Konserwowanie polskiego craftu 18
https://thebeervault.blogspot.com/2021/03/konserwowanie-polskiego-craftu-18.html
Jak powiedział, tak zrobił, czyli następny ładunek konserw wjeżdża bez zbędnej przerwy. Tym razem solidna marka, czyli Nepomucen, druga solidna marka, czyli Pinta, dwa nietypowe stylistycznie piwa od Stu Mostów, kolejna Teoria Mętności oraz eksperymentalnie Madame Barrel.
Miało być średnio i jest średnio, choć bezpośrednio po przelaniu drugiego piwa od poznańskiego Madame Barrel do szkła wydawało się jeszcze, że będę zadowolony. Joseph Hawk (ekstr. 19%, alk. 8,3%) to DDH imperial west coast IPA o całkiem atrakcyjnym zapachu i nie całkiem pociągającym smaku. Piwo mości się w nosie nutami cytrusów, żywicy, przejrzałego ananasa oraz cebuli przechodzącej w duriana, po czym przetacza się przez usta faktyczną wytrawnością, finiszując mocno gorzko. Brzmi ciekawie? Koniec końców jednak obiecujące fundamenty kruszą się pod niedbałym wykonaniem. Po pierwsze, intensywność smakowa wspomnianych chmieli jest niska, na granicy wodnistości. Po drugie zaś, w ślad za mocną wytrawnością idzie cierpka alkoholowość tego piwa, które wobec tego lepiej wypadłoby z pewnością w formie odchudzonej do pejl ejla. Nie znalazłem w nim przyjemności. (4/10)
Po wycieczkach w rejony słodkie, pełne nieciekawych aromatów, Nepomucen wraca ze swoją serią Meet Our Friends do tematu oklepanego, który jednak temu browarowi z reguły świetnie wychodzi. Episode 05: Ziemia Obiecana (ekstr. 20%, alk. 8%) to maksymalnie soczysta, intensywna DDH hazy imperial IPA. Na modłę najlepszych odsłon pintowego Hazy Disco uzyskano soczysty koktajl z żółtych owoców tropikalnych – przede wszystkim mango i brzoskwini, uzupełnionych o śladową piołunową ziołowość. Zarazem przy lekkiej słodyczy nie zapomniano o rasowej wręcz goryczce, no i w ramach kropki nad „i” poza nawias wyrzucono zbędny hopburn. Godny owoc współpracy dwóch czołowych polskich hazy browarów. (8/10)
Także w kwestii black IPA Nepomucen zasłużył na duży plus. Crazy Lines #04 DDH Triple Black IPA (ekstr. 22%, alk. 9%) to nie jest kolejna krajowa black IPA z barwą dodaną dla sensorycznego mindfucku – tutaj na szczęście te ciemne słody można wyczuć w smaku. Imperialna czarna ipka w tym przypadku to jest przekładaniec z czekolady, żywicy, cytrusów, a nawet delikatnej kawy. Jest lekka słodycz, ale jest i rasowa – jak w przypadku collabu z Ziemią Obiecaną – goryczka. Momentami wydaje się, że alkohol w finiszu odciska swoją obecność, ale wrażenie to zostaje zrazu storpedowane chmielową goryczą. Tak więc jest git. A nawet bardzo git. A wręcz świetnie. (7,5/10)
To naprawdę sympatyczne, że Browar Stu Mostów wziął się za tak mało popularny styl jak Dark Lager (alk. 5,3%). Z tym że nie piłem jeszcze chyba ciemnego lagera tego typu z tak dofasoloną goryczką. Naprawdę na tym odcinku chmielu nie żałowano. Bukiet z kolei to sporo prażonego ziarna oraz trochę przypieczonego spodu od chleba; czysty, mało skomplikowany, bardzo atrakcyjny profil. Całość jest niesamowicie pijalna, zaś dzięki goryczce piwo ma pazura. Świetne to jest! (7,5/10)
