Loading...

Browar Kormoran bawi się w najlepsze

Przyłączmy się do zabawy. Zabawa jest zresztą z rodzaju poważnych, bo obecnie Kormoran jako jedyny z większych a zarazem względnie małych browarów próbuje nadążyć za rozwojem rynku piw niszowych w Polsce. I poszedł dobrą drogą – zamiast uderzać w klimaty amerykańskie i mocno chmielowe, jak część nowofalowych browarów, postawił iść ścieżką w świetle rynku piwa w Polsce nowatorską, a zarazem inną niż inni. Stąd uwarzono koźlaka pszenicznego, na którym łapki sobie już zdążyła sparzyć Pinta (wyparzyła sobie wówczas wzorek formujący się w słowa „nigdy więcej!”) oraz, co jeszcze ciekawsze, gruita, czyli piwo ziołowo-kwiatowe, bezchmielowe.

Seria Podróże Kormorana ma być wycieczką po różnych stylach piwnych, i związanych z nimi miejscach. Kormoranowy podróżnik podróżuje więc po świecie i notuje sobie napotkane ciekawe piwne smaki. Dotychczas dotarł jedynie do Bawarii, gdzie skosztował koźlaka pszenicznego, ale ta podróż okazała się bardzo owocna. Kormoran Weizenbock (Ekstr. 16,5%, alk. 6,6%) to w pewnym sensie kamień milowy w historii browaru, w końcu bowiem zdecydowano się uwarzyć piwo fermentacji górnej.

Weizenbock pachnie bardziej jak koźlak niż jak piwo pszeniczne. Z jednej strony typowa koźlacza owocowość – czyli jabłka, śliwki oraz rodzynki – z drugiej mocna słodowa podbudowa, na którą składają się nuty karmelowe, czekoladowe oraz orzechowe. Gdzieś w tle bardzo niewyraźnie majaczy również goździk, wskazujący na styl tego piwa. Smakowo jest lekko słodko, dość pełnie, aromatycznie i bardzo ułożenie. Słodowość z początku jest bardziej czekoladowa, żeby w końcówce zmienić profil na bardziej orzechowy, natomiast owocowość jest ewidentna acz nie nachalna. Jest to jedno ze szczytowych osiągnięć tego browaru i pozwala mieć nadzieję na dalsze ciekawe piwa z serii podróżniczej. (Ocena: 7/10)

Gruit Kopernikowski (ekstr. 12,5%, alk. 4,5%) to odważny eksperyment stylistyczny. Może nie tak odważny jak Orkiszowe z Czosnkiem, za to tym razem jest to piwo nie dla jaj, a jak najbardziej na serio. Uwarzono teoretycznie piwo jak ongiś – czyli gruita, bezchmielowy wywar doprawiony w tym wypadku głównie lawendą, a także piołunem oraz jałowcem. Tłem dla uwarzenia tego piwa jest trwający właśnie rok kopernikowski z jednej strony, a dwudziestolecie browaru z drugiej. Co ważne, browar przyznaje się od razu, że receptura nie pochodzi z XVI wieku, tylko że piwo które mocno pachniało lawendą, a także wedle ustaleń miało zasyp składający się w 60% ze słodu jęczmiennego oraz w 40% z pszenicznego, było wymienione w liście niejakiego Feliksa Reicha do ówczesnego biskupa warmińskiego. Ten ostatni obdarował nim ponoć Reicha w nagrodę za zbieranie haków na trzech kanoników, w tym Kopernika. Później Reich przepisał to piwo Kopernikowi w swoim testamencie, a cała historia posłużyła jako inspiracja dla Gruita Kopernikowskiego. Co za różnica w porównaniu do różnych innych browarów, które mydlą oczy recepturami rzekomo znalezionymi na przykład przez archiwistę w zaginionym w puszczy białowieskiej almanachu, napisanym w XIV wieku przez skrybę będącego w istocie nieślubnym dzieckiem Giordano Bruno, a zarazem spadkobiercą tronu Lemurii, Hiperborei oraz Iberii.

Ogólne wrażenie jest bardzo dobre, zarazem jednak wydaje mi się, że gdyby podnieść ciężar piwa tak o połowę, to byłoby jeszcze lepsze. Aromat kwiatowy, ziołowy, a nawet cytrusowy. Silna jest lawenda, silny jest jednak również piołun, który mi się w piwach często kojarzy z owocami cytrusowymi – tutaj z czymś pomiędzy pomelo a grejpfrutem. Jałowiec jest odpowiedzialny za nuty iglakowe, które w trakcie picia chylą się nieco ku (nieobecnemu w piwie) rozmarynowi.

Piwo jest na szczęście niefiltrowane, co zagęszcza je nieco. Filtrowane mogłoby być mniej interesujące, jako że jest to trunek bardzo lekki. Nie licuje mi jego niska pełnia z ziołowym aromatem, być może dlatego że niemalże wszystkie gruity z piołunem jakie dotychczas piłem były mocarzami powyżej 7% alkoholu. W rzeczy samej jednak pełnia to jedyna rzecz do której potrafię się tutaj doczepić – ziołowo-kwiatowy smak sunie miękko po podniebieniu, kończąc się umiarkowaną goryczką piołunową, wybrzmiewającą przy asyście nutek chlebowych. Pomysł rewelacja, wykonanie bardzo dobre. (Ocena: 7/10)

A skoro w Kormoranie już się tak rozochocili, to jestem bardzo ciekaw jakie następne piwo wymyślą.

recenzje 4729690742612661971

Prześlij komentarz

  1. No ja liczę, że druga podróż kormoranowa to będzie witbier!!!! Ma się pojawić już za niedługo :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niech mnie ktoś uszczypnie:
    -naprawdę ten gruit Wam smakował ?
    Czy tylko tak pozytywnie piszecie dla jaj ?
    ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czemu by miał nie smakować? :) Ale ja mam słabość do ziół i kwiatów.

      Usuń
    2. public_enemy6 maja 2013 13:29

      próbowałem wczoraj, jak dla mnie bije radlery na głowę, świetnie gasi pragnienie bo treningu, zwłaszcza w słoneczną pogodę. Smakował jak przeniczne piwo z ziołowymi posmakami, najbardziej podpasował mi jałowcowy aromat.

      Usuń
    3. public_enemy7 maja 2013 08:32

      *pszeniczne (człowiek już głupieje bez pisania długopisem)

      Usuń
  3. Weizenbock mnie zamulił i zasłodził. Fajna próba, ale styl nie dla mnie. @Tomek - Póki co wita uwarzył Namysłów - próbowałeś może?

    OdpowiedzUsuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)