Loading...

Piwa świąteczne A.D. 2020


Dobiega końca szalony rok, a następny zapowiada się jeszcze gorzej, wypijmy więc z okazji Świąt coś dobrego. Właśnie – ale cóż takiego wypić na Święta? Klasycznego ciemniaka napakowanego piernikowymi przyprawami? Czy może regularne piwo w sensie stylistycznym, jeno w świątecznych szatach zdobiących opakowanie? W tym przeglądzie znajdziecie reprezentantów obydwóch szkół, przy czym postanowiłem podejść z zupełnie otwartym umysłem do piw korzennych, za którymi na ogół nie przepadam.

Landskron Winterhopfen
(ekstr. 13,5%, alk. 5,3%) ze Zgorzelca wbrew nazwie nie jest piwem o podkreślonej chmielowości. Eta zresztą stanowi, że jest to festbier i faktycznie smakuje trochę jak lekko podrasowany helles. Słodowy, delikatnie aldehydowy, z obligatoryjną zapałką pałętającą się w tle, bardziej konkretny od hellesa, ale mniej pożywny od typowego marcowego, z metalicznie wybrzmiewającym, subtelnym chmielem i nikłą goryczką. Randomowe piwo do wypicia i rychłego zapomnienia. (4,5/10)

Bardziej stylowo do sprawy podszedł Feldschlößchen z Drezna, którego Dunkles Winterbier (alk. 5,6%) to nie piwo, a „mieszany napój na bazie piwa” (terminologia wymuszona rajnhajtsgebotem). W składzie występują soki z czereśni, bzu i cytryny, a także „aromaty”. Wśród tych ostatnich w bukiecie dominuje widniejąca na etykiecie śliwka, której brakuje na spisie składników, choć generalnie najsilniej czuć tutaj czereśnie, których pestkowa migdałowość płynnie przechodzi w ukryte pod egidą aromatów korzenie. Słodowości nie wytłumiono całkowicie, tak więc wciąż czuć, że mamy do czynienia z piwem, jest trochę karmelu, jest i słodycz, która, choć nie przesadzona, stacza zwycięsko walkę z cytrynowym kwaskiem. Generalnie jest to świąteczny poncz wśród piw świątecznych. Solidnie zrobione piwo, choć nie pod mój gust. (5,5/10)

Jacob Bodenwöhrer Winter Weisse
(alk. 5,3%) jest przedstawicielem stylu dunkelweisse, który faktycznie może się ze Świętami kojarzyć ciut bardziej od konwencjonalnej pszenicy, z drugiej strony jest stylem bardzo trudnym do zrobienia na zadowalającym poziomie. No ale Jacob Bodenwöhrer to klawy browar z tradycjami, specjalizujący się w piwach pszenicznych, więc i to się im udało. Klasyczny miks banana, goździka oraz gałki muszkatołowej został tylko oszczędnie wzbogacony o melanoidynowe, subtelnie karmelowe akcenty słodowe, tak więc w odbiorze jest rześki i lekki. Subtelny kwasek dodatkowo ożywia piwo, zaś delikatna siarka nie stanowi problemu, lecz – jak to w pszenicach bywa – dodatkowy atut, co oznacza, że mogę to piwo zdecydowanie polecić. (7/10)

Pływające w piwie gluty nie zwiastują niczego dobrego, prawdą jest jednak, że w korowodzie kolejnych edycji Saint No More tegoroczna odsłona świątecznego piwa AleBrowaru (ekstr. 18%, alk. 7,6%) wyszła nie najgorzej. Hazy Juicy Kveik DIPA z dodatkiem przecierów z marakui, brzoskwini i moreli pachnie i smakuje w sporej mierze dodatkami, wzmocnionymi multiwitaminą kveikową oraz chmielową. Mimo natłoku owocowych nut piwo nie jest jednak soczyste. Prawda, soczkowe tym bardziej nie jest, szczególnie że goryczka jest jak na obecne standardy nieźle podkreślona. Ale dysonans powstający wskutek mocno owocowego bukietu połączonego z brakiem soczystości sprawia jednak, że ja tego piwa nie kupuję w takiej formie. Smakowo plasuje się dokładnie pomiędzy dotychczasowymi edycjami. Ale tym samym na szczęście jest dużo lepsze od ubiegłorocznej wersji. (5/10)


Typowo świątecznym piwem zagaił browar Kazimierz. Every Stout Is Christmas (ekstr. 17%, alk. 5%) to piwo, które żyje tonką. Nawiasem mówiąc – czy tylko mnie tonka kojarzy się z marcepanowym piernikiem maczanym w rumianku? Egal. Dodana wanilia wtapia się w tonkę, cynamon odgrywa rolę wspomagającą, warto natomiast podkreślić, że baza piwna absolutnie nie zginęła w natłoku przypraw. Wręcz przeciwnie, słody ciemne dały tutaj prominentne nuty czekolady oraz subtelną paloność w finiszu, zaś nawet bez rzutu oka na kontrę da się wychwycić w aromacie i smaku bez problemu dodatek owsa. No więc właśnie – to jest w istocie doprawiony stout owsiany. Plusem jest to, że wbrew określeniu na etykiecie nie jest to Christmas pastry stout, bo nie jest to słodkie piwo. Minusem jest brak ciała i dominująca w smaku kwaskowość ciemnych słodów. Czyli niby dobrze, ale jednak nie do końca. Końcowym werdyktem jest wzruszenie ramion. (5/10)


