Browar Kormoran bawi się w najlepsze
https://thebeervault.blogspot.com/2013/05/browar-kormoran-bawi-sie-w-najlepsze.html
Przyłączmy się do zabawy. Zabawa jest zresztą z rodzaju poważnych, bo obecnie Kormoran jako jedyny z większych a zarazem względnie małych browarów próbuje nadążyć za rozwojem rynku piw niszowych w Polsce. I poszedł dobrą drogą – zamiast uderzać w klimaty amerykańskie i mocno chmielowe, jak część nowofalowych browarów, postawił iść ścieżką w świetle rynku piwa w Polsce nowatorską, a zarazem inną niż inni. Stąd uwarzono koźlaka pszenicznego, na którym łapki sobie już zdążyła sparzyć Pinta (wyparzyła sobie wówczas wzorek formujący się w słowa „nigdy więcej!”) oraz, co jeszcze ciekawsze, gruita, czyli piwo ziołowo-kwiatowe, bezchmielowe.
Seria Podróże Kormorana ma być wycieczką po różnych stylach piwnych, i związanych z nimi miejscach. Kormoranowy podróżnik podróżuje więc po świecie i notuje sobie napotkane ciekawe piwne smaki. Dotychczas dotarł jedynie do Bawarii, gdzie skosztował koźlaka pszenicznego, ale ta podróż okazała się bardzo owocna. Kormoran Weizenbock (Ekstr. 16,5%, alk. 6,6%) to w pewnym sensie kamień milowy w historii browaru, w końcu bowiem zdecydowano się uwarzyć piwo fermentacji górnej.
Weizenbock pachnie bardziej jak koźlak niż jak piwo pszeniczne. Z jednej strony typowa koźlacza owocowość – czyli jabłka, śliwki oraz rodzynki – z drugiej mocna słodowa podbudowa, na którą składają się nuty karmelowe, czekoladowe oraz orzechowe. Gdzieś w tle bardzo niewyraźnie majaczy również goździk, wskazujący na styl tego piwa. Smakowo jest lekko słodko, dość pełnie, aromatycznie i bardzo ułożenie. Słodowość z początku jest bardziej czekoladowa, żeby w końcówce zmienić profil na bardziej orzechowy, natomiast owocowość jest ewidentna acz nie nachalna. Jest to jedno ze szczytowych osiągnięć tego browaru i pozwala mieć nadzieję na dalsze ciekawe piwa z serii podróżniczej. (Ocena: 7/10)
Gruit Kopernikowski (ekstr. 12,5%, alk. 4,5%) to odważny eksperyment stylistyczny. Może nie tak odważny jak Orkiszowe z Czosnkiem, za to tym razem jest to piwo nie dla jaj, a jak najbardziej na serio. Uwarzono teoretycznie piwo jak ongiś – czyli gruita, bezchmielowy wywar doprawiony w tym wypadku głównie lawendą, a także piołunem oraz jałowcem. Tłem dla uwarzenia tego piwa jest trwający właśnie rok kopernikowski z jednej strony, a dwudziestolecie browaru z drugiej. Co ważne, browar przyznaje się od razu, że receptura nie pochodzi z XVI wieku, tylko że piwo które mocno pachniało lawendą, a także wedle ustaleń miało zasyp składający się w 60% ze słodu jęczmiennego oraz w 40% z pszenicznego, było wymienione w liście niejakiego Feliksa Reicha do ówczesnego biskupa warmińskiego. Ten ostatni obdarował nim ponoć Reicha w nagrodę za zbieranie haków na trzech kanoników, w tym Kopernika. Później Reich przepisał to piwo Kopernikowi w swoim testamencie, a cała historia posłużyła jako inspiracja dla Gruita Kopernikowskiego. Co za różnica w porównaniu do różnych innych browarów, które mydlą oczy recepturami rzekomo znalezionymi na przykład przez archiwistę w zaginionym w puszczy białowieskiej almanachu, napisanym w XIV wieku przez skrybę będącego w istocie nieślubnym dzieckiem Giordano Bruno, a zarazem spadkobiercą tronu Lemurii, Hiperborei oraz Iberii.
Ogólne wrażenie jest bardzo dobre, zarazem jednak wydaje mi się, że gdyby podnieść ciężar piwa tak o połowę, to byłoby jeszcze lepsze. Aromat kwiatowy, ziołowy, a nawet cytrusowy. Silna jest lawenda, silny jest jednak również piołun, który mi się w piwach często kojarzy z owocami cytrusowymi – tutaj z czymś pomiędzy pomelo a grejpfrutem. Jałowiec jest odpowiedzialny za nuty iglakowe, które w trakcie picia chylą się nieco ku (nieobecnemu w piwie) rozmarynowi.
Piwo jest na szczęście niefiltrowane, co zagęszcza je nieco. Filtrowane mogłoby być mniej interesujące, jako że jest to trunek bardzo lekki. Nie licuje mi jego niska pełnia z ziołowym aromatem, być może dlatego że niemalże wszystkie gruity z piołunem jakie dotychczas piłem były mocarzami powyżej 7% alkoholu. W rzeczy samej jednak pełnia to jedyna rzecz do której potrafię się tutaj doczepić – ziołowo-kwiatowy smak sunie miękko po podniebieniu, kończąc się umiarkowaną goryczką piołunową, wybrzmiewającą przy asyście nutek chlebowych. Pomysł rewelacja, wykonanie bardzo dobre. (Ocena: 7/10)
A skoro w Kormoranie już się tak rozochocili, to jestem bardzo ciekaw jakie następne piwo wymyślą.
No ja liczę, że druga podróż kormoranowa to będzie witbier!!!! Ma się pojawić już za niedługo :)
OdpowiedzUsuńNiech mnie ktoś uszczypnie:
OdpowiedzUsuń-naprawdę ten gruit Wam smakował ?
Czy tylko tak pozytywnie piszecie dla jaj ?
;-)
A czemu by miał nie smakować? :) Ale ja mam słabość do ziół i kwiatów.
Usuńpróbowałem wczoraj, jak dla mnie bije radlery na głowę, świetnie gasi pragnienie bo treningu, zwłaszcza w słoneczną pogodę. Smakował jak przeniczne piwo z ziołowymi posmakami, najbardziej podpasował mi jałowcowy aromat.
Usuń*pszeniczne (człowiek już głupieje bez pisania długopisem)
UsuńWeizenbock mnie zamulił i zasłodził. Fajna próba, ale styl nie dla mnie. @Tomek - Póki co wita uwarzył Namysłów - próbowałeś może?
OdpowiedzUsuń