Felerność konkursów piwnych
https://thebeervault.blogspot.com/2014/03/felernosc-konkursow-piwnych.html
źródło |
Dość prowokacyjny tytuł, ale ma on swoje uzasadnienie. Mój pogląd na tę sprawę dojrzewał już od jakiegoś czasu i ostatecznie się ugruntował po blind tastingu na ostatnim Piwnym Blog Day'u. Większość zapewne wie jak wyglądają profesjonalne konkursy piwne. Sędziowie dostają nieoznakowane próbki po 50-70ml, zazwyczaj wiedzą tylko w jakim gatunku piwo zostało uwarzone, niuchają, smakują i wpisują swoje uwagi, punktując piwo za różne rzeczy, typu piana, kolor, aromat, smak czy uczucie w ustach, a także wytykając jego wady. Jaki mam z tym problem? Mam dwa.
Po pierwsze, kryteria oceny. Wygrywa nie to piwo, które subiektywnie najlepiej smakuje, tylko to które najlepiej spełnia wszystkie wymogi danego stylu. Oczywiście, w przeciwnym wypadku kryteria nie byłyby obiektywne i konkurs sprowadzałby się do plebiscytu w oparciu o indywidualne gusta jurorów. Wygrywałoby to piwo które średnio uznane by było za najsmaczniejsze. Czy to by miało sens? Nie za bardzo, bo gusta są różne. Z drugiej strony, jest jak jest - mianowicie wygrywa piwo najlepiej wpisujące się w widełki arbitralnie definiowanego stylu, czyli piwo spełniające kryteria obiektywne. Czy obiektywne kryteria oceniania mają sens w świetle formalnym na tego typu konkursach? W świetle formalnym jak najbardziej. A ile wspólnego mają obiektywne kryteria oceny piwa z radością jaką odczuwa przeciętny konsument z jego picia? Otóż nic. Pomijając niektóre wady które czynią piwo niepijalnym (chociaz próg wrażliwości i awersji do różnych stężeń danej wady jest bardzo różny). A poza tym nic. Najdalej jak możemy iść w interpretacji wyników takiego konkursu, to że skoro dane piwo wygrało, to znaczy że najlepiej wpisało się w widełki danego stylu. A jeśli lubimy ten styl, to być może nam posmakuje. Być może i nic ponadto. W takim razie, jaki jest sens takich konkursów, skoro głównym sensem piwa jest jego konsumpcja i czerpana z niej radość? Skoro nie ma bezpośredniego przełożenia obiektywnych kryteriów takich konkursów na subiektywne doznania, to stają się one sztuką dla sztuki.
Fakt, w przypadku porównania dwóch piw bezbłędnie wpisujących się w ramki danego stylu wyżej ocenione zostanie to które subiektywnie jurorowi bardziej odpowiada. Ale jest to kryterium podrzędne, dodatkowe. A w prawdziwym życiu jest ono tym nadrzędnym.
Załóżmy jednak że dojdzie do takiej sytuacji, że wysoko zostanie ocenione piwo lekkie, które bezbłędnie spełnia wyznaczniki stylu i jurorowi dodatkowo bardzo smakuje. Tutaj dochodzimy do drugiego problemu, mianowicie oceniania piw lekkich, sesyjnych. Jest mianowicie taki parametr, którego nie da się ustalić po wypiciu 50-70ml lekkiego piwa. Tym parametrem jest jego pijalność. W przypadku ciężkich piw typu imperial stout czy koźlak dubeltowy po takiej próbce można pewnie stwierdzić, że jeśli spełnia takie a takie obiektywne kryteria, a człowiekowi odpowiadają takie kryteria stylistyczne subiektywnie, to może z tego wywnioskować że takie piwo w większej ilości będzie mu też odpowiadać. Natomiast w przypadku piw lekkich, po ustaleniu że np. dana próbka spełnia wszystkie wymogi stylistyczne czeskiego pilsa i nie ma żadnych wad, człowiek nie jest w stanie stwierdzić czy to piwo ma wysoką pijalność, a mówiąc kolokwialnie, czy dobrze wchodzi. Są takie lekkie piwa, które po paru łykach dobrze smakują, ale po wypiciu połowy kufla okazuje się że są jednak nudne, że zamulają, że nie ma się jednak ochoty na więcej. Bywa też na odwrót. Myślę że każdy z nas w życiu niejeden raz tak miał, łącznie z niżej podpisanym.
Chcę jednocześnie zaznaczyć, że nie jest moim celem odmawianie kompetencji sędziom piwnym ani deprecjonowanie ich pracy. Tyle tylko że podchodzę z dużym przymrużeniem oka do wszelakich piwnych konkursów. Uważam za to, że sensorycy powinni być zatrudniani przez browary, również a może przede wszystkim małe, żeby czuwać nad tą jedną istotną rzeczą która okazuje się piętą achillesową powstających ostatnimi czasy przedsiębiorstw produkujących piwo. Powinni czuwać nad stałością jakości wypustów, nad tym czy piwo wyszło zgodnie z pierwotnymi założeniami. Czyli czy spełnia uprzednio założone, sztywne kryteria.
Nawet jeśli nie byłoby to zgodne z "duchem craft".
