Beer wine challenge: De Molen vs. Artezan vs. Browar Spółdzielczy vs. Brokreacja vs. Browar Zakładowy vs. Podgórz vs. Browar Okrętowy
https://thebeervault.blogspot.com/2017/02/beer-wine-challenge-de-molen-vs-artezan.html
Nie spodziewałem się, że wina jęczmienne będą tak szybko ponownie tematem w ramach blogowej serii bitew wewnątrzgatunkowych. Przypominam – pierwsza odsłona to były barlej łajna, trzecia – obecna – to ponownie wina jęczmienne, do których jednak dokooptowałem również wina pszeniczne, a także jedno "wino słodowe". Na pierwszy rzut oka może ten fakt stanowić złamanie decorum, ale z drugiej strony wśród jęczmiennych są zarówno ‘angielskie’ jak Podgórz, jak i ‘amerykańskie’ jak Artezan, więc z kolei klasyczne barley wine powinno mieć więcej wspólnego z klasycznym wheat wine niż ze swoją amerykańską odmianą.
Ale koniec tłumaczenia się. Zagraniczną ikoną względem której będą musieli się zmierzyć polscy zawodnicy to Bommen & Granaten, jedno z najbardziej cenionych piw holenderskiego De Molena, a zarazem jedno z najbardziej znanych i cenionych klasycznych win jęczmiennych.
Ileż to było śmiechu, kiedy Browar Spółdzielczy obwieścił, że upichcił piwo razem z Doctorem Brew. I że to piwo ma 30% ekstraktu bazowego. Że pewnie wcale nie razem, tylko sam upichcił, bo Doctor Brew warzyć nie umie, ino śpi pod kadzią niczym kot dozorcy. No ale, jakby nie było, Kotwiczne (ekstr. 30%, alk. 12%) wyszło faktycznie bardzo ciekawie. Pachnie bardzo mocno migdałem, marcepanem, co w połączeniu nielichym woltażem i likierową konsystencją nasuwa mocne skojarzenia z Amaretto. Są też estry, a Amaretto dobrze łączy się z sokiem jabłkowym, więc wiecie. Jest tutaj coś na kształt mięty, zupełnie jakby Polaris został dodany w większych ilościach. W ustach piwo zachowuje się jak syrop, konsystencja jest naprawdę gęsta. Jest słodkie jak fiks, wręcz miodowe, nagazowanie jest minimalne, a goryczka konkretna, ale i trochę cierpka. Pojawiają się nutki chmielowe, krówkowe i ciasteczkowe, a finisz jest – pewnie ze względu na wybór chmielu – nie grzejący, a chłodzący. I to przy takim woltażu. Paradoksalnie jednak nie sprawia to, że alkohol nie wychodzi na jaw. Nie w formie ‘szlachetnej’, tylko właśnie cierpkiej, nieułożonej. Świeżo po wypuszczeniu na rynek piwo było dobre, a zyska(ło?) zapewne wskutek dodatkowego leżakowania. No i z pewnością jest bardzo ciekawe na tle rodzimego rynku craftowego. (6,5/10)
Burgundowy Łowca (ekstr. 24%, alk. 8,5%) jest piwem, które już kilka razy chciałem skosztować na festiwalu piwnym, ale za każdym razem o tym zapominałem. Czy to w Warszawie czy Wrocławiu. Doszło do tego koniec końców dopiero w domowym zaciszu. I dobrze, bo jest to piwo do powolnego sączenia. Podgórzowi udało się stworzyć świetne wino jęczmienne, które byłoby jeszcze lepsze, gdyby mniej hojnie sypnięto płatkami dębowymi. Wanilina wyszła bardzo efektownie, natomiast drewno jako takie jest tutaj obecne niemalże w lekkim nadmiarze. Jakby jednak nie było, połączone siły suszonych owoców, wspomnianej wanilii oraz orzechów włoskich wraz z łupinką (wpływ drewna) tworzą tutaj naprawdę udany bukiet. A jako że piwo jest miękkie, gładkie, świetnie ułożone i tylko delikatne grzanie w przełyku przypomina o jego mocy, no to pozostaje mi tylko pogratulować. (7,5/10)
