Czy warto się wybrać po niemieckie piwa do Lidla?
https://thebeervault.blogspot.com/2014/09/czy-warto-sie-wybrac-na-niemieckie-piwa.html
Okazyjne oferty Lidla nie oferują może niczego dla zaawansowanego piwosza poszukującego nowych wrażeń, ale wyróżniają się na plus spośród ofert konkurencyjnych, no i przede wszystkim są atrakcyjne cenowo. Po udanej akcji angielskiej i średnio udanej czeskiej kolej przyszła na Niemcy, z których do neokolonialnej sieci niemieckich sklepów w Polsce sprowadzono prawie trzydzieści różnych umlautów. Znaczy się, piw. Przyjrzyjmy się zatem na co się warto szarpnąć, a na co nie. Podobnie jak w przypadku tygodnia czeskiego, niektóre piwa sobie odpuściłem, bo znałem ich smak bądź też nie uznałem za wystarczająco interesujące.
Pszenice
Na pierwszym miejscu umieściłbym Paulaner Hefe-Weissbier Dunkel, bo na przekór staraniom różnych małych browarów żeby dorównać temu koncerniakowi, przykro mi bardzo – nadal jest to najlepszy dunkelweizen jakiego piłem. Bananowo-goździkowy, miękki i gładki, z sugestią czekolady. Ciężko będzie to komukolwiek pobić, szczególnie za 2,88zł za 400ml. To samo się tyczy jasnej pszenicy z Paulanera, która – choć do najlepszej jej sporo brakuje – jest piwem bardzo smacznym i wyzbytym wad. Ponownie – za tę cenę w tej klasie nie da się moim zdaniem obecnie kupić niczego lepszego.
Krombacher Weizen to dobrej klasy pszenica o profilu owocowo-goździkowo-chlebowym. W przypadku tego piwa Krombacher poszedł na pewniaka i warzy weizena bez udziwnień. Jest jednak mniej wyraziste niż o klasę lepszy Paulaner, więc z tych dwóch wybrałbym jednak monachijskiego pewniaka.
Hofbräu Münchner Weisse to weizen bardziej ostry i rześki od Paulanera. Prym wiodą akcenty drożdżowe, goździkowe i cytrusowe, waniliowa chlebowość i banan są bardziej w tle. Podobnie jak Krombacher, nie jest specjalnie wyraziste smakowo, ale za to odczucie w ustach jest zgodnie z bukietem raczej ostrawe i gryzące. Wraz z ogrzaniem jego ostre kanty ulegają przypiłowaniu i piwo staje się bardziej przystępne, choć zarazem jest nieco zawiesiste, nie orzeźwia więc tak bardzo. Niemniej jednak, jak ktoś chce skosztować dobrej klasy konkurencji dla Paulanera, a zarazem piwa nieco odmiennego, może śmiało po nie sięgnąć. Choć różnica w cenie moim zdaniem takiego ruchu nie uzasadnia.
Erdinger Alkoholfrei (alk. 0,4%) w teorii może brzmieć ciekawie. No bo bezalkoholowe pszeniczne. Nie łudźcie się jednak, znaczna część bukietu weizena to efekt pracy drożdży, te wszystkie banany, goździki et al. A jak się drożdżom nie da odrobić ich pracy, no to efekt będzie smakował głównie jak nieprzefermentowana brzeczka, tyle że wodnista i bez wyraźnej słodyczy. Czyli taki nawar ze zboża, który mi się w tym akurat przypadku kojarzy z sokiem z marchwi. Ale jak na bezalkoholowe, nie jest to złe piwo. (5,5/10)
Erdinger Weissbier (alk. 5,3%) łączy landrynę z przyprawowo-owocowymi klimatami, ale wyraźnie innymi niż w Pawełku. To nie jest banan z goździkiem, to jest kompot jabłkowo gruszkowy z cynamonem. Mimo obecności typowej, rześkiej kwaskowości weizenowej smak jest zarazem słodkawy, a przez to nieco mdły, czemu dopomaga wodnistość Erdingera. (5,5/10)
Erdinger Dunkel (alk. 5,3%) w zasadzie smakuje jak jasny Erdinger, do którego dolano mało inspirującego schwarzbiera. Powtarza się tutaj jabłkowo-gruszkowa owocowość, z tym że akompaniament tworzą nuty karmelowe oraz palone. I już na etapie aromatu specyficzny palony kwasek gryzie się z częścią owocową. W smaku jest trochę lepiej, palone wtręty balansują słodycz piwa, ale mimo to jest to trunek nieciekawy. Tak jak pisałem – połączenie weizena z schwarzem, w którym nic się do końca nie przegryzło. (5,5/10)
Schwabenbräu das Weizen jest zbyt drogi na zakup. Pewnie w Lidlu pomyśleli że się ‘untermensche’ rzucą na zamknięcia pałąkowe jak stonka na świętą, ludową ziemię obsadzoną kartoflami, no ale bez jaj. Siedem złotych? Kaucja za tego typu butelkę wynosi u Germańców 15 centów, a butelka z normalnym kapslem chodzi po 8 centów, nie ma więc uzasadnienia dla aż takiej różnicy w cenie. Sądząc po recenzjach u innych, nie jest to zresztą ciekawe piwo, można sobie więc odpuścić.
