading...

Sześciopak polskiego craftu 12

Udało mi się niemalże doszczętnie ogołocić zapas polskich butelek w ciemni, choć następne są już w drodze, przekazywane sobie z pietyzmem przez znanych z eunuchowatej wręcz delikatności pracowników Poczty Polskiej (czyt. mam nadzieję, że się wszystkie już nie potłukły). Dwa piwa w tym wpisie były leżakowane z trocinami vel płatkami drewna, wobec nich miałem więc, zupełnie niesłusznie, największe oczekiwania.

Foreign stout leżakowany z pieczonymi płatkami dębowymi? Brzmi ciekawie, ale w przypadku Thora (ekstr. 16,5%, alk. 6,5%), owocu kooperacji Bednar i Jana Olbrachta Rzemieślniczego, przemówi zapewne tylko do wielbicieli cappucino, do której się niżej podpisany nie zalicza. Zwraca na siebie również uwagę orzechowość, szczególnie w posmaku, która być może jest wynikiem dorzucenia do kadzi rzeczonych wiórów. Z nut spodziewanych przewija się czekolada, paloność oraz wafle/ciasteczka, ale te akurat elementy są przykryte przez nieco syntetyczne cappuccino wymieszane z karmelem. Poza wymienionym już orzechem, płatki (tak zakładam) dały piwu gładkości, wręcz śliskości na podniebieniu, kontrującej palony kwasek. Ogółem jednak nic tu nie jest takie jak to sobie wyobraziłem, nawet pełnia jest mniejsza niż zakładałem. Przekładając aromaty i smaki na kolory, tak jak czyni to Maciej Chołdrych, piwo jest zbyt 'brązowe', a za mało 'czarne'. A przede wszystkim brakuje mu głębi. Szkoda. (4,5/10)

Również z płatkami drewna, a konkretnie sherry oloroso, eksperymentowała inicjatywa znana pod nazwą Doctor Brew, w swoim urodzinowym stoucie owsianym Hoppy Birthday No. 1 (ekstr. 18%, alk. 7,6%). Kolaż czekolady, wiśni i wanilii kojarzy się z tortem schwarzwaldzkim (tyle że w wersji leader price, o czym zaraz więcej) i sprawia że aromat jest bardzo słodki, co ma przełożenie na smak. Piwo ma odpowiednią pełnię, ma delikatną owsianą gładkość i mocną jak na styl, ale lekką jak na tę inicjatywę goryczkę. Przyczepić się mogę do charakteru nut czekoladowych, które tutaj kojarzą mi się bardziej z wyrobem czekoladopodobnym niż rasowym wyrobem z ziaren ekwadorskiego kakaowca. A to czekolada jest w tym piwie wiodącą nutą smakową, w dodatku wraz z ogrzaniem coraz bardziej natrętną. Piwo wyszło jeszcze gorzej niż X-mas Rye, co jest wymowne jeśli chodzi o temat piw DB które starają się być mniej chmielone. (5/10)

Biała Dama (ekstr. 12,5%, alk. 5%), flagowe piwo kontraktowego Małego Kurka, to niby witbier, ale biorąc poprawkę na całkowitą (skórka pomarańczy) oraz niemalże całkowitą (kolendra) absencję nut typowych dla gatunku, a za to uwypukloną słodowość i drożdżowość, wypita w tyskim Wielokranie Dama robi na mnie wrażenie jasnego piwa domowego, które wyszło inaczej niż miało wyjść. Pozostaje przy tym zdolne do zapewnienia pijącemu rozrywki, i to w pozytywnym sensie. Szczególnie że jest lekkie i rześkie, a w finiszu czeka grejpfrutowa goryczka o pilsowej mocy, która jest zbyt mocna jak na styl, co jednak przy ogólnej pozastylowości tego piwa nie przeszkadza. Smaczne. Ale zachodzę w głowę czy komuś poza mną i twórcami by smakowało. (6,5/10)

Szkoda że angielska wersja gatunku IPA jest u nas traktowana po macoszemu, no ale ciężej jest ją uwarzyć tak żeby smakowała, więc jest to skądinąd zrozumiałe. Wąsosz porwał się na ten styl i piwo wyszło gorzej od Terrence’a, amerykańskiej IPA z browaru z wąsem. Freddie (ekstr. 15%, alk. 6%) to całkiem pełne piwo o słodowości w której nuty ciasteczkowe przeważają nad miodowymi, jest stylowo owocowe na pograniczu moreli i pomarańczy, natomiast nachmielenie to typowo angielskie połączenie nut trawiastych i ziemistych, ze zdecydowaną przewagą tych drugich w finiszu. Ten ostatni jest średnio gorzki, ale goryczka ma charakter taninowy, ściągający, cierpki. Niezłe piwo, choć nad goryczką trzeba trochę popracować. I jeszcze wyeliminować słabe ale jednak uchwytne nuty siarki. A tak przy okazji, to wąs na etykiecie należy do Freddiego Mercurego, no i ja się zastanawiam, czy biseksualny Pars może być faktycznie uważany za typowego Anglika. (6/10)