Mam ochotę krzyczeć „PARKIET!!”, wszak stumostowy Oak Aged Brown Ale (alk. 5,3%) to piwo z wiórami, a zazwyczaj dają one, tak jak tutaj, niezbyt przeze mnie ceniony efekt wąchania parkietu. Szkopuł w tym, że tutaj akurat wyszło to zgrabnie za sprawą odpowiedniego zasypu. Ten bowiem mocno penetruje rejony, które X lat temu eksplorowała już Pracownia Piwa wraz ze swoim Plan-T. Jednym słowem Nussbeisser, czyli (jeśli ktoś nie kojarzy) mleczna czekolada z orzechami laskowymi. No i w tym akurat piwie dodane wióry dębowe wzmocniły efekt orzechów laskowych, dając mu jednocześnie szczypty wanilii. Piwo jest po angielsku sesyjne, pijalne, lekko słodkawe i bardzo oszczędne w zakresie goryczki. Ale balans jest. Mógłbym sobie wyobrazić spędzenie przy nim całego wieczoru. Bardzo udana interpretacja tego wyjątkowo mało popularnego poza Anglią stylu. W Anglii zresztą też obecnie mało popularnego. (7/10)
Następny dwupak Hoppy Crew od Pinty odbezpieczyłem wraz z Where Do You Go? (ekstr. 20%, alk. 8,1%). Ostre nuty skórki niedojrzałej cytryny, sosna oraz przejrzały, gnilny ananas nadają tutaj ton, uzupełniane przez nutki wpadające w rejon miąższu agrestu oraz limonki, jak i subtelnej zielonej cebulki. Rześki bukiet to fajna sprawa w przypadku piwa o tak słusznych parametrach. I faktycznie – z jednej strony piwo jest nieco cieliste i czuć jego ciężar, z drugiej odpowiednio dobrana kompozycja chmieli ożywia je i czyni dobrze pijalnym. Nie ma hop burnu, a goryczka jest całkiem całkiem. Świetna sztuka. (7,5/10)
Who’s The Boss? warunkowo przekonało mnie do triple IPA. Wcześniej nie sięgałem raczej po te piwa, bo jawiły mi się jako przeskalowane, żadne mi też na dobrą sprawę do końca nie smakowało. No ale ostatnia puszka pierwszej serii Hoppy Crew od Pinty przełamała paradygmat. Kolejna tipka od Pinty, czyli What’s In The Box? (ekstr. 25%, alk. 10,5%) to potężne piwo, tym razem również z bardziej charakterystyczną etykietą, na której umieszczono najbardziej atrakcyjną część browaru. Piwo jest dość gęste, esencjonalne i bardzo słodkie, więc jeśli ktoś źle reaguje na słodycz w ipkach, to chyba powinien je ominąć. Przy czym o goryczce nie zapomniano, no ale tutaj ciężar głównie daje o sobie znać w postaci słodyczy. Bukiet to marakuja, dojrzałe mandarynki, grejpfrut, dojrzały ananas, brzoskwinia oraz trochę limonki. Soczysty miks, który wręcz logicznie i konsekwentnie wieńczony jest wspomnianą słodyczą. Wolno się to pije, ale i bardzo przyjemnie. Zakup wart swojej ceny. (7/10)
Ipka, dipka, tipka, soczipka. Teoria Mętności 3 (ekstr. 20%, alk. 8%) szanowanego kontraktowca Gwarek jest intensyfikacją sokizmu w piwie. Bez dodatku owoców, a jednak w smaku mocno zbliżona do soku multiwitaminowego. Takiego z prominentną rolą papai, mango, brzoskwini, ananasa, moreli, ale jednak na peryferiach subtelnie zaostrzonego ziołowością/korzennością/anyżem. Goryczki tutaj nie ma niemalże wcale, ale słodycz jest również ino lekko zaznaczona. Piwo jest gęste i soczyste, natomiast jego alkoholowy ciężar wypadł poza nawias – pije się je niemalże tak szybko jak sok. Mam więc pewien dylemat – jest to wyjątkowo mało piwne piwo nawet jak na współczesne, rurkowate czasy dla ipek, ale z drugiej strony smakuje klawo. Tak więc jestem z zakupu mimo wszystko bardzo zadowolony. (7/10)
Wysokojakościowy przegląd, jako że poza nieudanym piwem od Madame Barrel, całą resztę powtórzyłbym bez namysłu. Szczególnie Nepomuceny oraz Dark Lagera od Stu Mostów, który okazał się jednym z większych (pozytywnych) zaskoczeń początku tego roku.