Benediktiner Weissbier (alk. 5,4%) jest za to świetny. Wysoko aromatyczny pszeniczniak – banan, pieczone jabłko, cynamon, gałka muszkatołowa, goździk, wanilia, biszkopt, subtelny karmel. Wszystkiego po trochu w obrębie bardzo zgranej kompozycji. Ekstra, to piwo polecam. Jeden z najlepszych weizenów jakie piłem. (7,5/10)
Schöfferhofer Hefeweizen (alk. 5%) to weizenowy pewniak, czyli ciasto drożdżowe z bananami, biszkopt, wanilia i subtelny goździk. Smak lekko kwaskowy, rześki, drożdżowo bananowy, potem słodowy i biszkoptowy, z lekką goryczką w finiszu. W praktyce jest to piwo podobne do Paulanera, tylko odrobinę mniej intensywne. (7/10)
Schöfferhofer Dunkles Hefeweizen (alk. 5%), hmm... początkowy, obiecujący niuch wywołujący skojarzenia z pieczonym jabłkiem, cynamonem i karmelem zostaje szybko starty przez wodnisty smak, w którym króluje sok ze skórek jabłkowych, okraszony delikatnym karmelem. Miękkie uczucie w ustach częściowo ratuje to rozczarowujące piwo. (5/10)
Jaśniaki
Tutaj wstępnie, gwoli wyjaśnienia – jasne lagery z Niemiec mają często mocno zbożowy, jęczmienny bukiet, kojarzący się ze słomą czy żniwami. Kwestia słodów zapewne. Tyle że jednym może to odpowiadać, innym nie.
Krombacher Pils to nudne piwo 'telewizyjne', w którym chmiel daje trochę popisu w aromacie, ale w smaku już jest bardziej ugrzecznione i nijakie. Do meczu może być, choć ja bym wybrał co innego.
Jever Pilsener to mocno goryczkowe, chmielowe piwo o typowym dla północnoniemieckich pilsów aromacie świeżo ściętej trawy. Kiedyś robiło w Polsce furorę za sprawą swojej mocarnej goryczki, obecnie, w czasach zalewu piw nowej fali, nie robi już takiego wrażenia, mimo że goryczka sama w sobie jak na pilsa jest faktycznie ekstremalna, ale stąd i męcząca. A na dodatek jednowymiarowa trawiastość chmielowa nie jest specjalnie w moim guście. Ja bym to piwo odpuścił.
König-Pilsener to pusto-goryczkowy lager. Czyli połączenie wodnistości eurolagera z pilsową goryczką. Jak ktoś jest ciekaw jak smakuje korposzczoch z podwyższoną goryczką, może spokojnie po nie sięgnąć. Ja dziękuję, postoję.
Veltins Pilsener jest o jeszcze klasę gorszy od Kö-Pi. Pusty, wodnisty eurolager, ciężko powiedzieć czy bardziej chmielowy czy słodowy, bo obydwóch elementów poskąpiono. Szczoch i tyle, nawet orzeźwiający nie jest.
Radeberger Pilsner to typowy pilsowy średniak, o płaskim smaku, zbalansowanym i całkiem przyjemnym, choć nikłym aromacie i podbitą goryczką. Jest to więc piwo w wyważony sposób słodowo chmielowe, o niezbyt przyjemnym, wodnistym smaku i całkiem przyjemnym, goryczkowym finiszu, który nie zaważa jednak na całości. Nie ma sensu, są lepsze piwa.
Bitburger Premium to całkiem przyjemne piwo, przynajmniej biorąc jako tło pozostałe niemieckie korpopilsy. Wyważony, chmielowo-słodowy aromat, zaskakująco chmielowy smak i również zaskakująco stonowana goryczka tworzą całkiem zgrabną kompozycję. Fajne piwo na grilla, szczególnie za tę cenę. Szkoda tylko że sezon grillowy już za nami.