Ježíšek ma wiele wspólnego ze Świętami, wszak to Jego narodziny – w teorii – świętujemy, tymczasem czeski Ježíšek z czeskiego Zichovca (ekstr. 20%, alk. 9%) to DDH DIPA, więc konceptualnie z Bożym Narodzeniem może mieć mniej więcej tyle wspólnego, co libańskie drzewo cedrowe, czyli niewiele. Spodziewałem się rzeczy nowomodnej, tymczasem Ježíšek to piwo klarowne i nawet powiedziałbym, że na swój sposób oldskulowe. Sporo w nim nafty, zielona etykieta znajduje swoje odzwierciedlenie w ziołowych, granulatowych nutach, jest trochę kiwi i zielonego grejpfruta, a i mimo całkiem solidnego ciałka piwa nie sposób nazwać słodkim – jest gorzkie, przy czym śladowa cierpkość alkoholu dobrze się wpisuje w goryczkowy finisz. Bardzo dobra, tradycyjna imperialna ipka. (7/10)


Dużo gorzej wyszła Zichovcowi z kolei Nadílka (ekstr. 20%, alk. 9%), DDH New England DIPA, której zmęczenie zajęło mi sporo czasu i była to najmniej smakowita potrawa wieczerzy wigilijnej. W zasadzie jest to, w przeciwieństwie do Ježíška, faktycznie piwo, które swoim bukietem wyzbytym korzennych dodatków wzbudza skojarzenia ze Świętami. Całe pomarańcze (wraz ze skórką), trochę żywicy i trochę moreli – nie trzeba przypraw, żeby piwo pachniało świątecznie. Do tego trochę gumy juicy fruit oraz melona, no i niestety specyficzna, przejrzała słodycz, która manifestuje się w aromacie i znajduje swoje potwierdzenie w ciężkawym, słodkim smaku. Na dodatek tutaj nie udało się – inaczej niż w Ježíšku – ukryć pokaźnego alkoholu, tak więc piwo nie dość, że jest słodkie i przyciężkawe, to w dodatku w finiszu jest nieprzyjemnie cierpkie. Męczące. (4,5/10)


W zeszłorocznym przeglądzie to skandynawskie, stosunkowo tanie RISy z To Øl dominowały jakościowo. Tym razem z nordyckich stron mam do dyspozycji jeno Névé z estońskiego Sori Brewing (alk. 9,2%). Piwo esencjonalnie kakaowo-czekoladowe z dosadną dawką espresso, trochę przyprawowe (lukrecja, może ulotny cynamon), waniliowe jedynie na modłę proszkowego frappuccino, gęste, cieliste, z subtelnymi wtrętami czereśniowymi oraz bardziej estrowym aromatem i bardziej słodowym smakiem. Fajne piwo, ale do poziomu ubiegłorocznych RISów z To Øl nie ma startu – zbyt mało głębi. (6,5/10)


Bardzo blisko piwa świątecznego wartego zakupu zbliżyła się Brokreacja. Santa Brewer 2020 (ekstr. 15%, alk. 6%) to mianowicie przede wszystkim stout owsiany, z dość akuratnym, gorzkoczekoladowym trzonem okraszonym nutami palonego ziarna oraz owsianki. Odnośnie przypraw, to lekki cynamon miesza się z (niestety) wyczuwalnymi drożdżami, ulotny kardamon daje mu delikatnie piernikowego sznytu, skórki pomarańczy prawie nie czuć, zaś wanilii nie czuć wcale. Jak do tego dodam, że słodycz jest mocno umiarkowana i piwo jest bardziej gorzkie niż słodkie, to otrzymujemy smacznego oatmeal stouta z mało ekspresyjnym świątecznym twistem. (6,5/10)


No. Ale król jest jeden. Dwie pierwsze edycje Too Young To Be Herod były mistrzowskie. Kolejne świąteczne piwa Artezana wypadły nieco gorzej bądź zupełnie blado, jak chociażby wersja sprzed dwóch lat. Obecny Too Young To Be Herod 2020 (ekstr. 26%, alk. 11%) to leżakowany przez 18 miesięcy, głęboki, oldskulowy imperialny stout. Znalazły się w nim co prawda świąteczne dodatki, jednak ziarna kakaowca jedynie wspierają mocarną gorzkoczekoladową bazę piwa, zaś prażone płatki migdałowe uwypuklają bądź wręcz emulują ciasteczkowe nuty słodowe. Tym samym jednak TYTBH stanowi zupełnie niemodny wyłom wśród piw świątecznych – bo nie smakuje świątecznie vel piernikowo – oraz wśród dominujących obecnie na rynku RISów. Mamy tutaj bowiem do czynienia z orzeźwiająco oldskulowym imperialnym stoutem, palonym i cygarowym, okraszonym subtelnymi wtrętami ciemnych, leśnych owoców, którego mięsiste ciało jest łamane mocarną, paloną goryczką, słodyczy nie ma prawie wcale, zaś nuty zgliszcz w finiszu nie pozostawiają wątpliwości, że jest to piwo zupełnie na przekór modzie na pastry. Świetne! (7,5/10)

Tym razem szarpnąłem się na większą liczbę piw świątecznych niż rok temu. Spośród dziesięciu piw z Polski, Niemiec, Czech oraz Estonii w pełni przekonała mnie stara szkoła – oldskulowy RIS od Artezana, oldskulowa DIPA od Zichovca oraz dunkelweisse z browaru Jacob Bodenwöhr. Warto jednak również podkreślić, że żadne piwo nie okazało się zupełną wtopą.

Wesołych Świąt!

świąteczne crafty 7658194728137407695

Prześlij komentarz

  1. Nie rozumiem jednego.
    Jak mozna swieta kojarzyc z ipa.

    Spodziewał bym sie ciemniaczka jakiegos.

    OdpowiedzUsuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)