Loading...

International Stout Day 2012 – Mikkeller Beer Geek Breakfast

Odbywający się dzisiaj na Świecie International Stout Day ma swojego polskiego kuzyna, a to głównie dzięki inicjatywie Masona. Z tej okazji w różnych knajpach Prywislanskiego Kraju odbywają się degustacje stoutów. Z racji miejsca mojego zamieszkania miałem wybór – albo się uraczyć ponadnormatywnymi ilościami Primatora Stouta w knajpie albo umieścić na blogu recenzję stouta bardzo wyszukanego. Wybrałem drugie.

Mikkeller to taki człowiek-browar. Piwowar uważany za jednego z najbardziej utalentowanych na Świecie, jeździ po Europie oraz USA i warzy w różnych browarach swoje autorskie wynalazki, uzupełniając je piwami kolaboracyjnymi, popełnianymi z piwowarami, którzy mają jakieś szanse mu w kunszcie dorównać. „Browar cygański” (wersja politycznie poprawna – „browar o cechach kulturowych właściwych części populacji romskiej”, chodzi o działalność rozrzuconą po różnych browarach na całym Świecie) został założony po tym jak Mikkel Borg Bjergsø skosztował paru piw importowanych do Carlsbergowo-Tuborgowej Danii i w nich posmakował, a po wypiciu IPA z duńskiego mikrobrowaru Brøckhouse wpadł na pomysł, że mógłby zaoszczędzić kupę pieniędzy gdyby takie piwa warzył samemu. Połączył siły z Kristianem Klarupem Kellerem, wspólnie zrobili udanego klona Brøckhouse IPA i kontynuowali działalność dalszymi piwami według własnych receptur. Po pewnym czasie zaczęli warzyć w duńskim mikrobrowarze Ørbæk, natomiast prawdziwym przełomem było dodanie kawy do stouta owsianego. Rezultat w postaci piwa Mikkeller Beer Geek Breakfast (piwo jest obecnie warzone w norweskim browarze Nøgne Ø) uplasował się na pierwszej pozycji w kategorii Stout na RateBeer i nie wygląda na to, żeby jakiekolwiek piwo miało go stamtąd strącić. Obecnie Mikkel warzy bez Kellera, ilość nowych piw wypuszczanych przez niego rokrocznie na rynek przyprawia o zawrót głowy, a między innymi jest odpowiedzialny za warzenie dedykowanych piw dla paru duńskich restauracji utytułowanych gwiazdkami Michelina.

Beer Geek Breakfast, jak już wspomniałem, jest stoutem owsianym warzonym z dodatkiem wysokojakościowej kawy. Z kawą wiele wspólnego ma wygląd piwa – omal czarny, z kremową, ubitą, dość obfitą pianą, której do perfekcji brakuje jedynie nieco większa trwałość. A co z kawą w aromacie? Ano jest, ale zapach jest oczywiście odpowiednio wielowymiarowy oraz głęboki, przy czym pod względem intensywności kawowych komponentów mieści się w górnych rejonach, nie będąc jednak przez nie zdominowany. Kawa jest obecna w formie dużej garści ziaren, jako równorzędny komponent świetnie zintegrowany z przebogatą paletą nut pochodzących od ciemnych słodów. Czego tutaj nie ma – przede wszystkim jest w przenośni chyba cała tabliczka nieco wyblakłej gorzkiej czekolady i lekko przykurzonego, palonego ziarna. Mocno przytłumione nutki a la lukrecjowe są nieco przebijane przez nuty tytoniu fajkowego i echa drewniane. Użyte amerykańskie chmiele (Centennial oraz Cascade) zrazu nie są wyczuwalne, w przeciwieństwie na przykład do mocno chmielowego Yeti Imperial Stouta, ale bynajmniej za nimi nie tęsknię. Słodowość i kawowość przekłada się na niesamowitą głębię aromatyczną piwa, czarną jak jego barwa.

Od płatków owsianych piwo dostało charakterystyczne odczucie w ustach. Stanowią one jedną czwartą zasypu i sprawiają że piwo jest wprost niebywale kremowe w ustach. Left Hand Milk Stout to piwo kremowe, ale Mikkeller Beer Geek Breakfast to krem w piwie. Coś fantastycznego. W założeniu ma to być piwo nadające się jako akompaniament do śniadania, jest jednak tak gęste, oleiste i kremowe, że ma się niemalże wrażenie że dałoby się kroić. Zapewne półlitrowa butelka mogłaby wręcz funkcjonować jako substytut śniadania. Treściwość maksymalna, ale mimo to Beer Geek Breakfast nie jest ciężki jak kowadło, nie przytłacza. Zgodnie ze swoją filozofią zresztą – piwo śniadaniowe powinno dawać siły ale nie przymulać, ma zachęcać do działania. W trakcie picia ciemność aromatu czuć przez cały czas, od palonego ziarna do gorzkiej czekolady. Finisz pieści podniebienie nutami palono-ziemistymi, drewnianymi, a śladowo przewija się również chmielowa żywica. To w nim najbardziej czuć kawę, która podczas picia odsuwa się nieco bardziej w tło niż można by przypuścić po zapachu. Pozostając przy finiszu – jest bardzo gorzki i raczej wytrawny, co stanowi kontrapunkt do hipertreściwego ciała tego piwa. Czego mi tutaj brakuje, to przeciwwagi do goryczki. Piwo nie ma w sobie ani krzty słodyczy, która moim zdaniem w tego typu, ciemnych, ciężkich i treściwych piwach, w ograniczonych ilościach w zasadzie zawsze jest na miejscu. Z subtelną słodyczą Mikkeller Beer Geek Breakfast byłby geniuszem nie tylko w aromacie i odczuciu w ustach, ale również smaku. Chyba. (Ocena: 8/10)

recenzje 8245481657444121796

Prześlij komentarz

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)