Faktoria upichciła Doktora Fausta (ekstr. 16,4%, alk. 6,6%) i zrazu razi na etykiecie kiepską angielszczyzną. Ja wiem, że dla większości Polaków angielskie zaimki to czarna magia, ale kto jak kto, Doktor Faust na czarnej magii powinien się znać. Foreign stout z 20% udziałem słodu wędzonego pilzneńskiego w zasypie – to brzmi dobrze, ale w tym wypadku tylko na papierze. Można by w zasadzie podywagować na temat nut czekolady, palonego ziarna czy subtelniejszych wędzonych, ale nie zmieniłoby to meritum, które sięgnęło otchłani. Otóż juz pomijając, że Faustowi najwidoczniej w trakcie warzenia trochę florenów wsypało się z sakiewki do kadzi, skutkując metalicznym brzdękiem w ustach, to na dodatek za bardzo się wdał w dysputy ze złotoustym Mefistofelesem, i w rezultacie w piwo wdało się zakażenie. Mówiąc wprost – skisło. Chwilo, nie trwaj. Idź już precz. (1,5/10)

Drugim piwem pana który Solipiwko (kiedy gose?) jest Czarna Pitch (ekstr. 16,5%, alk. 6,5%), czyli black IPA, czyli w warunkach polskiego craftu niemalże pewniak. I rzeczywiście, połączenie cytrusowo-żywicznego, marginalnie owocowego nachmielenia z chlebowo-czekoladowymi i palonymi nutami od zasypu zdaje egzamin koncertowo. Co więcej, pierwszy akord smakowy niesie ze sobą ciekawą nutkę kawową, a kwaskowo-gorzki, palono-chmielowy finisz kontrastuje poprzedzjącą go gładkość i pełnię. Bardzo smaczne piwo. No i co za piana, proszę pana! (7/10)

Solipiwko broni imienia polskiego craftu, bo poza tym przegląd wypadł mizernie, biorąc dodatkowo poprawkę na to, że nie sądzę żeby poza mną i jej twórcami Biała Dama komukolwiek w takiej postaci smakowała. Szkoda, bo piwa craftowe drożeją, średnia jakość niestety spada, a każdemu się kiedyś może skończyć cierpliwość. Zaś sprzedawanie przez Faktorię ewidentnie zepsutego piwa i nabieranie wody w usta to kolejna kandydatura na żenadę roku. A jest to jedna z dotychczas najbardziej solidnych inicjatyw. Obawiam się jednak, że nie będą wcale ostatnimi, którzy w tym roku odstawią taki numer. Mocna żółta kratka za to.

recenzje 7121286135629935123

Prześlij komentarz

  1. Dobre słowa na temat "Pitchy" pokrzepiające, bo czeka na swoją kolej w lodówce. Myślę, że i mnie Dama by zasmakowała, czekam aż wpadnie w moje ręce w butelce. Pozostałe informacje raczej smutne, choć np. ja miałem bardzo miłe doznania pijąc "Hoppy Birthday". Inna sprawa, że byłe to moje czwarta albo i piąte piwo wieczora, a i podane w lodowatej temperaturze, jak to zwykle bywa w krakowskim MultiQ (wanilia i fajna cielistość piwa jednak cieszyły pomimo tego).

    Na koniec obowiązkowe propsy dla autora za kolejny sześciopak. Pij Pan jak najwięcej. Liczę, że w jednej z nadchodzących odsłon cyklu przeczytam o "Krak I".
    pzdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Kraku było już w poprzednim, smaczne piwo.
      http://thebeervault.blogspot.com/2015/03/szesciopak-polskiego-craftu-11.html

      Usuń
  2. No wrzuć na luz, bo najlepszy w Polsce blog piwny szlag trafi. Ileż można wyżłopać! Zwłaszcza, że losowość wyboru piw stawia poważne wyzwanie Twojemu organizmowi. Co do Happy Birthday - gorszego paskudztwa (jeśli nie liczyć kwasiżurów) to chyba wżyciu nie piłem. Przed oczami stał mi taki osikany ze szczęścia zajączek z opakowania najtańszego kakao rozpuszczalnego. To "piwo" to jakiś żart chyba. Poza tym pełna zgoda (choć moja Faktoria nie była skisła, lecz i tak marna). Sprzedawanie wadliwych piw wraca jak bumerang - ostatnio zakupiłem Black IPA DrBrew, która smakowała jak woda po płukaniu beczki po skisłym Karmi. Może miałem pecha...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozmawiałem wczoraj z moją wątrobą. Ponoć wszystko w porządku. Chyba że skubana chce mnie w coś wrobić ;)

      Usuń
  3. z tymi black ipa to nie do końca tak dobrze. Jules z Wąsosza był dla mnie nie pijalny, Wrężel CDA co prawda był do wypicia, ale do cudów współczesnego piwowarstwa też się nie zaliczał. O Krajanie "tak zwanym black ipa", czy Bojanie "do niedawna black ipa" już nawet nie warto wspominać. Jako że tych BIPA tak dużo wcale nie wychodzi na rynek to daje całkiem spory procent słabych piw w tym stylu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale Lost weekend Radugi jest już całkiem fajnym piwem (żeby nie powiedzieć świetnym) No i ta Pitch (HGW co to takiego} też daje radę, podobnie jak HopusPokus. Nosferatu Radugi (dla mnie bardziej American Stout) też smaczny. O klasyce w rodzaju Black Hope nie wspomnę. Ze strefy ciemności bardziej mnie martwi brak rasowego FES-a. Kilka browarów się ostatnio za to wzięło, ale żal bierze, jeśli chodzi o efekt. Chyba tylko Perun zbliżył się do kanonu.

      Usuń
    2. Jules fakt, kiepski. Krajana czy Bojana obecnego trudno w ogóle traktować jako przedstawicieli stylu. Do kontrargumentów Jacka dołączyłbym Galaktykę Piwnix (choć nie piłem jej ostatnio). Co do FES-ów, to zdecydowanie Noc Kupały i Smoky Joe (fakt że ten drugi nietypowy).

      Usuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)