DAB (alk. 5%) to piwo w stylu dortmunder, czyli taki helles, tyle że jeszcze gorszy. Dobrze uwarzony helles potrafi być dzięki nieco ciastowo-mącznemu bukietowi mimo braku wyraźnego chmielu dość pijalny. Dobrego dortmundera zaś to ja muszę jeszcze kiedyś spotkać, o ile istnieje. Ale jeśli ktoś lubi wodnisty zbożowy wywar z posmakiem metalu to może w nim zagustuje. (3/10)
Schwabenbräu Das Naturtrübe (alk. 5%) – to piwo wypiłem, ale to dlatego że mi przysłali do przetestowania. I nie powiem, wypiłem ze smakiem, choć bez euforii. Jest to fajny, niefiltrowany lager, taki wiejski. Pełno jęczmienia, słomy, trochę siana, trochę chmielu. Smakuje podobnie ‘ciastowo’ jak niektóre niemieckie hellesy, ale jest od nich bardziej wytrawno goryczkowe. Spoko, ale nie za tę cenę. (6,5/10)
Warsteiner (alk. 4,8%) to piwo telewizyjne, czyli takie do meczu. Charakterystyczny, słodki aromat jęczmienia i słomy łamany delikatnym powiewem trawiastego chmielu. Jest lekkie, dysponuje goryczką, ale słabą, i w zasadzie piwo niewiele różni się od hellesa, którego przykład opisałem niżej. Może być, szczególnie że jest poprawnie uwarzone i całkiem smaczne. Pamiętałem je jednak z przeszłości jako bardziej chmielowe. (6/10)
Hofbräu Original (alk. 5,1%) to archetyp jasnego, zbożowego, niskochmielowego niemieckiego piwa typu helles. Aromat żniw – zboże i słoma. Przyjemny. Smak słodowy, słodkawy, wiejski, żniwowy, zakończony lekką goryczką w delikatnie chmielowym finiszu. Wychwyciłem również marginalne nutki korzenne. Lepiej je pić jak się trochę ogrzeje, wówczas nie sprawia tak pełnego (jak na styl) wrażenia. Nie moja para kaloszy, ale w obrębie tego gatunku jest to jasno świecąca gwiazda. (6/10)
Ciemniaki
Köstritzer Schwarzbier jest wart zakupu. Wprawdzie nie jest to najlepszy schwarz na rynku, ale jest to dobrej klasy, wytrawne a zarazem aromatyczne piwo, bardziej razowo-palone niż karmelowe. Miękkie odczucie w ustach też jest walorem. Sensorycznych uniesień się nie spodziewajcie, ale jest to bardzo porządne, ciemne piwo stołowe, do golona jak znalazł. Powinno się również świetnie sprawdzić jako marynata dla ciemnych mięsiw.
Krombacher Dark (alk. 4,3%) to karmelowe piwo z dodatkiem jasnego zboża i lurowatej kawy. W smaku dochodzi jeszcze suszona śliwka, ale piwo jest mało intensywne, wodniste i rozmemłane. Szczególnie że smak, inaczej niż aromat, nie jest wcale słodki, a na dodatek ma suchą, ściągającą goryczkę. (3,5/10)
Schwabenbräu Das Schwarze – tutaj mamy tę samą sytuację co w przypadku weizena z tego browaru. Za taka cenę to jest raczej żart, a na niemieckie kabarety szkoda mi pieniędzy.
DAB Dark Beer (alk. 5%) prędko wylądował w zlewie. Wodnisty, cienki wywar zbożowy z dodatkiem karmelu, punktowany nieprzyjemną, ściągającą goryczką. W dodatku podczas picia czuć specyficzną brzeczkowość, która tutaj zamiast z piekarnią mi się skojarzyła z niemowlęcymi wymiocinami. Ugh. (1,5/10)
W ofercie są również dwa Perlenbachery, ale ja po niemiłych doświadczeniach unikam piw z browaru Mauritius. Siuśków się nie pija, własnych czy tym bardziej cudzych.
Biorąc pod uwagę smak i cenę, mogę z obecnej oferty polecić obydwa Paulanery, jasnego Schöfferhofera, Benediktinera, Krombacher Weizen i Köstritzera. Może jeszcze Bitburgera, jeśli ktoś szuka prostego, poprawnego piwa do picia przy okazji. Obydwa piwa HB są ciekawe, ale za drogie. Siedem piw na 27, no szału ni mo. Inwazja umlautów wypadła imponująco bardziej pod względem ilości niż jakości.
Tymczasem lecę po karton ciemnych Pawełków.
Moim zdaniem na pewno warto spróbować raz w życiu takich piw. Albo się w nich człowiek zakocha albo je znienawidzi.
OdpowiedzUsuńZeby cie tak rodzona matka kochala jak ty sie znasz na piwach
OdpowiedzUsuńwziol bym tu pod uwage piwa feldschlochen becks i flensburger w zielonych flaszkach z zamkiem typu retro
OdpowiedzUsuńok
OdpowiedzUsuńHofbräu Orginal dajesz 6/10?🙀🙀🙀🙀Może zacznij testować wodę w kranie.
OdpowiedzUsuńWoda u mnie 11/10, poza skalą.
Usuń