Destruktor z Browaru Zakładowego (ekstr. 24%, alk. 9,5%) z początku wydaje się mieć przerysowaną goryczkę, ale jej cierpkość po pewnym czasie się układa, dobrze równoważąc słodycz piwa. Jest bardzo owocowe, przy czym czerwone i suszone owoce komplementują się z bardziej delikatnymi, odchmielowymi nutkami. Sporo tutaj rodzynek czy też fig, ciało jest dość masywne, a piwo wraz z ogrzaniem zyskuje na walorach. Mimo mocarnej słodowości karmel jest tutaj moim zdaniem mniej obecny, klimaty słodowe usytuowane są bardziej w rejonach ciasteczkowych, lekko opiekanych, czy wręcz orzechowych. Żeby nie było – to jest komplement. Piwo jest bogate i bardzo ułożone. Pije się je niemalże jak likier, a chyba o to właśnie chodziło. (7,5/10)
Cup Cake z Brokreacji (ekstr. 24%, alk. 11%) jest według twórców mocno chmielowy, i jest w tym sporo racji. Mimo mocarnego uderzenia słodowego (ponownie w moim odczuciu bardziej po opiekano-ciasteczkowej niż karmelowej stronie mocy), większość nut w piwie jest raczej pochodzenia chmielowego, z przejrzałymi owocami tropikalnymi pokroju ananasa, melona, a nawet kiwi na czele. Jako że jest to wheat wine a nie barley wine, to w porównaniu z takim Destruktorem piwo smakuje wyraźnie lżej. Alkoholu nie do końca udało się ukryć, ale ten mankament ulega wygładzeniu wraz z ogrzaniem. Miałem wrażenie, że jest to najprostsze piwo w zestawieniu jeśli chodzi o kompozycję aromatyczno-smakową, ale dzięki swojej likierowości nadal fajnie pijalne. (6,5/10)
Regulator (ekstr. 22%, alk. 9%) był sprzedawany jako hybryda IPA oraz barley wine, spodziewałem się więc porządnego kopa chmielem w twarz. Rzeczywistość jednak odbiegła od oczekiwań. Fakt, że jest tutaj sporo chmielu, ale w mojej butelce w głównej mierze wyczuwalne były nuty ziołowo-tytoniowe, uzupełnione tylko o subtelne akcenty cytrusów i przejrzałych tropików w tle. Piłem kilka niemieckich piw w stylu IPA, które mi się w tym momencie skojarzyły. Owocowość trzyma się w ryzach, poza wspomnianą, w tym punkcie bardzo umiarkowaną chmielowością wyczułem jeszcze trochę suszonych owoców, i tego byłoby na tyle. Za to mocarna, brązowa, delikatnie orzechowa słodowość bardzo mi podeszła, szczególnie w połączeniu z bardzo miękkim odczuciem w ustach. Alkohol wbrew moim obawom również udało się całkiem nieźle ukryć, a wyraźna, ziołowa goryczka udanie kontruje wysoką pełnię oraz słodycz piwa, tak więc mimo że generalnie preferuję bardziej owocowe odsłony stylu, to piwo mi bardzo smakowało. (7/10)
Polscy reprezentanci zaprezentowali więc poziom wysoki. A jak wypada w porównaniu Bommen & Granaten (ekstr. 30%, alk. 11,9%)? Przebogato. Pełno pieczywa rodzynkowego, punpernikiel, przejrzałe daktyle, esencjonalna orzechowość, suszone figi, świeże śliwki, delikatny migdał, który z czasem przeistacza się we włoskie ciasteczka nasączone amaretto. Mocarne uderzenie słodowe, gęstość likierowa, w smaku do kompleksowej układanki dochodzi wyraźny ananas z puszki oraz spodziewana, wysoka słodycz. Alkohol z kolei jest de facto w pełni ukryty, piwo nawet jak na swój woltaż nieprzesadnie grzeje przełyk. Jest głębia, jest złożoność, jest wszystko. Świetne piwo. (7,5/10)