Dlatego przy konkursach BJCP za "ogólne wrażenie" w tym przyjemnośc z picia, piwo dostaje 1/5 punktów. W PSPD, owszem na formularzu ocen występuje ten element jednak traktowany jest on jako wskazówki dla piwowara, nie jest punktowany. Może to jest lepsze rozwiazanie?
OdpowiedzUsuńSędziowanie to trudna rzecz, wiedzą o tym ci co oceniali w skupieniu powiedzmy z 8 próbek pod rząd. Na konkursach pewnie czasem zdarza się, że te późniejsze są oceniane gorzej, ale zdarza się również, że obiektywna ocena parametrów stylu różni się nawet 10 punktami przy ocenach poszczególnych sędziów. To już przesada moim skomnym zdaniem.
To wręcz stawia pod znakiem zapytania fachowość sędziów. Może też być jedynie wyikiem zmęczenia materiałem. Swoją drogą to jest właśnie rzecz kuriozalna - w normalnym życiu się nie ocenia 10 piw pod rząd, w dodatku w śladowych próbkach.
UsuńSędziowie nie zachowują się jak pijący piwo, więc nie powinni być przez pijących piwo brani za wskaźnik.
Panowie, w tym momencie to już chyba przeginacie.
UsuńJacek, chodzi ci o sumę punktów za dane piwo?
Nie ma kompletnie znaczenia czy jeden sędzia oceni dane piwo na 20/50 a drugi na 30/50. Jeżeli będą oceniać piwa konsekwentnie i jeden z nich cały czas będzie dawał mniej a drugi więcej to nie wpłynie to w ogóle na ostateczny wynik konkursu. Bo niby jak? Punkty są sumowane i dzielone przez liczbę sędziujących.
Tak o sumę mi chodzi. Jeśli jakiś sędzia konsekwentnie zaniża ocenę to faktycznie nie ma to znaczenia. Gorzej jak niekonsekwentnie, bo mu coś nie podpasowało ;) Z drugiej strony 10 pkt to jest dużo. Taka różnica może świadczyć, że jeden sędzia uznał dane piwo za słabe, a drugi za dobre. Między nimi jest jeszcze poprawne... Dobry byłby system 5 sędziów i eliminacji skrajnych not. Jak w skokach :P
OdpowiedzUsuńCoś mi się obiło o uszy, że gdzieś działa system z eliminacją skrajnych ocen. Możliwe, że chodziło o Słowację.
UsuńByłby z nim taki problem, że mocno usztywniłby sędziowanie i je skomplikował, choć może sędziowie bardziej zwracaliby wtedy uwagę na te opisy malutkimi literkami, na samym dole arkusza, mówiące o tym czy piwo jest "słabe" czy "wzorowe" na podstawie sumy punktów. Obecnie na wielu konkursach, zwłaszcza mniejszych, sędziów w komisji jest tylko trzech. Czasami jest czterech a czasami pięciu, a trafia się i tak, że są dwie komisje o różnej liczbie sędziów.
Kopyr opisywał coś takiego na niektórych konkursach.
OdpowiedzUsuńjaviki
Co do utrzymywania jakości piwa przez browary kontraktowe czy rzemieślnicze to niestety poza sensorykiem potrzebna będzie jeszcze kontrola jakości surowców. Na którą to niestety nie mogą sobie pozwolić. Jakość surowców tez ma fluktuacje, i te zmiany jakości też pewnie by trzeba korygować recepturą. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo sam jeszcze nie warzę piwa w domu. W końcu piwo to produkt przemian fizykochemicznych (ekstrakcja, fermentacja itd) i na moje chemiczne oko takie niuanse mają wpływ.
OdpowiedzUsuńMasz oczywiście rację, choć w bardziej intensywnych piwach nie są aż tak istotne. Ale fakt że wpływ jest. Tyle że jesli chodzi o browary pokroju Nachodu czy Lwówka Śląskiego, to kwestia raczej nie jest powiązana z jakością surowców, w przynajmniej nie to jest główną przyczyną problemu.
UsuńNo i tu muszę się w pełni zgodzić. Utrzymanie stałej jakości przy korzystaniu z surowców "klasycznych" jest niemal niewykonalne. Zwłaszcza, że taka słodownia atesty jakości (czyli szczegółowe opisy parametrów fizykochemicznych słodu) wysyła dopiero po zrealizowaniu zamówienia. Jeśli chodzi o dostanie takich atestów od "odsprzedawacza" to czasem już jest tylko walenie grochem o ścianę. Dostajemy zgrubną charakterystykę wiszącą na stronie producenta, gdzie zamiast konkretnych danych są widełki. Pozornie może się to wydawać nieistotne, ale w praktyce różnica jest. I tak z dwóch partii słodu tego samego typu, z tej samej słodowni dostaniemy przy tym samym zasypie raz 13, a raz 11 Blg! A przecież słód to nie tylko ekstrakt, ale też aromaty, prekursory dms, białka i cała masa innych śmieci (np. ziarna kukurydzy w słodzie pilzneńskim :D ). Duży browar ładuje ileś-tam warek w jeden tankofermentor. Ma oprócz tego porządne laboratorium (pewnie często z techologiami typu HPLC) i może sobie sporo korygować. Mniejsze i małe browary mają odpowiednio mniejsze pole manewru. Dlatego ciężko o stałą jakość - zwłaszcza w piwach lekkich/sesyjnych, w których te różnice będą najbardziej widoczne.
Usuń