Wpis był już gotowy i czekał na publikację, kiedy wskutek działalności Browaru Okrętowego doszło do niego kolejne 'wino'. Malzwein nie ma w zasadzie poza wyśrubowanymi parametrami nic wspólnego z barley czy wheat winem, no ale skoro już nazwałem wpis jak nazwałem, to i Browar Okrętowy może trochę powalczyć. Malzwein historycznie był warzony ze słodów pszenicznych, jęczmiennych i owsianych, dodatkami były kardamon oraz sok z cytryny, a czasami dodawano do niego jeszcze rodzynek i zakwaszano kwasem winnym. Charakterystyka – mocny, słodko-kwaśny, do wypicia na świeżo. Po dogłębną charakterystykę odsyłam na blog Maćka Husa, który jest zresztą autorem receptury Szkuty (ekstr. 20%, alk. 8,3%). Dominantą aromatyczną jest tutaj zdecydowanie kardamon, który w odizolowaniu jest tak mocny, że wywołuje wspomnienia kilku gruitów, które piłem. Skórki cytryny miały być może lekki wpływ na finisz, bo goryczka robi na mnie trochę skórkowe wrażenie, natomiast kwasku nie wyczułem, co jednak nie dziwi, bo piwo nie było zakwaszane. Jest faktycznie słodkie, pełne, nieco oleiste wręcz, więc płatków owsianych dodano chyba od serca. W posmaku do kardamonu dochodzą słodowe, lekko chlebowe smaczki, poza tym jednak jest to piwo aromatycznie i smakowo jednowymiarowe. Kardamon przykrywa wszystko, przez co piwo kojarzy się z wizytą w saunie. Jednowymiarowość nie oznacza jednak nudy – ja przynajmniej bardzo lubię kardamon (i saunę), a tutaj zdołano uniknąć efektu piernika, więc nie mam zastrzeżeń. Bardzo ciekawe, a przy okazji i bardzo smaczne piwo. (7/10)
Wpis był już gotowy i czekał na publikację, kiedy wskutek działalności Browaru Okrętowego doszło do niego kolejne 'wino'. Malzwein nie ma w zasadzie poza wyśrubowanymi parametrami nic wspólnego z barley czy wheat winem, no ale skoro już nazwałem wpis jak nazwałem, to i Browar Okrętowy może trochę powalczyć. Malzwein historycznie był warzony ze słodów pszenicznych, jęczmiennych i owsianych, dodatkami były kardamon oraz sok z cytryny, a czasami dodawano do niego jeszcze rodzynek i zakwaszano kwasem winnym. Charakterystyka – mocny, słodko-kwaśny, do wypicia na świeżo. Po dogłębną charakterystykę odsyłam na blog Maćka Husa, który jest zresztą autorem receptury Szkuty (ekstr. 20%, alk. 8,3%). Dominantą aromatyczną jest tutaj zdecydowanie kardamon, który w odizolowaniu jest tak mocny, że wywołuje wspomnienia kilku gruitów, które piłem. Skórki cytryny miały być może lekki wpływ na finisz, bo goryczka robi na mnie trochę skórkowe wrażenie, natomiast kwasku nie wyczułem, co jednak nie dziwi, bo piwo nie było zakwaszane. Jest faktycznie słodkie, pełne, nieco oleiste wręcz, więc płatków owsianych dodano chyba od serca. W posmaku do kardamonu dochodzą słodowe, lekko chlebowe smaczki, poza tym jednak jest to piwo aromatycznie i smakowo jednowymiarowe. Kardamon przykrywa wszystko, przez co piwo kojarzy się z wizytą w saunie. Jednowymiarowość nie oznacza jednak nudy – ja przynajmniej bardzo lubię kardamon (i saunę), a tutaj zdołano uniknąć efektu piernika, więc nie mam zastrzeżeń. Bardzo ciekawe, a przy okazji i bardzo smaczne piwo. (7/10)
De Molen pozamiatał, ale browar Zakładowy oraz Podgórz nie wypadły wcale gorzej. Tak więc była to 'bitwa' bez wyraźnego zwycięzcy. Tak to już bywa.
Zakładowy i Podgórz takie same oceny jak De Molen, ale to ten ostatni pozamiatał. Nie rozumiem?! :(
OdpowiedzUsuńFaktycznie trochę mało precyzyjnie się na koniec wyraziłem. Teraz mam nadzieję jest bardziej czytelnie.
Usuń